piątek, 30 grudnia 2016

153. Analizując...

...i podsumowując. Więc przyjdzie nam jutro żegnać się z rokiem 2016. Wątpię, że jutro dam radę, więc zrobię to teraz robiąc przerwę od wydarzeń w Dragon Age2.
Bardzo dużo się wydarzyło, szczególnie tych dobrych rzeczy. Pamiętam, że rok temu nie miałam ochoty świętować w jakikolwiek sposób. Zostałam w domu, wypiłam z rodziną szampana. Byłam zmęczona wszystkim co się działo. Nawet sylwester był dniem, gdzie nie było spokoju, a ja coraz bardziej czułam się psychicznie wycieńczona. Byłam powoli wrakiem, gdzie chciałam schować się przed światem, spać i usłyszeć tak banalne słowa jak "będzie dobrze". Cała moja siła była wyssana. A jeśli już przyszło mi w końcu sięgać po pomoc, po której czułam się lepiej, to od agresorów dostałam zjeby, że w ogóle otwieram usta. Także no, słabo. I tak to wyglądało wszystko. Wszystkie moje zainteresowania i pasje odłożyłam na bok. Nie miałam sił ani ochoty na nic. Kiedy powiedziałam "dość", zaczęłam zbierać siły. Pod koniec lutego zrobiłam jedną rzecz, która mnie podbudowała. nie miałam nic do stracenia, a do zyskania. Wystarczyła chwila, by na nowo odżyć, czuć się kimś. I nastało pasmo samych dobrych rzeczy na długi czas. Na nowo odnalazłam siebie. Było lepiej. Pomijam pojedyncze wydarzenia. Jeśli nie było dobrze, zaledwie po 4 miesiącach, to nic lepiej nie będzie. Póki serio nie zobaczy się, że może fakt - postąpiło się źle, ale to jednak krótki okres czasu, by twierdzić, że się jest innym człowiekiem. To bardzo mało czasu na tak wielkie zmiany. I miałam tego dowody. To co podobno się zmieniło, nadal trwało. Aż początek czerwca był tego dowodem. Jeszcze może jakoś by to było, szło by do przodu, gdyby druga strona umiała schować dumę do kieszeni, przyznała się nie tyle co mi, ale przed samym sobą swój błąd. Cóż. Nie ja odpowiem za nie swoje czyny. Miałam chwile zwątpienia, słabości, ale już nie tak wgniatające w ziemię. W końcu nastała spokojna stabilizacja, gdzie dobrze zaczęło to wpływać na moje zdrowie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Od tych złych wydarzeń wracałam bardzo długo do zdrowia. Długo zajęło mi, by spróbować wziąć mniejszą dawkę, nie tak dawno przecież to dopiero zrobiłam. Długo męczyły mnie objawy z mową. Powieka też momentami trzymała. Bałam się pić alkoholu, którego swoją drogą mi nie wolno, ale czuję, kiedy mogę sobie pozwolić, a kiedy powinnam unikać jak ognia. I dłuugo musiałam go odmawiać. Powieka nie opada, przez pracę trochę byłam osłabiona i miałam problem z rękoma, ale i to przestanie nękać. Czuję się dobrze na mniejszej dawce i oczekuję momentu, kiedy zejdę niżej.
Nie mogę powiedzieć, że wszystko poszło tak jakbym chciała. Są rzeczy, które pragnę, jednak mi bardzo do nich daleko. Nie wiem czy kiedykolwiek zdobędę siły i na to. Przede wszystkim pewność siebie. Mam żal wielki o to jak się potoczyły niektóre sprawy. Żal do ludzi. I może byłabym wstanie wybaczyć, ale nie zapomnieć. Choć czym jest wybaczenie? Mało komu zależy na tym. Na to naprawdę trzeba sobie zapracować. To trochę jak odbudowa zaufania. Coś musi się nieźle spieprzyć by to stracić, tak jak i brak przebaczenia. Ale nie bardzo chcę o tym mówić.
Nie jestem typem człowieka, który potrzebuje nowego roku, by mieć jakieś postanowienia, by stać się kimś lepszym. Każdy dzień na to jest dobry. Swoje postanowienia zamierzam doprowadzić do celu. Przede wszystkim lepiej pożytkować czas. Znaleźć czas na naukę. Pozbyć się tego co jest mi zbędne. Nie rezygnować z pasji, a nawet znaleźć czas, by było ich więcej. I nad tym nie będę pracowała dopiero od 1 stycznia, staram się już coś z tym zrobić już jakiś czas. Więcej czerpać z życia. Na samym początku istnienia bloga zastanawiałam się czym jest odwaga. Wiem tyle, że ma wiele perspektyw. Można być odważnym i robić coś, na co nie zdecyduje się każdy. Można mieć życie, któremu nie każdy podoła. Można mieć odwagę stanąć przed sobą i walczyć o zmiany. Tak jak i przeć do przodu. Można wiele, ale nie można być przy tym tchórzem. 
Robiąc podsumowanie tego roku - początek był bardzo burzliwy, potem nastało słońce i póki co, nadal świeci. Czy mogę napisać, że jestem szczęśliwa? To na pewno. Nie do końca jest jakbym chciała, ale dobrze jest jak jest. Otwieram się też bardziej na ludzi. Miałam chwilę zwątpienia czy chcę spełniać moją pasję, ale też wydarzyło się coś, przez co mi przeszło. I działam ze zdwojoną siłą. Zastanawiam się czy zamknięte drzwi zostaną jeszcze otworzone, czy czas zapomnieć. W cholerę nie lubię palić mostów. Wolę już być tą małą dziewczynką z nadzieją, niż zrobić coś, co pozbawi mnie bycia sobą. 
Jestem ciekawa jutrzejszego dnia. Ale póki co, wracam do DA 2. Po tym jak pomogłam Fenrisowi stać się w końcu wolnym od Danariusa, czeka mnie trudna decyzja po której stronie stanąć. Strasznie uwielbiam wracać do tej gry. Właściwie to siedzę od 2 dni i gram bez przerwy. Jeśli się uda, to w nocy skończę. xD
Więc 2016 był dla mnie dość dobry rokiem, choć się tego nie spodziewałam. Oby następny był jeszcze lepszy. ;)


(Ulubione stało się od pierwszego włączenia i takie zostało do dzisiaj. Teraz to mi w duszy gra.)

środa, 28 grudnia 2016

152. Wybrakowana

Przychodzisz wtedy, kiedy akurat wino mi się skończy.


***

Pewne decyzje choć słuszne, to ciężko się z nimi pogodzić. Czuję się pusto, dziwnie, wybrakowana. Przez miesiąc się tak przyzwyczaiłam i emanowała z tego jakaś radość, że odkąd tego od paru godzin nie ma, czuję smutek. Tak bardzo źle. Meh. Ale! Zamierzam to powtórzyć, pewnie nie tak szybko, ale kiedy tylko będę miała możliwość, okazję - znowu to powtórzę i mam nadzieję, że nie będę musiała już zdejmować. Muszę się wstrzymać z jakimikolwiek przekłuciami, a na chwilę obecną chcę na ciele mieć tego mnóstwo (bo jak dobrze liczę to 15). A jeśli nie przekłucia teraz, to pójdę w tatuaże. Także wszystko w swoim czasie. 
Choć mam swoje cele, marzenia, wszystko jakoś zaszło mgłą. Na nowo mam wątpliwości by się to powiodło, a nie chcę być rozczarowana. Szukam alternatywy, jednak nic nie wpada w moje zainteresowanie. Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi. Przestałam czekać, bo ile można. Jeśli muszę, to pogodzę się z tym, że jest jak jest. Przynajmniej nie muszę wchodzić na większą dawkę. Jeszcze. 

poniedziałek, 26 grudnia 2016

151. Ciężka zmiana

Nie chcę by czas tak szybko mijał, kiedy jesteś obok.
***
Jedna z obaw się sprawdziła, a nawet dwie. Będę musiala podjąć decyzję czy chcę codziennie się męczyć i czuć ten jeden ból czy odpuścić. .-. I ciało choć było przygotowywane do większego dziennego wysiłku, źle znosi jednak tą zmianę. Otóż przed wzięciem tabletek nawet języka nie wywalę do przodu, za czym idą inne problemy. Do tego przywykłam, bo długi okres mnie to trzymało. Najbardziej jednak niepokoiło mnie to, że mam problem z lewą ręką. Będąc leworeczną trochę to utrudnia wykonywania czynności. Ręka zbyt słaba by nawet palce wyprostować. Chcę a nie mogę. Momentami był problem by nawet tą rękę unieść do góry. Nie wiedziałam, że będzie aż tak źle. Wczoraj przed tabsową porcją lekki był również problem z prawą ręką, ale w mniejszym stopniu. .-. Póki co puściło wszystko, a ja muszę ułożyć sobie inaczej plan dnia. Przede wszystkim w zabiegany grafik włączyć więcej odpoczynku, o który nie umiem zadbać. Kiedyś o tym wspominałam. Nie mam zamiaru tak łatwo się poddać. Jeśli będą problemy się ciągnąć, znowu czeka mnie większa dawka. Oddali mnie to od zejścia z nich całkowicie, ale jestem pełna nadziei, że organizm przyzwyczai się, a miastenia znowu mi odpuści.
Tak poza tym nie ma żadnego chaosu. Nie mam co gdybać o tym co siedzi w głowach ludzi. Ja i tak za nimi biegać nie mam ochoty. Nie mam narazie co myśleć o większych zmianach. Mam momenty, kiedy lubię swój pokój, by za chwilę chcieć od niego uciec. Choć czasu miałam wiele, to teraz mam go mało. I teraz w końcu jest czas, by zacząć się uczyć.
Póki co ostatni raz pozwalam sobie siedzieć do tak późna i pisać tak poźno posty. I ponownie umila mi czas białowłosy elf z ciężką przeszłością. :3

środa, 21 grudnia 2016

150. I na to przyjdzie czas

Często Cię widzę, gdy tylko zamknę oczy.
***
Jako miastenik czujący się w końcu na siłach, podjęłam się kroku, do którego długo się przymierzałam. Obym tylko dała radę. Więc czas wolny się mocno skrócił. Jak za dużo mówię, czuję jak z czasem silę się na to, by jednak przestać, bo w nocy jest trochę z tym problem. Mam tylko wielką nadzieję, że nie pożegnam się z tym, na co niedawno sobie pozwoliłam. ;___;
Nie mogę się z czymś pogodzić. Pomimo, że z każdym dniem coraz bardziej jest mi to obojętne, jak tylko wzrokiem zahaczę o widoczną aktywność, w środku czuję złość. Jestem też zaskoczona jak łatwo potrafię się do czegoś przekonać. Wystarczy przez dłuższy czas widzieć plusy. A biorąc wszystko pod ogół - bardzo podoba mi się to jak jest teraz. Jest pozytywnie. Brakuje mi co prawda jednej rzeczy w tym wszystkim, ale i na to przyjdzie czas.

środa, 14 grudnia 2016

149. Cichy szept

Wystarczająco długo byłam w tych głębinach pełnych kłamstw.
***
Prawda choć jest jedna, zazwyczaj ma dwie wersje. Dzisiaj wiem jak może brzmieć ta jedna z nich. I trochę martwi mnie jak ludzie nie potrafią patrzeć na takie sytuacje z dystansu i jak bardzo nie umieją oddzielić kogoś problemów. Nie rozumiem i nie chcę. A ja by mieć spokój to zamierzam ignorować to, albo jak mi przyjdzie o tym myśleć, to się z tego śmiać. Bo przykro mi nie jest ani trochę, ja nie mam wpływu za gadanie bzdur za plecami by ktoś poczuł się lepiej. Nauczmy się prawdy i nie uciekać od niej. Serio. Bo bajki każdy umie opowiadać.
I choć mocno wierzę, że skoro tyle udało mi się osiągnąć, to może i uda mi się spełnić tą jedną rzecz.
Ja jak narazie staram wrócić się do zdrowia. Mam dość pękających naczynek co chwila, walki z kichaniem i w ogóle chorowania. Zwłaszcza, że nie mam kiedy zostać w domu by się wyleczyć. Tym samym jestem wystawiona na próbę czy dam sobie radę z grypą na mniejszej dawce. Jeszcze nie tak dawno ledwie byłam przeziębiona i już zaczynało się najgorsze + powrót do większych dawek. Teraz tak nie jest i oby tak zostało. Nie mogę doczekać się przyszłego tygodnia. Bez pewnych rzeczy zdecydowanie jest lepiej. I jestem szcześliwsza. I oby to się również nie zmieniało.

piątek, 9 grudnia 2016

148. Już tylko tak niewiele

Nie przekonuj mnie, że moja wizja i rzeczywistość to jedno i to samo, kiedy tak nie jest.
***
Ten uczuć, kiedy znasz coś na wylot i wiesz co się wydarzy. Miałam cichą nadzieję, że mogę się mylić, ale nie w tym przypadku. Jeszcze trochę poczekam, to może się doczekam. Chciałabym już tylko tak niewiele zmienić. Jestem zadowolona, bo z tak wielkiej listy zostało tak niewiele. Wczoraj przytulona do mnie została obawa, że tej jednej nigdy nie uda mi się spełnić. Najpierw muszę być gotowa i popracować nad innymi rzeczami, by poważniej myśleć o walce nad zmianą. Trudne zadanie jak dla mnie. Biorąc pod uwagę co zawsze było i z jaką reakcją się spotykam, doświadczam zawodu za każdym razem. Stąd narodził się wielki brak pewności siebie. Nie we wszystkim na całe szczęście.
Cieszy mnie też to, że choroba nie daje się we wznaki po ostrym teście. Czułam, że tracę wyraźną mowę, chciałam przestać się odzywać, by nie stwarzać problemu z porozumieniem, ale mowa była poprawna, taka jaka powinna była być. W ogóle wszystko idzie tak jak powinno, a przynajmniej większość.

wtorek, 6 grudnia 2016

147. Mile miejsce

Nawet piekło wydaje się miłym miejscem.

***

Coś za coś. Schodzę z dawki, biorę aktualnie 15mg i już dzisiaj usłyszałam, że faktycznie - po twarzy widać różnicę. Mogę swobodnie mówić, jednak nieco powieka zaczęła opadać. Najbardziej tego nie lubię. Jestem strasznie narażona na negatywne emocje, w dodatku bycie cholerykiem mi tego nie ułatwia, by się nie denerwować. Czasami się po prostu inaczej nie da. Bo to co się nawkurzałam, jest moje. Ale no nic. Do sprawy podejdę poważnie jak poważnie będę traktowana. Bo w tym momencie to ze złości przechodzi na śmiech. Póki nie minie trochę czasu od wzięcia mniejszej dawki, odporność na emocje jest słaba.
I pomimo złości, to dzisiaj zrobiłam kolejny mały krok w przód. Odliczam już dni. Od stycznia może na poważnie wezmę się za walkę. Zobaczymy jak to będzie. Nie ma chyba takiej rzeczy, którą bym widziała w ciemnych kolorach. Z czasem może podbuduję pewną rzecz, której mi zawsze brakuje. 

sobota, 26 listopada 2016

146. Krok na przód

Mam dni, kiedy Cię poszukuję.
***
Przyszła, przypomniała o sobie, że już niedługo będzie jej czas królowania. Pokazała swoje piękno, szczególnie nocą, czyniąc ją jaśniejszą. Pozwoliła, by wszystko trwało tylko chwilę. A mowa o zimie. ;) Napadało mojego kochanego śniegu, chwilę się nim nacieszyłam i nie mogę się doczekać aż będzie się trzymał dłużej.
Schodzę z dawki, póki co nie czuję się gorzej, jeśli za każdym razem tak będzie, może nadejdzie czas wolności od sterydów. Ciężko jest walczyć z ich objawami ubocznymi. Dzisiaj zrobiłam kolejny krok na przód.
Łatwo jest również z czegoś, co miało się za wadę, zrobić swoim atutem. Czuję, że jest lepiej i te zmiany, które zaszły. Wewnętrznie jak i zewnętrznie. Zdecydowanie wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Nie trzeba wiele, by mieć wiele.

piątek, 25 listopada 2016

145. Trochę jak Pustka

Trzymaj mnie za rękę i nie puszczaj. Tak jest łatwiej pokonać przeszkodę.
***
Dookoła otacza mnie ciemność. W jednej chwili nie widzę horyzontu przede mną, mgła wszystko zasłania. To trochę tak jakby pomimo znanej drogi odkrywać ją na nowo. W końcu nie widzę i nie wiem co jest przede mną, choć nie raz już ją pokonywałam. Trochę jak moja Pustka. Tylko, że tam już zaglądam, kiedy chcę pobyć sama, odpocząć od codziennego hałasu. Za bardzo już znam tamtejsze zakamarki, nie gubię się tak jak kiedyś, a klucz, którego zawsze szukałam zawsze mam przywieszony na szyi. Gdy o tym wspominam, widzę straszną różnicę między niepewną, zagubioną duszyczką jaką kiedyś byłam, a teraz. Nie minęło wcale tak dużo czasu. Dużo się zmieniło.
Jeśli też mowa o ścieżkach, nie zawsze udaje się iść tą, którą chcemy. Cokolwiek na nas czeka na końcu, nie dajemy rady pokonać przeszkód, ale jeśli nie tak, to można iść inną. Dłuższą, dookoła, ale łatwiejszą. A i tak przybliży cel, małymi krokami osiągnie się nawet więcej. Nigdy nie będzie na teraz zaraz, już ma być, bo tak. I ja niedawno zeszłam z takiej prostej drogi dla takiej dłuższej. Gdyby może nie częsty zły stan zdrowotny przez męczenie organizmu w czasie szkoły, może byłoby inaczej, albo gdybym wcześniej odkryła co chcę robić. Nie uważam jednak, by czas był stracony. Przez ten rok choć wydaje się, że wiele nie zrobiłam, to ruszyłam do przodu. Przede wszystkim zregenerowałam siły. A ze strony miastenicznej - za dnia nie odczuwam objawów. Żadnych. O bardzo późnej porze słabsze mięśnie okolicy ust, mało odczuwalne za to. Schodzę po dłuższym czasie po raz kolejny z dawki i zobaczymy czy dobry stan się utrzyma. Tylko raz zeszłam poniżej 10mg encortonu. Ciekawa jestem czy teraz uda się znowu, by z cholerstwa zejść na dobre. Mam dość każdego objawu ubocznego ich przyjmowania.
Żyj.

poniedziałek, 21 listopada 2016

144. Uzewnętrznienie

Na pewne rzeczy decyduję się tylko wtedy, kiedy widzę pewność w Twoich oczach.
***
Więc nadszedł czas. Niedługo zawalę się robotą, zużyję masę cienkopisów, zapiszę wiele kartek, a tabletki na ból głowy będą zawsze gdzieś obok. Widząc masę materiału przekładam o kolejny rok poprawkę wyniku matury z biologii. Czeka mnie pracowity rok. Gdybym miała na nowo pisać tylko podstawę, pewnie bym zdążyła do maja, ale tak się już nie da. Samą nauką też się tylko nie zajmę, zostałam przekonana, że mogę zrobić coś w rodzaju dopełnienia tego, czym chcę się zająć. W dodatku gdzie zajęcia nie są tylko w teorii. Jestem zła o to, że zajęłam się rok temu rzeczami, które oddaliły mnie od spełnienia. Inaczej - nie dawałam powoli rady psychicznie, a pytania "czemu" stawały się retoryczne. W porównaniu z naiwną mną z tamtego czasu, a teraz jest różnica. Gdyby nie to wszystko, teraz w maju bym na nowo podeszła do matury. A przez to wszystko nie zajęłam się tym, a musiałam odpocząć psychicznie, nabrać sił, wyjść z miastenicznych objawów, których nie wolno mi lekceważyć. Przełożyłam to na potrzebę pomocy innym, którzy i tak to odrzucali.  Wiele razy prosiłam, by mieć pod uwagę i mój stan zdrowotny, kiedy wiedziałam, że miastenia nie puszcza i może być gorzej. I wiele razy było to ignorowane. Minął rok, kiedy wyszłam z tego. Sporo czasu. Cóż.
Wróciłam do oglądania jednej rzeczy, która wznawia we mnie chęć do walki i trzymania się swoich wartości jak i drogi. Dużo osób się śmieje, że mam wytatuowane na nadgarstku "chiński znaczek". Ale nie, zrobiłam go ze świadomością i ma dla mnie mega znaczenie. A to co oglądam mi to jakoś wszystko przypomniało. Jakoś na wiele rzeczy mam ochotę. Mam chęć dążenia do tego, czego chcę, chęć walki.
Taka naszła mnie rozkmina, że po co się uzewnętrzniam. Tutaj. Po co? Inni to robią na youtubie, na swoich profilu na fejsie, czy własnym fp, niektórzy tylko w realu, a ja robię to tutaj, na blogu. Robię to odkąd pamiętam. Raz, że pewnie przyzwyczajenie, ale i czuję się lepiej. Dzięki temu umiem się otwierać na ludzi. Swoich osobistych rzeczy nie umieszczam, wiele zachowuję dla siebie, bo z prywatnej strony nie chcę się otwierać na jakimś blogu. Przede wszystkim bloga traktuje jako karta historii choroby + co w danym czasie mi towarzyszy. Jakie emocje, problemy. Albo jak to wszystko wyglądało z chorobą u boku. Pod wieloma słowami chowam dla siebie więcej. Są takimi jakby kluczem. Na miastenię mało choruje mężczyzn, młodych osób. Przeważnie to kobiety w podeszłym wieku, gdzie wizja starości bywa przerażająca, kiedy objawy zabierają możliwość chociażby wyjścia spod kołdry. Osoba, która przez całe życie była zdrowa bardzo źle to znosi. Chcesz unieść rękę, ale nie możesz. Własne ciało nie pozwala. Jesteś pół rośliną i nie masz na to wpływu. Jak być dobrych myśli, kiedy czujesz niemoc? I twraz, kiedy nigdy z tym problemu nie było? A negatywne emocje odbierają całkowicie zdrowie. Objawy gorzej trzymają i dochodzą choroby psychiczne. Niechęć do życia, depresja. Meh.
Nie każdy psychicznie jest twardy. O to naprawdę ciężko zapracować. Ja jakoś zawsze trzymam się pozytywów, ciężko mnie złamać, ale też gdybym teraz zachorowała - nie wiem czy bym sobie poradziła. Też nie chcę dać się chorobie. Przełamuję bariery, chcę normalnie funkcjonować. Nie chcę być słabym ogniwem, któremu trzeba pomagać, a być samodzielna w tym, w czym mogę. I dzięki temu tak jest. Chorując od 14 roku życia jakoś się przyzwyczaiłam. Ale nie miałam normalnego życia jakie zawsze chciałam. Byłam jak każda nastka w tym wieku i miałam nastkowe marzenia. Choroba mi to zabrała. Musiałam dojrzeć wcześniej, z wielu rzeczy zrezygnować, tak jak ja, tak otoczenie musiało się do tego dostosować by te zmiany łatwo się wprowadziło. No właśnie nie. Ciężko o to było, w szkole szczególnie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałam w nikim wsparcia poza rodziną. Wtedy to było troszkę za mało. Choć lubiłam chodzić do szkoły, od czasu choroby był to dla mnie koszmar. I wspomnienia już ze mną na zawsze zostaną. Ani trochę wesołe nie są. Potem myślałam, że choć mam jedną osobę, która nie zwraca na to uwagi. Układająca klocki. Podziwiałam ją za inne podejście, dojrzalsze, nie zwracają uwagi na to, co inni. Znająca moją historię, która wie o mojej chorobie i o mnie tyle, że nic tego nie popsuje, a w zamian ma ode mnie to samo i wiele innych rzeczy. Szkoda, że to wszystko tak się potoczyło. Taka ogromna zmiana... W tym wszystkim przykre jest to, że ludzie unikają słowa "przepraszam". Tej szczerości, przyznania się do błędu. Przecież to nic nie kosztuje... Ale cóż. Ponoć wszystko przychodzi z czasem. Z czasem widzimy to co było niezauważalne. Z czasem też nabieramy pewnych umiejętności. Przez ten czas ja dostrzegłam wiele rzeczy, nauczyłam się wiele, inaczej spostrzegam świat. I czuję tą różnicę. Nauczyłam doceniać siebie, widzieć się z pozytywnej strony. Na nowo potrafię czerpać spokój i pozytywną energię. Pomimo bycia cholerykiem, próbuję podejść do sprawy spokojnie.
Teraz tylko wieczorem i kiedy zapomnę o tabletkach (znowu się zdarza) mam niewyraźną mowę, ale tak za dnia nawijam bez wzięcia oddechu, a i tak jestem rozumiana. Nie czuję się obciążona, więc chcę wzmocnić mięśnie, które tylko na to czekają. Póki co po burzy pojawiło się słońce. Czekam jeszcze tylko za tęczą.
Każdy czas jest dobry, jeśli chcesz czynić dobro.

sobota, 12 listopada 2016

143. Wolna od choroby

Wyciągam do Ciebie rękę, chcę byś był moim przyjacielem, jednak sama nie wiem dlaczego na to nie pozwalam.
***
Jako iż pogoda coraz bardziej zbliża się do zimy, coraz bardziej czuję, że żyję. Grzane wino, biesiada, impreza, przyjaciele, dobrzy znajomi, mortal kombat - poprzedni weekend był zacny, choć znowu sobie coś zrobiłam. W tygodniu też nie miałam, kiedy dać zagoić się rance, która mała nie jest i ogólnie odpocząć od wszystkiego. Dzisiaj mogę, jak i pomyśleć nieco.
Miastenia odsunęła się na bok. Czuję się od niej wolna od jakiegoś czasu i oby narazie nie powracała.  Otwiera mi to w końcu możliwość podjęcia się zajęcia. Odkładam plany na dalszy rok - przecież nie będę przez ten czas i tak marnować czasu. Małymi krokami osiągnę mniejsze cele, by osiągnąć ten większy. Spełnić się. Ja zyskam więcej czasu i dzięki temu zwiększę szansę na powodzenie. Są ludzie, którzy przy samej mecie rezygnują. Uczą się latami, by na końcu rzucić to, zmienić kierunek, bo nagle odkrywają co chcą robić i niekonieczne wiąże się to z tym co studiują obecnie. I nagle 3 lata gdzieś znikają. Myślałam długo i intensywnie - jeśli nie moja wymarzona dietetyka, to może serio - coś innego? Ale nie znalazłam takiej rzeczy, nie chcę studiować czegoś, czego tak naprawdę nie chcę. Robić coś na siłę. Wolę już robić coś tempem ślimaka, co wiem, że mnie zadowoli.
Tak poza tym wszystko płynie w swoim spokojnym rytmie.
Chcę szybko następny tydzień. A czas mija szybciej, kiedy ma się jakieś zajęcie.
Obietnice się składa po to, aby ich dotrzymać.

poniedziałek, 31 października 2016

142. Delikatny dotyk

Potrafisz dodać dreszczy, jednak wolę, kiedy zapominam o Twoim istnieniu.
***
Choć Ciebie nie ma, to czuję Twą obecność. Nie tyle co mentalnie, ale fizycznie. Nie widzę Cię, to i tak czuję ten delikatny dotyk, jak otula mnie ciepło i wiem, że nie muszę się niczego bać. Mija już tyle czasu... Nie było mi dane Ciebie nigdy poznać, w świecie równoległym za to jest inaczej. Sny zdradzają więcej i pokazują to, czego za dnia nie widzimy. Dzisiaj zapalę świecę dla Ciebie. 
***
Wiem dlaczego nie potrzebuję towarzystwa ludzi i dlaczego tak długo to trwa. Jakoś nadal nie zamierza puścić i się na to nie zapowiada. Wiem też, że właściwie wróciło moje zdrowie do normy, jest nocą większy problem z mięśniami okolicy ust, ale za dnia nie odczuwam większych objawów. Nawet już był dzień, w którym zapomniałam wziąć z rana tabletki. Jestem szczęśliwa, że skończyło się tylko na krótkich odpowiedziach i palcach, a powieka została nietknięta. Wiele razy mówiłam znajomym, że co jak co, ale wolę przestać mówić na jakiś czas niż mieć problem ze wzrokiem. Komunikować się mogę na wiele sposobów, ale jak mi siada na oczy to z automatu czuję się psychicznie źle. Nie mogę normalnie patrzeć przed siebie, nie mogę patrzeć normalnie na cokolwiek w świetle dziennym, grać czy pisać nie mogę mając ekran przed sobą. Staram się patrzeć jednym okiem, ale szybko męczy mi się kolejne, a ja nie mam siły by oko przymknięte mi się nie otwierało. Często przez to byłam nieobecna społecznie. Przeważnie byłam naleśnikiem w łóżku i miałam chęć mordu jak ktoś zapalał światło. Wtedy doceniłam jak ważnym zmysłem jest wzrok. Zwłaszcza, że teraz mogę podziwiać jesień. W tej porze roku i następnej, która nadejdzie czuję się najbardziej sobą. I cieszy mnie to, że okres, kiedy pizga złem jest dłuższy niż lato. ^^ Wracając do tematu oczu, to osoba zdrowa nie zrozumie jak serio cenne jest możliwość normalnego funkcjonowania, inaczej - świadomości, iż takie problemy nie nadejdą, bo najzwyczajniej w świecie ich nie ma. Możesz normalnie patrzeć, poruszać palcami, mówić godzinami - ciesz się. W wielu przypadkach u innych dochodzi jakieś świństwo psychiczne i bywa jeszcze gorzej. Nie radzą sobie z tym, że nagle problemy sprawiają najzwyklejsze czynności. Mnie na szczęście nic nie złapało, bo się nie dałam, po prostu nauczyłam się z tym żyć. Nie daję po sobie poznać, że jest źle. Nie potrzebuję lamentować jak mi źle, ciężko i ojej, jestem przecież taka delikatna! Ciężko, owszem, ale radziłam sobie jak było gorzej. Jestem jak każdy inny, tyle, że nie zawsze panuję nad własnym ciałem. Ale przecież niczym innym się nie różnię. A jak złapie to przejdzie, jak zawsze. ;)
Doceniam i dla mnie wspaniałymi zawsze będą ci, które nie zamiatają wszystko pod "dywan", a są świadomi błędu i przyznają z jakich to okoliczności albo, że jeśli coś się stało z ich winy to nie szukają winy u kogoś. Potrafią prosić o pomoc jak i zrozumieć drugiego człowieka, przeprosić za błędy. (I to w sumie tyczy się każdego) Swoją dumę warto czasami schować do kieszeni. Nie stajemy się kimś słabym tylko dlatego, że nie możemy wstać i ruszyć na własnych siłach, sami.
Jako czujny obserwator zauważyłam wiele rzeczy. Co się dzieje dookoła mnie, choć nikt nie użył słów. Jak nakręca siebie ten smutny szary tłum. Jak ludzie ograniczają siebie nawjazem. Jednak nie potrafię wszystkiego ubrać w słowa tak by nie brzmiało to jak totalny ból dupy. Może i wcale się z tym nie podzielę na samym końcu.
Póki co ja nadal czekam aż nadejdzie moment aż ruszę to co chcę. Za dwa tygodnie planuję zmiany. A tak to jestem no-lifem, bo mogę, bo chcę.
Nic nie jest od razu. Krokami już można nazwać ten codzienny, natrętny głosik w myślach.

środa, 26 października 2016

141. Zapalają się latarnie

Chcę się z Tobą integrować. Czasami. Ale najczęściej jednocześnie będąc tylko samej. 

***

Dzień szybciej się kończy. Zapada zmierzch, na ulicach zapalają się latarnie. Tłok ludzi znika. Wychodzą wtedy myśli, wspomnienia. Dobre i złe. Coś ciągnie Cię na zewnątrz. Woła. Chcesz iść pewnymi ulicami, ale na samym końcu nie decydujesz się na to. Idziesz inną, spokojniejszą. Myśli nie opuszczają. Zastanawiasz się jak to wszystko wygląda bez Twojej obecności. Czy pozwalasz sobie źle życzyć innym i szydzić? W jednym usprawiedliwiasz wszystko, że tak jest lepiej, sklejając bezsensowne i mało znaczące argumenty, w drugim cieszysz się z obrotu spraw. Ale czy aby na pewno? Są powody by o czymś uważać źle. I często są postawą obronną, by poczuć się lepiej, kiedy własne życie bywa chujowe. Jeśli jesteś świadomy swoich wad, postępowań, nie ignoruj tego. Przed samym sobą przyznaj to, a potem miej odwagę przyznać to innym. I nie tylko bliskim. Są osoby, które zasługują, by również to usłyszeć. Nie czyni to słabszym. Jesteś silniejszy.


***

Zastanawiam się czy przypadkiem encorton nie wpływa na mój stan psychiczny źle. Jestem ostatnio bez życia. Miastenia to jedno, ale wiele czytałam i się spotkałam jak ten lek oddziałuje na psychikę. Jeśli chodzi o zachowanie nie zauważyłam jakichś różnic. Ale mam objawy podchodzące pod depresję, gdzie wiem, że do niej raczej mi daleko biorąc pod uwagę moje samopoczucie. Także to wykreślam. Martwi mnie to trochę, bo chcę tyle rzeczy zrobić, a nie zauważam, kiedy mija pierwsza w nocy. Przestawiłam się na typowy tryb nocny. Do maja dużo czasu nie zostało, a ja stoję nadal na zerze. I choć zapał jest, wszystko krzyczy bym się ruszyła z tym, to nic nie mam ruszone. Nie podoba mi się to. Planuję też w końcu zabrać się za coś, co też odkładam z tygodnia na tydzień. Raz, że miastenia nadal mnie trzyma mocno (mam problem z pisaniem trochę przez palce), ale kiedy puszcza, to nadal nic nie robię. Wiem, że to muszę zmienić. Bardzo chcę zejść z dawki jaką biorę jeśli chodzi o sterydy, bo raz, że moje samopoczucie się mną bawi, dwa to chcę zejść z wagi. Im więcej biorę, tym więcej przybieram, im mniej, tym moja waga schodzi. I nie, bo wpieprzam za czterech, bo moje posiłki są małe, wcześniej jadłam nawet dwa posiłki za dnia (ale to udało mi się zmienić), nie mam zbytnio z czego rezygnować już, a waga stoi. Picie wody mi trochę pomogło, bo tu podkreślam, nie jestem obrośnięta tłuszczem, a zatrzymaną wodą w organizmie. Jestem spuchła od wody. I to najlepiej przedstawia moja twarz. Też moja kondycja jest zerowa stąd dlatego też tak wyglądam. Nogi jedynie jako tako są w normie i to widać, ale np. moja ramiona płaczą. Niestety w nogach nie odczuwam tak męczliwości jak w rękach. Jak objawy trzymają, to nawet za długie bawienie się w związanie włosów sprawia mi trudność, stąd wolę włosy rozpuszczone. Związuję tylko na noc. Wracam szybko do zdrowia, bo jeszcze nie tak dawno byłam niezrozumiała jak mówiłam dłużej, nie minął tydzień i jestem wstanie powiedzieć więcej niż przedtem, ale to jeszcze nie jest to co powinno. Z rękami trochę trwa to dłużej, ale planuję w weekend wybrać się na tor łuczniczy. Jak pogoda i zdrowie pozwoli. 
Tak poza życiem codziennym z chorobą, wszystko jest w porządku. Ruszyłam trochę pracę nad rogami, pozostaje mi je pomalować. Mam pomysły do czego mi się przysłużą. Czasami wyjdę do ludzi, ale jakoś nadal wolę spędzać czas ze sobą. Nawet jeśli widzę kogoś po dłuugim czasie znając mnie to rozumie, że w jeden dzień nadrabiamy miesiące. Nie muszę latać i okazywać, że mi zależy, bo to powinno być oczywiste. Jeśli jednak ktoś liczy na coś innego z mojej strony, bym pokazała to w inny sposób w jaki chce, nie czuć się ignorowanym - to proszę samemu to stosować wobec mnie. Zasada vice versa. Przede wszystkim zanim zaczniemy oczekiwać od innych, zacznijmy od siebie. I nie bójmy się słów, bo ja na przykład mam osobiście dość posługiwania się osobami trzecimi, waleniem żalów do innych, a nie zwrócić się bezpośrednio do kogoś z danym problemem. Albo dawanie dowodów, że zależy. Skończyłam z pewnymi rzeczami. 




Chcesz towarzystwa? Spędź czas ze sobą, bo to ze sobą kroczysz przez całe życie.

sobota, 22 października 2016

140. Dłuższe noce

Chodź i choć raz nie przejmuj się otoczeniem.
***
Choć już to mówiłam, to uwielbiam jesień. Nad nią mogę się rozpływać i zachwycać. Dłuższe noce. Jest kolorowo, a potem, kiedy wszystko traci swój kolor, ma dla mnie swój osobliwy klimat. Wiatr mi nie przeszkadza czy niska temperatura, bo mogę się otulić w ciepłe rzeczy. Nie jest gorąco, nie pływam, nie zdycham. Jest idealnie. I mam masę pomysłów. Nie lubię lata, jedyny plus taki tej pory to taki, że w tym okresie dużo się dzieje i można przebywać na zewnątrz dłużej nie obawiając się pogody. I jeździć nad jezioro. Cieszę się, że przyszłam ma świat, kiedy niby lato jest, ale już odchodzi i czuć jesień. Latem też mi się nic nie chcę, bo źle znoszę upały dzięki przyjmowanym lekom. I ogólnie ja i słońce się mało lubimy. Jednak nie do końca jest idealnie. Nie wiem dlaczego, możliwe, ze antybiotyk sprawił, że nie mogę zbytnio rozmawiać. Muszę odpowiadać krótko, bo jak wypowiadam słowa dłużej, jestem niestety niezrozumiała, jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony. I tracę władzę w obu rękach w palcach. Trochę mnie to niezadowala, bo znowu muszę czekać aż przejdzie. Nie mogę ruszyć pewnych planów. Za to w innych mi to nie przeszkadza. Trochę tworzę, czuję powoli zbliżający się klimat halloween jak i świąt, bo pomimo, że nawet listopada nie ma, to w sklepach już znajdziemy świąteczne ozdoby i rzeczy o tej tematyce. Cóż. I bardzo podoba mi się jak potoczyły się pewne wydarzenia. Nie wszystkie, zdecydowana za to większość. Na dniach szykuje mi się coś fajnego i mało mam czasu by wszystko ogarnąć. Więc dzisiaj wyjątkowo nocą nie będę przesiadywać w grze. Azphelumbra!
Nie życz komuś źle, bo słowa obrócą się przeciw Tobie. Słowa mają moc.

sobota, 15 października 2016

139. Kolorowo wokół mnie

Nocą zawsze wydawałeś mi się bardziej towarzyski. 

***

Świeże powietrze wypełnione dobrą energią. Kolorowo wokół mnie. Żółte i pomarańczowe liście na drodze. Przelatujące nad głową kawki i gawrony. Oby to się jak najdłużej trzymało. Jak nadal będzie tak ładnie to mam nadzieję w końcu iść w plener z pomysłami. Też jak widzę bawiące się dzieci na dworze pomimo pory roku to jakoś nie tracę wiary w przyszłe pokolenia. Ostatnio przechodziłam obok gromadki dzieciaków, które umawiały się kim kto jest. Ninja, zabójcza ninja, wojownik, czarodziej. Aż przypomniało mi się, jak ja też tak biegałam z długą gałęzią. Kąciki ust same wtedy mi się uniosły.
 Jako czujny obserwator zauważyłam co mnie przeraża - jak dużo ludzi unika zachowań, pewnych rzeczy obawiając się społeczeństwa. Boją się podjąć działań, które nie jest akceptowane. Smuci i jak pisałam - przeraża mnie to jednocześnie. Również jako czujny obserwator widzę co się dzieje. I nie, jak się zjebało, to tak musiało być. Żal mi tylko, że nie zostało docenione ile serca i siebie w to wszystko włożyłam. Tak poza tym nic. Mój świat nie kończy się na czubku nosa i nie mam klapek na oczach. Także, no...
Boję się podjąć jednej rzeczy, do której już się przymierzałam, ale nie wiem jak moja towarzyszka miastenia to zaakceptuje. A nie chcę podejmować się czegoś by zrezygnować za trzy dni, bo ciało mi nie pozwala. Serio, to okropne uczucie jak chce się coś powiedzieć, ale ktoś nie rozumie już twoich słów i starasz się to powtórzyć mówiąc wyraźniej, pomimo, że mięśnie na to nie pozwalają. Brzmię wtedy bardzo dziwnie. Taki jeden przykład, ale tego jest zdecydowanie więcej i większości mięśni szkieletowych. Moim przekleństwem są wszelkie mięśnie twarzy. Teraz jest lepiej, do zdrowia potrafiłam wracać od 2 tygodni do półtora miesiąca jak nie dłużej. I długo odczuwałam skutki po nasilonych obawach. Teraz wracam do zdrowia w 2-3dni i jest już dobrze. Jednak i tak pozostaje mi to co na chwilę obecną. Moment by ruszyć wyczuję. Nie zamierzam się poddać chorobie a poszerzać sobie granicę, która mnie zadowoli. A na to będę pracować tak długo, aż będzie trzeba. Jesień napawa mnie bardzo pozytywną energią. I idę to wykorzystać. ;)


Omnia - Mabon <3


Zamiast oczekiwać ruchów od innych, sam się ich podejmij. (serio)

niedziela, 2 października 2016

138. Intuicja

Nie pośpieszaj mnie. Wszystko nadejdzie w swoim czasie.

***

Czas zacząć budzić się do życia, ruszyć w końcu rzeczy, które czekają. Miastenia nie pozwala mi na wiele niestety, ale mam dość czekania aż usunie się w cień. Chęci i zapał jest. Żyję trochę tym co będzie za miesiąc, dwa... Jakoś tak bardzo chcę by ten miesiąc przeminął szybko. Nie mogę jednak pozwolić by dni przemijały.
W pewnej kwestii jestem mega rozczarowana, ale no trudno, jakoś tak czułam, że tak to będzie. W innej bardzo podoba mi sie zwrot akcji.
Przedwczoraj miałam masę wspomnień, bo przyszło mi robić porządki na poprzednim telefonie. Szkoda, że ludzie nie dotrzymują danego ci słowa. Nie minęło dużo czasu, a różnica jest tak ogromna. Cóż. Nie chcę o tym myśleć. Jest jak jest. Strasznie nie lubię, kiedy intuicja wie lepiej i to od samego początku. Tym razem ta jesień będzie spokojna i mogę się nią delektować. Zawsze będzie osoba, która z dupy będzie mieć do nas coś za złe, tworzyła nasz obraz, który nigdy nie istniał. I współczuję takim osobom, że tak żyją.
Teraz czas by tworzyć dobre wspomnienia. Póki co idzie mi dobrze, może nie wszystko się ułożyło jakbym chciała, jednak są inne wyjścia.
Czas działać.

Nie szukaj błędów u innych, kiedy swoich nie zauważasz.

środa, 28 września 2016

137. Jesienny wiatr

Otul mnie, pozwól odetchnąć. Uczyni mnie to silniejszą. 

***

Jesienny wiatr. Przypomina o letnim śnie. O upragnionym, zagubionym dotyku. Każdej nocy ten sam dreszcz. Ten sam obraz. Czas, kiedy emocje opadają. Wszystko staje się spokojniejsze, chłodne. Mgła pozwala zasłonić przeszłe dni. Przeszłość... Jakim jest wspomnieniem? Mgłę się podziwia, ale się w niej nie stoi, bo nic dookoła nie widzisz. Idąc mając mgłę dookoła nie widzisz wszystkiego. Tych wirujących liści. Nie rozczaruj się, kiedy mgła opadnie.
W równoległym świecie inne decyzje zapadły. Może tam nie jesteśmy wspomnieniem dla siebie?
Chwyć mnie za rękę. Podążajmy czując teraźniejszą porę. 

***

Jestem stworzeniem jesienno-zimowym. Jak tylko wyzdrowieję do końca to planuję iść w plener. Nie wyleczyłam się do końca i odczuwam tego skutki. Chyba zaczyna się przygoda z powieką, ale oby nie. Robię wszystko by ten proces cofnąć, ale jak się stanie, znowu pozostaje mi czekać. Chcę medal cierpliwości, halo. Odcinam kolejne źródło moich nerwów. Nauczyłam bycia i załatwiania spraw po spokojnemu, choć były dni burzliwe. I w samotności chcę delektować się tym co za oknem. Mieliście swoje lato, ja mam swoje ukochane chłodne dni.
Przypomniałam sobie dzisiaj, że jak był bal przebierańców w podstawówce to byłam królową nocy. Miałam na sobie sukienkę ze złotawym połyskiem i poprzyklejane gwiazdy i księżyce, które wyszły z rąk mojej mamy. Obudził mi się pomysł z tym związany i połączę go z tym co wytworzyłam dzisiaj. Tylko no, fajnie by było gdybym wcześniejsze szkice i pomysły zrealizowała najpierw. Ale postawiłam, że nic nie ruszę póki nie osiągnę jednego celu. Topornie mi idzie. Tak jak metabolizm rozbujałam i efekty odczuwam po krótkim czasie, tak wmuszanie picia wody idzie mi ciężko. Raz udało mi się wypić 4 szklanki, to połowa taka tego ile chcę pić dziennie. Jak jestem w kuchni to staram się wypić, gorzej jak jestem zajęta i nie pamiętam tego. Dzisiaj wypiłam dwie szklanki i kakao. Słabo. Idzie mi to lepiej, kiedy mam dodatki do wody, np. syrop. Ale się skończył i mi już nie idzie tak ładnie. .-. Jak uda mi się pilnować i wprowadzić to już w normalność, efekty będą. I ja na nie czekam. Wtedy dopiero ruszę kwestię szycia. Jest mi też z czymś ciężko, w innej kwestii mam mieszane uczucia. I mam dość wybaczania i chowania tego, że mi przykro. Nie mam na to psychy już. By uczyć się cierpliwości wymagane są stalowe nerwy i bardzo ciężkie lekcje. I choć ta cecha jest mi przypisywana, to serio, wielkim kosztem. W wielu kwestiach mi się aż wyczerpała i nie umiem wznowić, oszukiwać się nadzieją.
I właśnie, przypisywanie mi nie moich czynów i cech jest słabe. Serio. I tworzenie obrazu mnie, który nie istnieje. Smutne, że się jednak wierzy w takie bzdury. Cóż.
Unikam kompa, bo jak odpalę moją ulubioną serię, to szybko nie skończę.
I nie przybiłam piątki z Gonciarzem, ale za to się przytuliłam. ^^ od poniedziałku towarzyszą mi bardzo pozytywne emocje. I nie tylko z wydarzenia w protokulturze.
Tak jak latem mam coś w stylu "snu letniego", tak teraz zaczynam się budzić.

Świat jest dookoła nas, nie kończy się na czubku nosa.

niedziela, 25 września 2016

136. Kolorowe lasy

Chwytam się Ciebie licząc, że tym razem nie będziesz złudzeniem.

***

Wychylam się trochę ze swojej skorupy. W końcu oczekiwana pora roku. Kolorowe lasy, liście gdzie popadnie, spacerki nocą, mgła (szczególnie wieczorem), ciepłe coś do picia, kocyk i nikt nie zarzuca mi, że tylko w domu siedzę, bo tak, bo tak chcę. Jednak zima najbardziej w moim serduszku. Nadal trwa okres, gdzie do szczęścia wymieniam się ledwo dwoma słowami z człowiekiem. Czasami mija, czasami nie. Dzięki temu widzę więcej. I powiem, że bym się nie spodziewała, ale trudno zatrzymać coś, co już trwa. Ja nie jestem już tylko dla innych. I nie od dzisiaj, nie od paru dni, a leci prawie rok, kiedy w końcu z tym skończyłam. I tak serio, a nie kończyło się tylko na gadaniu. Jednak nie oznacza to, że kogoś mam gdzieś, jednak smutno mi powiedzieć, że tak ludzie uważają, bo przestałam biegać i ganiać za nimi. Widzę przez to również więcej, niż wcześniej. Zwłaszcza teraz. Też nie mogę patrzeć na to co się dzieje w moim pięknym, cebulowatym kraju. I czytam coraz to głupsze argumenty o tym, o czym tak głośno. Nie skomentuję, bo brak słów. Za dużo by pisać o tym jak jestem tym oburzona.
A tak poza tym delektuję się tą chłodniejszą porą, bo wróciłam do zdrowia. Nie do końca, ale jednak. Trochę osłabiona jestem i odmawiam wielu rzeczy bojąc się, że nie będę mogła mówić czy widzieć. W końcu też będą tańce na bractwowych spotkaniach. Też cieszy mnie jedna rzecz, bo dzięki niej odsunęłam pewne rozważania i plany. Takie światełko w tunelu.
Coraz bardziej udaje mi się wprowadzić w życie pewne zmiany. Czuję się z nimi lepiej, taki powolny krok do planowanego efektu. 
Jutro może uda mi się przybić piątkę z takim jednym mieszkającym w Japonii. ;)






 Tak jak pozwoliłeś siebie zapamiętać, takim w pamięci pozostaniesz.

wtorek, 20 września 2016

135. Robię pauzę

Ćwiczę to jedno słowo, by nigdy nie zawahać się je Tobie wypowiedzieć.
***
Doszłam do wniosku, że robię pauzę. Dzisiaj już nasunęły mi się plany na dalsze poczyniania. Nadzieja odżyła. Gdzie indziej gaśnie. Mam wrażenie, że moje słowa zapisane w ważnej rzeczy coś znaczą tylko dla mnie, pomimo, że ta rzecz już nie należy do mnie. Cóż. Póki co to tylko moje stwierdzenia. Tak to choruję, złapało konkretnie i liczę na to, że nie oberwie się mięśniom twarzy. A skoro choruję to zawsze, kiedy nadchodzi jesień, także druga po zimie ulubiona pora roku przybyła! Może tej nocy uda mi się pospać dłużej.
Jeśli chcesz umieć to co nieliczni to naucz się szczerości.

niedziela, 18 września 2016

134. Przed snem

Śnij dobrym snem. Będę tej nocy Twoim strażnikiem.
***
Zapada noc. Ogień trzaska wysyłając ku górze swe płomienie. Niektórym kojarzą się ze złem, piekłem, destrukcją. Ja w tym widzę piękno, potężny żywioł, który równie szybko potrafi być słaby. Rozglądam się po swoich towarzyszach. Choć każdy z nas ma inną historię, inne cele, inny własny świat - łączy nas jedno. I ku temu zmierzamy razem. Bo tak jesteśmy silniejsi niż w pojedynkę. Bo dzięki temu należymy do czegoś większego. Bo dzięki temu nie upadamy. Nie mogę mieszać się w spory innych frakcji by zapanował pokój. Ale mogę zrobić coś o wiele lepszego. Niech tylko nadejdzie dzień i kolejny dzień wędrówki.
***
Jeśli popełnimy błąd za pierwszym razem, może zostać nam to wybaczone. Jednak jak popełniamy go ponownie, to już z wyboru. Choć słowa trochę inaczej brzmią, znaczą to samo. A ja z tym się zgadzam. Jeśli coś uważamy za błąd, nie chcemy go popełniać, dlaczego go wciąż powtarzamy jak jesteśmy tego świadomi? Ot, hipokryzja. Uczymy się świata każdy tak samo jak jesteśmy mali, potem dorastamy i sami już się go samodzielnie uczymy. Jednak właściwie prawie każda rodzina uczy wartości. Moimi głównymi są prawda, uczciwość, szczerość. Są dobrym budulcem każdego fundamentu. Szczególnie zaufania. Nie pojmuję, kiedy ktoś jest tego pozbawiony. Warto zadać sobie pytanie - czy my byśmy chcieli być okłamywani, oszukiwani, kiedy komuś ufamy i mu wierzyliśmy? To serio, przykre uczucie, kiedy się traci to, w co się wierzyło, a nigdy nie istniało. I każdy powinien był zrozumieć jak bardzo to przykre. Tak samo dla innych zaczynamy być niczym anioł, by zagłuszać swoje błędy, chcąc odkupić winę. Ale przecież można inaczej. Dla innych owszem być jak najbardziej dobrym i już nie bawić się w gry, a dbać o wartości, ale paląc za sobą most nie jesteśmy nikim lepszym, choć mogłoby się tak wydawać. Odkupimy winę tylko naprawiając swój błąd, gdzie został popełniony, osobie, której zadaliśmy cios. Nie bądźmy ślepcami. Niewyjaśnione sprawy warto rozwiązać. Stworzyliśmy już podły obraz siebie komuś. I siebie samych takich nie chcielibyśmy by znać. To po co tworzyć takich siebie innym i nie dać się poznać z lepszej strony by zacząć budować fundament? Nawet jeśli będzie to wyboista i długa droga - sami sobie na to zapracowaliśmy. Warto podjąć się wyzwań. Raz, że czyni to nas wytralszymi i silniejszymi, dwa to zawsze z tego jest zacna nagroda. Tak samo choć jeśli ktoś jest agresorem i robi źle wobec kogoś, a swoje winy zwala na tą osobę, gdzie właściwie nic ta osoba takiego nie zrobiła, nagle jest złem przeklętym? Serio, to daje poczucie bycia kimś lepszym? Nagle się jest czystym? To brak szacunku dla drugiej osoby i dla samego siebie. Hipokryzja. Ot co.
A dlaczego to piszę? Jako rada, dla samej siebie również. Nie piszę nigdy tego w co sama nie wierzę, nie wprowadzam w życie. A może dzięki temu dam coś do myślenia i już wprawi mnie w to dobry nastrój. Ej serio, twórzmy świat piękniejszym.
Uświadomiłam sobie, że jeśli ktoś chce coś popsuć i nie zamierza nic z tym zrobić, to się psuje na całego. Ja mam dość biegania za ludźmi, dla których przestaję istnieć i się upominać. Wybór padł. Szkoda tylko, że nie została doceniona moja ciężka praca. Zostało mi przedstawione ile znaczę. Także cóż. Jeszcze nie raz zostanie mi doznać tego. Stąd też szkoda, że mało kto podejmuje się naprawy własnych błędów. Jeśli nie potrafimy przerwać koła i nadal jesteśmy gnidami, to nimi pozostaniemy na wieki wieków i plucie w brodę potem nic nie da. :v
Wiele rzeczy mnie inspiruje do pisania. Ostatnio znowu miewam dni, kiedy chcę pobyć sama. Jak ktoś chce spotkania, nawijania przez tel nie odmawiam, ale się nie wychylam. Czas naładować baterię.
Zostawiam TO.
Na na zewnątrz wyglądaj jak chcesz, tylko nie zgnij w środku.

poniedziałek, 12 września 2016

133. Unikam ludzi

I pomyśleć, że są dni, kiedy spoglądam i Cie oczekuję, są dni, kiedy Cię potrzebuję.
***
Mam momenty, kiedy ludzi kocham? bądź dosłownie nienawidzę. I dzisiaj mam dzień, gdzie raczej ich unikam. Powoli dociera do mnie smutna prawda, że klapki na oczach potrafią zranić bardziej. Z kim się zadajesz, takim się stajesz. Ja nie mam sił, by uświadamiać. Bądźmy odpowiedzialni za swoje czyny. I przede wszystkim nie bądźmy hipokrytami.
Czasami liczę na to, że ktoś otworzy oczy i serio dotrzyma mi danych słów. Sprawi by świat był dobry, taki, jakim chcieliśmy go budować. Serio, zacząć od nowa. Jednak tyle osób i tyle obietnic... Czas z pamięci wyrzucać to wszystko. Jednak ludzie swoje niepowodzenia wolą przeobrażać w nienawiść do rzeczy, które nie są temu winne. Jeśli jesteśmy świadomi błędów, dlaczego nic z tym nie robimy? Bo szkoda zachodu? W takim rozumowaniu niczego się nie dorobimy. Rzeczy materialne nie dadzą szczęścia. Demony tylko czekają, aż je nakarmimy i stworzymy obraz zupełnie inny od realnego.
Mam pomysł powoli co chcę tworzyć. Jednak dotarło do mnie coś, co trochę odbiera mi przyjemność tworzenia. Nie rzucę się na głęboką wodę, bo skończy się kolejną nieudaną próbą. Ale z dnia na dzień robię małe kroczki. I naszla mnie ochota nauki na coś od czego uciekałam. I też od wczoraj jest światełko. Kto wie, może to sprawi, że nie zrezygnuję.
Jeśli chcesz być ślepy, bądź, ale nie płacz innym o swoich niepowodzeniach.

poniedziałek, 5 września 2016

132. Ciężko stwierdzić

Ciężko stwierdzić czy jest lepiej, kiedy jesteś czy, kiedy Cię nie ma. Mi osobiście bardziej pasuje ta druga opcja.
***
Kim jesteś? W sumie to nieistotne, kim, ważne, że nie czynisz źle. Zgodnie z sumieniem.
Nie obchodzi mnie Twoja historia. Opowiesz ją, kiedy będzie czas. Przecież to jest przeszłością, zamkniętym rozdziałem, liczy sie to kim jesteś teraz. Nie obchodzi mnie kim byliśmy dla siebie kiedyś. Ważne kim jesteśmy teraz. Historie swą opowiesz niczym powieść, a ja będę z zapałem jej słuchać. Jednak skupmy się na tym co dzieje się dziś. Nie bójmy się robić tego, co kochamy. Pracujmy nad sobą, zdobywajmy własne szczyty. Potem odpocznijmy i zajmiemy się tym, co już nieistotne.
Choć czas mija tak samo, coraz mniej usta się otwierają. Wybór padł dawno temu, nie ja go podjęłam. Więc rób co uważasz.
A tak to próbuję wdrążyć w życie to co chcę od dawna i mam nadzieję, że nie skończy się na nieudanej próbie. Chcę zająć się tworzeniem elementów do zbroi, ale nie chcę ciąć pianki póki nie zadowolę się wykrojem, że to na pewno to i nie będę chciała zmieniać. Na początku miało być co innego, ale no już, trochę się zainspirowałam innymi modelami i teraz nie wiem jak i co. Czasami jak coś widzimy z dystansu widzimy więcej. Polecam, bardzo przydatne.
Nie zapamiętuję rzeczy i ludzi niepotrzebnych mi do życia.

czwartek, 1 września 2016

131. Każda droga

Każda droga porozumienia jest dobra, zamiast palić mosty, napraw je.
***
Przechodzę znanymi, ale za to jednocześnie obcymi korytarzami. Czuję, jak się duszę, jak odbiera mi siłę, szczęście. Nie mogę dalej zwlekać. Muszę opuścić to miejsce. Nie ma w nim już nic, co by mnie trzymało w nim. Rozważam odejście, gdyż po co się gdzieś pchać, skoro pomimo  obecności, nie istniejesz? Bezsensu. Moja droga mija się z tym powoli.
Pozwalasz sobie odejść w nicość, palić się jaskrawym płomieniem. W moich oczach jesteś samobójcą, pomimo, że żyjesz. Jednak wewnętrznie Cię nie ma. Nie istniejesz. Tak właśnie zniknął jeden z malutkich światów, który sam unicestwiłeś.
***
Uświadomiłam sobie kolejną rzecz i jeszcze wiele innych. Skoro tak jest i nie wygląda by się zmieniło, postanawiam sama związać sobie ręce. Otóż nadszedł czas. Zaś w innej kwestii liny mogę przeciąć. Zaczynają doskwierać mi obawy.
Ze zdrowiem z dnia na dzień lepiej, co mnie cieszy. Nadzieję, którą dawno temu utraciłam powoli odzyskuję. I milucho na serduchu się robi, kiedy jest milusio. No inaczej tego nie ujmę, po prostu. :3
Robiłam też jakiś czas temu porządki i wyrzucałam rzeczy, które nie mają wartości sentymentalnej. Lubię chomikować, ale nie pozwala mi na to pokój i to jest złe. Jak emocje potrafią przy tym skakać jest zadziwiające. Mam stare notesy i kartki zapisane nie tylko moim pismem, rzeczy, które są teleportem i wywołują eksplozje wspomnień. Meh. Wtedy wydawało mi się wszystko łatwe. Teraz... Jest łatwiej. I przede wszystkim lepiej.
Znalazłam niedawno i czasami słucham, mimo wszystko ulubiony main theme aiona. Utworek.
Wszystko wraca. Czyny też.

sobota, 27 sierpnia 2016

130. Nie potrafię kontrolować

Nie potrafię kontrolować Twoich czynów. I nikt chyba nie potrafi tak namieszać jak Ty.
***
Póki nie doświadczyłam, tak nie wiedziałam jak mnie to wkurza. Czuję jak emocje rosną i jak bardzo nie panuję nad tym. W sumie panuję, ale nie potrafię tego kryć. Wkurzam się na samą myśl. Też tak jak przy innych otwarcie mówię o swoim zdaniu, tak zaskoczyło mnie to jak unikam dzielenia się tym czasami, wiedząc jaką gównoburzę wywołam. Kiedy to się stało? Jednak nie uciekam się do kłamstw, tylko by uniknąć czegoś bądź mieć inny powód z dupy. Cóż. Po prostu nie mówię, jeśli nie muszę albo wprost nie zostałam o to spytana. Specjalnie też niczego nie zatajam. Też odkryłam, że mi wiele do szczęścia nie jest potrzebne czy do życia. Podoba mi się to jak jest. I zamiast mieć ból dupy, bo komuś się powodzi, to ludki proponuję zainteresować się własnym życiem i zrobić by też się powodziło. Bo co Wam da, że komuś za plecami (!) nawciskacie nieprzyjemne rzeczy, przyczepicie łatkę. Wcale przez to życie nie jest lepsze. Zamiast być smutną bułą, serio lepiej zrobić coś dla siebie by się powodziło. Bo taki ktoś jak szatan nie istnieje moim zdaniem. Ktoś kto popycha do złych czynów, traktuje ludzi jak marionetki i każe im robić to co on chce i jeszcze dodać sobie co tam jest mu przypisywane. Może i człowiek jest zły z natury, ale nikt inny nie odpowiada za nasze czyny jak my sami. Coś źle zrobiłam? To ja za to odpowiem, mój czyn, mój błąd, ja mam przez to problem i na nikogo nie zwalę. Bądźmy odpowiedzialni za swoje czyny. Przede wszystkim bądźmy świadomi tego co robimy, bo być ślepym i jak dzieciaczek w przedszkolu pokazywać paluszkiem, że to kto inny zrobił, że to tej osoby wina, pomimo, że jest inaczej jest słabe. Bo ciężko przyznać się samemu sobie, że źle zrobiliśmy. A to przede wszystkim ważny krok, by iść ku lepszemu.
Także jestem w trakcie realizowania planów. Brakuje mi przestrzeni, ale sobie poradzę. Wracam do wirtualnych światów. Postawiłam sobie cel i wlaśnie zamierzam się za to wziąć jak skończę pisać. Serio, jest dobrze. Tak stabilnie, spokojnie, aż miło.
Jeśli możesz zrobić coś dobrego, nie wahaj się.

czwartek, 25 sierpnia 2016

129. Byśmy mogli

Byśmy mogli się spotkać, gdyby nasze światy były bliżej siebie.
***
Chciałabym poruszyć wiele tematów, wiele omówić, nawijać, póki nie wyjaśnię tego, co myślę. Ale po co? Nie zmieni to przecież nic, możesz się zgodzić, albo myśleć inaczej. Ale co mam zrobić, kiedy osoba myśląca podobnie jak ja, jest nieosiągalna tak jakbym chciała? Jednak warto czekać, przynajmniej teraz. Chciałabym w tym momencie wiele. Znów uciekam się do snów, w nich przynajmniej jest to, czego mi brakuje.
A tak, aktywnie spędzam czas. Może w tym tygodniu sięgnę po nożyczki i będę się bawić w szycie. Chcę się czymś zająć, by nie czuć tej niebezpiecznej mieszanki. Poprzednie myśli wróciły i kłócą się niemiłosiernie z tym co jest teraz. Teraz to nieistotne. Teraz nie ma sensu o tym mówić. Mogę rzec chyba, że jestem obecna tylko w połowie.
Trzymaj mnie blisko, nie pozwól odejść, patrz jak płonę.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

128. Nocne podróże

I gdy byś nawet prosił godzinami, błagał na każdy możliwy sposób, nie wpuszczę Cię do środka.
***
Najbardziej chyba nienawidzę momentu, kiedy w środku czuję jakby ktoś potraktował mnie mikserem. Wielka poplątana sieć, która pomimo starań, nie będzie w takim porządku jakim chcemy. Czuję się mordercą. Bo wiem, co się dzieje, ale pozwalałam temu umrzeć. Teraz ciężko mi przetrzymać to dłużej. Tak jakby tego jednego elementu miało mi już zawsze brakować. Wynika, że to ja jestem temu winna. Gdybym tego nie robiła jednak, bardzo bym siebie skrzywdziła. Chaos niby tak poukładany, ale w swoim osobistym nie potrafię się odnaleźć. I nie mówimy o przykrych emocjach, może poza tęsknotą, która nocami uwielbia mi doskwierczać.
***
Właśnie jest czwarta nad ranem, jeszcze czeka mnie ok 2,5h podróży tlk, wracam z Łodzi. Trochę już mi tęskno za towarzystwem. .-. Wyglądam ponoć zdrowiej, lepiej, dobrze słyszeć, że to widać. Moje samopoczucie również coraz lepsze.  Muszę sobie lepiej organizować czas, by mieć skończoną pracę nad którą tak siedzę. Oglądam sobie świat zza okna, czekam kiedy będzie świt. Bardziej prawdopodobne, że to ujrzę, niż sen mnie złapie. Choć jak tu spać, kiedy słyszy się coś, co potrafi mi godzinami w uszach grać.
Najbardziej słuszna rada, której powinno było się słuchać, to ta z serca, nie uszu.

niedziela, 14 sierpnia 2016

127. Trzymam się

Trzymam się Ciebie mocno i nie zamierzam puszczać.
***
Dziwne uczucie, z którym się nie spotkałam. Palce przechodzące przez klatkę, tak jakby jej nie było. Może faktycznie nie istnieje, a ja boję się, że znów się w niej znajdę? Nie pragnę wielu rzeczy, powoli jak ślimak dążę do wyznaczonych sobie celów. Uczę się świata codziennie od nowa. Gdyby coś przestawało się poznawać, tylko dlatego, bo twierdzimy, że już znamy doskonale, nie byłoby nużące? Kiedy byśmy odkryli, że to co było nie było nam obce, już dawno temu, niezauważalnie jest nieznane? Inne...
W końcu nie istniejesz już wampirze zabierający mi energię życiową.
W planach mam wiele pomysłów, ale gorzej z chęciami ostatnio. Co na coś się decyduję, tak coś ulega zmianom, przeważnie przez moje zdrowie fizyczne, co mnie irytuje. Z miastenią lepiej, na nowo jest dobrze i tym razem tego szybko nie zmienię. Żeby było śmiesznie, noga nadal trzyma. Czasami nie wiem jak powinnam prawidłowo chodzić i przechodzi mi przez myśl czy ja chodzę normalnie. xD ale chodzę i wychodzę do ludzi. Sierpień szybko mi mija. Łażąc po internetach odkryłam, że ludzie są ograniczeni. Nie wszyscy, ale kręcę głową z niezadowolenia czytając czy słuchając pewne rzeczy. Mam też ostatnio ciężki okres i jak zaklęcie powtarzam słowa, że będzie dobrze. W końcu słowa mają moc.
Żadnej muzyki nie wstawiam nowej, bo aktualnie gwałcę cały czas dwa poprzednie i ani mi myśleć o tym, by to zmienić. ^^
Żyj własnym życiem, nie kradnąc cudzego.

środa, 3 sierpnia 2016

126. Jest dobrze, tak jak jest teraz

Nie pocieszaj mnie. Przecież już niczego to już nie zmieni. Jest dobrze, tak jak jest teraz.

***

Nie zauważam, kiedy wbijam paznokcie w swoją skórę. Kiedy znów uciekam do mojej rzeczywistości. Biegnę ile sił w nogach, by tylko zaznać wolności, której tak pragnę. Przestaję czuć w końcu ból. Muszę zostawić, to czego nigdy nie było dane mi poznać, żyć tym, co będzie teraz, zacząć na nowo. Choć je widzę, wiem, że są wytworem mojej wyobraźni, gdyż one żyją we mnie. Pragną, bym nakarmiła je tym, czego tak bardzo unikam. Nie pozwolę im wyjrzeć na świat przez moje oczy. To coś, czego one tak bardzo pragną. Chcę mieć kontrolę nad swoimi czynami. Chcę powstrzymać ten przepływ sił zanim będzie za późno. Zemsta nie da mi pocieszenia, nie da ulgi. Więc co dalej? Nie jestem niewolnikiem. Niespełnionych marzeń. Złudnej nadziei. Własnych oczekiwań. Zdradliwej przeszłości. Własnych demonów. Czas zacząć na nowo, tak mi mądrze radzą. Tylko czy ja potrafię? Owszem. Kiedy mam Cię u boku. I niech to będzie moją drogą ucieczki, drogą do niezależności. 

***

Co z nogą lepiej, to zaczyna być co innego. Powoli mam tego dość, bo chcę trochę aktywniej spędzać czas poza domem. Właściwie wszystko jest ok, nie mogę się przyzwyczaić do wolności. Czuję się jakbym kiedyś była zniewolona, ale uciekłam od tego. I z pomocą bratnich dusz, udało mi się pokonać więzienie. Tak sobie myślę, że mogłoby mi się to udać wcześniej, zamiast pewnych słów ścigających klatkę, mogłam już wcześniej użyć tych. Już wtedy rodził się bunt. I kto wie, może już wcześniej bym uciekła. Póki co pozwalam by dni przemijały. Na nowo muszę zwiększyć dawkę, bo za szybko zeszłam. I choć grę przeszłam (;_;), to póki co czas umila mi taki pewien były niewolnik o białych włosach. W końcu było mi dane przeżyć historię, która działa się w DA2. ^^ 









Nie wyobrażam sobie nic gorszego od życia bez Ciebie.

sobota, 30 lipca 2016

125. Na tyle dobrze

Znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć dlaczego nie darzę Cię sympatią.
***
Miałam plany by napisać posta na jakiś konkretniejszy temat, ale zrezygnowałam. Powód sobie zostawię. No już, trudno. A tak to nic się nie zmieniło. Nadal mam coś w rodzaju ludziowstrętu i chwała tym, którzy to rozumieją. Bo już trochę trwa.  Tęsknię tylko tak trochę za kimś, kto dopiero będzie za miesiąc. Tak trochę cicho w tym domu. Jutro sprawdzę, czy mogę normalnie chodzić. Bo jak tak, to nadrobię ten czały czas siedzenia w domu. Można by rzec, że trochę zatrzymałam się w czasie i patrzę jak ludzie pędzą, nie oglądają się, nawet nie wiem czy mają w tym wiekszy cel, czy "no bo tak trzeba". Nie chcę ogarnać pewnych rzeczy, niech cały ten nie mój bałagan w końcu zniknie. Chcę usłyszeć przyjemnej ciszy.
Bring Me The Horizon - Go to hell for heaven's sake ( tytuł piosenki mówi już wiele)
Rozsiewając truciznę, zadbaj o to, by tylko Ciebie zabiła.

poniedziałek, 25 lipca 2016

124. Chyba mogę mówić o szczęściu

Na sam Twój widok się uśmiecham, kiedy tylko jesteś blisko, chyba mogę mówić o szczęściu.

***

 Moja ścieżka jest długa i ma mnóstwo zakrętów. Czasami się zgubię, czasami z niej zboczę, pomimo tego, że cały czas mam ją przed sobą. Ale to moja droga, nikogo innego. Czasami z kimś się przecinała, kogoś ścieżka przylegała do mojej, jednak to nie czyniło mojej drogi kogoś. Było to coś mojego, własnego. Ostatnimi czasy chodziłam i bardzo błądziłam, kiedy było ciemno, starałam się tym samym krokiem ją pokonywać, ale nawet nie wiem, kiedy ją zgubiłam i kroczyłam jakąś boczną, pełną kamieni i szkła. Pokaleczyło moje bose stopy i byłam już na krawędzi by się poddać. Każdy inny krok sprawiał mi wiele bólu. Myślałam, że dalej nie dam rady iść, odnaleźć mojej drogi, której powinnam była się trzymać cały czas. Zaczęłam tęsknić za tym równym terenem, wolałam już pokonywać zakręty, które nie mówiły co jest za nimi. Postanowiłam odpocząć, usiąść i zregenerować siły. Zaczęłam szukać odpowiedzi na pytania, szukać mojej wydeptanej ścieżki. Postój ten przypomniał mi o pewnych faktach - moja ścieżka prowadziła przez las, który mnie chronił, sprawiał, że nie czułam samotności, a ta, na której stawiałam kroki nie miała ani jednego drzewa w okolicy. Już miałam jakiś szlak. Czułam się na nowo spokojniejsza, wiedziałam już czego mam szukać. Długo tak chodziłam, starając nie zwracać się uwagi na pokaleczone stopy. Gdy mijałam pojedyncze drzewa, potem małe zagajniki, wiedziałam, że jestem blisko. W końcu odnalazłam las. Czułam się w nim obco, jednak byłam pełna nadziei, że to ten odpowiedni. Teraz pozostało mi błądzić w nim, między drzewami szukać wskazówek. Z czasem zaczęłam czuć spokój, znajome uczucia, których dawno nie odczuwałam. Byłam blisko. I nie wiedzieć kiedy, pode mną była ona - długo wyczekiwana, zgubiona moja ścieżka. 
Nasuwa się pytanie - czy te inne drogi, nie były moimi ścieżkami w takim razie, skoro przecież stawiałam na nich kroki, a jeśli żadnej nie było, to czy nie zaczęłam tworzyć własnej? Otóż nie. Była to jakaś droga, ale łatwo było zboczyć, zataczać koła, błądzić, bez celu. Bym nigdy przez to nie odnalazła siebie, a wiecznie błądziła szukając sensu i czując się obco. Nie miałabym celu, łatwo bym się poddała. Z czasem bym szukała równego terenu i co jeśli bym szła czyjąś ścieżką, nawet taką, przez którą kroczy tyle osób? Nie czyni to tej ścieżki moją własną, którą chcę pokonywać sama, czuć niepokój tego co jest za zakrętem, jednocześnie czując spokój wiedząc, że nic mi nie grozi. Tak właściwie ja tylko pod nogami mam gładki teren, wiem, że się nie pokaleczę, ale ścieżkę dopiero muszę wydeptać. I na różne sposoby można to interpretować. ;)
Mając jednak coś własnego, czuję się przede wszystkim pewniej. Teraz odczuwam coś w rodzaju stabilizacji. Do ludzi nadal mi nie tęskno. Kiedy ich potrzebowałam, częściej spotykał mnie zawód. Teraz mam czas regeneracji, siedzę z własnymi myślami i w swoim towarzystwie. Brakowało mi tego przez tą ciągłą bieganinę. Jednak  z ludźmi mam kontakt, nawet się spotykam, ale to nie jest tak intensywne. Nie potrzebuję tego póki co. A jak miastenia? Odchodzi na bok, z rana mówię normalnie, zapominam za dnia o tabletkach. Ostatnio taki okres miałam 2-3 lata temu...? Pamiętam, że od czasu operacji czekałam cierpliwie aż upłynie 5 lat, po których choroba miała iść w zapomnienie. Lekarka jednak nie wiedziała, że mój spokój zawsze był zakłócany. I kiedy ten okres nadszedł, wiedziałam, że to jest to. Nie brałam tabletek, bez nich czułam się wspaniale. Wtedy wiem, że sprawiałam nawet wrażenie wychudzonej na twarzy -  której twarz jest jak księżyc w pełni. Sama czułam się wtedy, że przestałam być zniewolona od tego, dzięki czemu normalnie funkcjonuję fizycznie. Mogłam polegać w końcu na sobie. Jednak ten okres nadszedł wtedy, kiedy zaczęłam przechodzić ciężkie chwile. Odchodziło coś i nie mogłam w żaden sposób zatrzymać. Stoczyłam się, błagałam o ratunek tego, czego ja już nie potrafiłam, codzienne łzy, jedno wspomnienie, myśl, słowo i nagle byłam w Pustce. A potem ten niewyjaśniany chłód, dla osoby, dla której byłam najważniejsza, byłam nagle nikim. Właściwie nie wiem kim zawsze byłam dla tego kogoś. Do tej pory zadaję sobie to pytanie. Skoro potrafiłam być nikim, być tak traktowana i z łatwością przychodziło mówienie o mnie źle, pewnie zawsze byłam nikim. Wierzyłam w coś innego, czuję się tak jakby jakaś część mojego świata została zniszczona, nie istniała nigdy. I kiedy w końcu zaczęłam stawiać warunki, przestało się podobać, że nie jest tak jak ta osoba mi zagra. Nie jestem kimś, kim można dyrygować, jego mać. Koniec bycia uległą. Płomień świecy często towarzyszy mi w pokoju, trochę jakby taka żałoba. Wtedy rozmawiam z osobą, którą jak się okazało ja sama stworzyłam. Cóż, wracając do poprzedniego, jednak tamte emocje sprawiły, że pewnego dnia moje powieki mocno opadały, a język był tak rozluźniony, że znowu mogłam tylko zaciskać pięści i czuć bezradność, póki się nie poprawi. Jak o tym myślę, te uczucia nie są mi obce, wspomnienie takie, jakbym przeżywała je niedawno. A minęły lata. I nie potrafię sprawić, by ból tamtych wydarzeń minął. 
Teraz... jestem na swój sposób szczęśliwa. Zwłaszcza dlatego, że przestałam się bać, nie kryję się z tym co lubię, co mnie interesuje. Nie boję się wyróżniać. Wcześniej szukałam siebie, był nawet okres, kiedy czułam się z tym źle przez rówieśników i chciałam się do nich upodobnić. Traktuję to jako doświadczenie i poszlakę, że jednak moja droga jest zupełnie inna. Odnalazłam swój duchowy spokój. Akceptuję to jaka jestem, kim jestem. To najważniejsze. Ludzie, którzy źle siebie samych znoszą, jak muszą cierpieć przebywając codziennie w swoim towarzystwie? Znajomy mi to ból, jednak należący do przeszłości. 
Wspomnieniom muszę dać odejść, skupić się na tym, co przede mną. Żyć tym, co jest teraz. A dzisiaj mam trochę do roboty. Nie mogę usiedzieć w domu, z nogą nic lepiej nie jest, a jednak muszę wyjść. Choćby na chwilę. 
It's moments like this where silence is golden




Wolność jest zapisana w czynach, słowach, myślach.

***

A skoro mowa dzisiaj o ścieżce, to jaki był jej początek? Trochę śmieszny może się wydać, ale dla mnie jedyny w swoim rodzaju. Rok 2008, zapowiedź gry MMORPG, którą każdy zna. Początki gier online. Prawie każdy grał w tamtym czasie w ten jeden tytuł. Ja szukająca trailerów, natrafiłam na jeden z muzyką, w której od razu się zakochałam. Słuchałam tego jak zaklęta, aż w końcu po poszukiwaniach znając tylko brzmienie, znalazłam zespół to grający, do tej pory fanka starego brzmienia LP, głosu Chestera, mam wielki sentyment. Z czasem poszłam szukać innych gatunków muzycznych, inne zespoły, inne brzmienia, albo cięższe albo zupełnie inne. Ale część siebie zostawiłam LP. A jak zaczęłam tą przygodę, tak rozpoczęła się moja wędrówka przez moją ścieżkę. ;)

 (tego szukałam z takim zapałem, pierwszy utworek jaki usłyszałam LP)

piątek, 22 lipca 2016

123. W końcu odpocznę

Nie tylko Ty masz asa w rękawie, ja także mam sposób, by Cię nieco podręczyć.

***

Ułżyło mi jak nic, dwa zmartwienia zażegnałam, ciesząc się, że jest tak jak powinno. Wystarczy, że w końcu odpocznę. ;)
Odnalazłam w końcu akryle i przy świetle dziennym będę malować to, co właśnie zawikolowałam. Korci mnie, by jutro iść jednak w świat, by zakupić dwie ostatnie rzeczy i będę czekała na paczkę z Chin. Tak trochę się jaram. :D Zwłaszcza, że ja w domu nie chcę siedzieć, ale dla swojego dobra muszę. Plany z pokrywaniem ciała przesuwam na jakiś czas, chcę najpierw zrealizować jedno, potem brać się za drugie. A jak moja choroba? Zaczynam zapominać, że choruję. Jak pilnuje tabletki z rana, godzinkę czekam, by zaczęły działać, a potem zapominam o dawce za dnia. Ręce, które były bardzo osłabione wróciły do normalnego bytu. I mogę zacząć powoli znowu schodzić z dawki, którą byłam zmuszona podnieść. Czasami w naszym życiu uświadamiamy sobie, że potrzebny nam jest brak czegoś, niż by to coś trwało przy nas. Serio, momentami miałam dość tego trwającego gówna. Dzięki temu, że znalazłam odwagę, nie boję się już podejmować takich kroków. I wiele odnalazłam. I na dobre mi to wyszło. Kiedyś pisałam, że chcę żyć szczęściem by wlaśnie w końcu miastenia odeszła na bok, nie oddziaływała na mnie tak, by mnie ograniczała. Choć się starałam, zawsze musiała się dziać jakaś gówniana akcja uniemożliwiająca mi to, wprawiająca mnie w gorsze samopoczucie. Nie wiem, zazdrość, że chcę i mogę? Więc ludzkim postępowaniem i rozumowaniem postaram się to zniszczyć, by ktoś czuł się źle tak jak ja, bo komuś za dobrze się powodzi, kiedy samemu by się tak chciało? Gratuluję podejścia. Zwłaszcza, kiedy ktoś tak robi komuś bliskiemu. Ja oczekuję wtedy wsparcia, że ktoś się cieszy razem ze mną, co mnie motywuje, by i komuś pomóc osiągnąć cel, a nie wbitego noża w plecy i niwelowania mojego szczęścia, jego mać. I jeszcze to pokazanie, że nasze istnienie nic nie znaczyło, że to tacy ludzie mogą odetchnąć... Do tej pory przemawia przeze mnie gniew. I zawód. W szczególności zawód. Cóż. Są ludzie i taborety. Ale teraz poznałam osobę, która wypełniła lukę, nie muszę oczekiwać, nawet nie proszę i mam, to czego potrzebuję, dostając ode mnie to samo w zamian. ;)
Świat jeszcze nie raz mnie jeszcze zaskoczy.
Why so serious?

poniedziałek, 18 lipca 2016

122. Zaraz będzie ciemno

I choć to była tylko chwila, już do końca będzie mi towarzyszyć jak sen. Chcę bardzo Cię częściej w moim życiu, by móc to czuć jak najczęściej. 

***

Ja chcę jeszcze raz, jeszcze raz! Pojechałam na Woodstock właściwie dla koncertów i by miło spędzić czas. I nie żałuję. Warto było, by móc wysłuchać na żywo zespoły, które słucham. Od wieczora do nocy już tylko byłam przy dużej scenie i ani myśleć, by ze względu na bolące stopy stamtąd się ruszyć. Cały Woodstock chodziłam ledwo, droga, która zajmowała 10 minut, mi się dłużyła nawet do 40 minut. A to tylko dlatego, że chyba czas najwyższy pomyśleć czy z nogą nie iść do lekarza. Zrobiłam wiele rzeczy jakie chciałam zrobić, musiałam zrezygnować z niektórych rzeczy przez nogę. Ale i tak było zacnie! Przybiłam wiele piątek z obcymi ludźmi, chcieli mojego uśmiechu, były osoby proponujące mi pomoc, kiedy nosiłam zakupy z Lidla do namiotu (przez to mam przesilone łapy po dziś dzień, ale dałam radę), ktoś chciał podzielić się ze mną bułką i jakiś kawałek szłam z nieznanym gościem, którego mam nadzieję, że już go nerki nie bolą! Widziałam zielone i brokatowe brody, włosy, które są moim marzeniem, szczęśliwych i dobrze się bawiących ludzi. Byłam na koncercie Decapitated, Lacuna Coil, Apocalypticy w piątek i na początku na Grubsonie. Na Apocalyptice zamarzyło mi się być bardzo blisko sceny. I na początku było spoko, póki nie zrobiło się gęsto od ludzi, gdzie ledwo widziałam co się dzieje na scenie, wiele ludzi się jak zwykle obok mnie przepychało (do tego mam jakiegoś pecha), dużo ludzi się pchało, ledwo mogłam ręce wyciągnąć. I towarzyszyła mi jakaś dziewczyna, która podzielała moje zdanie i przez mój niski wzrost, jak była okazja, dawała mnie do przodu. Dziękuję! Jak już skończyli grać, chciałam iść, ale wzięła mnie za rękę i byłyśmy przy samej scenie. Nie wiem co ludzie w tym widzą, by być tak blisko, fajnie widzieć wykonawcę z bliska, ale tam jest jeszcze gorzej. Ścisk, znowu przepychający się ludzie, jak ktoś się pchał, wszyscy lecieli do tyłu, no nie było to coś dla mnie. Więc właściwie szybko uciekłam i jak widziałam, że ktoś przepycha się na tyły, to korzystałam z tego i szłam za ludźmi, żeby samej się nie przepychać. W sobotę noga mi totalnie umarła, ledwo co chodziłam, przeżyłam na dwóch maślanych bułeczkach, nie miałam kiedy zjeść coś innego, miło spędziłam czas z przyjaciółką i żałowałam, że szybko dość musiałam się zwijać, ale byłam na tym na czym najbardziej chciałam! Posłuchałam Dragonforce, którzy też zacnie zagrali, a potem najbardziej wyczekiwani - Bring Me To Horizon. Słucham ich już jakiś dobry kawał czasu, jestem zakochana w ich płycie Sempiternal, kocham praktycznie każdy kawałek, a najbardziej to Hostpital for Souls. Tutaj chyba zamieszczałam utwory, na fb na pewno. Więc nic dziwnego, że jak byłam w dla mnie idealnym miejscu, było tak samo gęsto jak byłam bardzo blisko sceny, porównywalne do tego, co było przy samej scenie. Byli ludzie pchani do tyłu, by takiego ścisku nie było, było pogo przede mną, chciałam dołączyć, ale bałam się, że stan mojej stopy by tego nie wytrwał. Jak Oliver chciał byśmy skakali - prawie każdy skakał (w tym ja), jeśli Oliver chciał byśmy usiedli, tak po kolei każdy siadał, by za chwilę skakać. Serio, to było coś naprawdę mega. Niesamowite przeżycie. Prawie płakałam ze wzruszenia, kiedy zagrali moje ukochane utworki, szkoda tylko, że mojego najukochańszego nie zagrali. Byłam chórkiem dla Olivera, tam gdzie takowy jest, znałam teksty każdej piosenki. I ubolewam, bo miałam 4 nagrania, okazało się, że mój telefon jest trollem i mam tylko dwa, z dwóch zrobił mi zdjęcia i 2 sekundowe filmiki. :< Ale mam dwa i aaa, teraz to jest jak sen. Chciałam jeszcze posłuchać Tarję Turunen, ale musiałam się zwijać. :< 
Trochę żałowałam, że na Grunwaldzie mnie nie ma, ale było i tak wspaniale, na Wooda na pewno będę jeździć jak będzie grało coś, czego słucham, uwielbiam i kocham. Też podobało mi się to, kiedy podczas przerwy między koncertami zrobiliśmy flagę Francji i tworzyliśmy dzięki temu jedność, łączyliśmy się z Francją dzięki temu. Na ekranie to wyglądało zacnie. 
Zobaczymy co będzie grać za rok w Kostrzynie nad Odrą. Teraz pokrywać się nie będzie z Grunwaldem, więc możliwe, że podaję po raz drugi. ^^
To trzeba przeżyć, być, by móc wypowiadać się na temat festiwalu, osoby, które nigdy nie były, a mają negatywne zdanie, niech najpierw będą, a potem się wypowiadają. ;)
Zapraszam na instagrama (shagonavonblack) - mam nagranie Shadow Moses BMTH, wstawię też drugi jaki mam i nagrania innych zespołów. ^^ 




 Bring Me to Horizon - Can you feel my heart
(jedno z ulubionych, które było mi dane słyszeć na żywo)

 (a tu gest solidarności, byłam niebieską karteczką)




 Bądź wsparciem dla innych, a nie ciężarem.

czwartek, 14 lipca 2016

121. Nie wahaj się

Kiedy będę gotowa, będziesz o tym wiedział. Wtedy nie wahaj się by spojrzeć mi w oczy.

***

Czuję ogarniający mnie spokój. Nie pamiętam, kiedy ostatnio go czułam. Zawsze było coś, co mi na to nie pozwalało. Szczerze mówiąc, to aż mi dziwnie, jakby czegoś brakowało. Ale tak jak jest teraz miało być zawsze. Po prostu zniknęło coś, czego nigdy nie powinno było być. Czuję ulgę wiedząc jak jest teraz.
Właśnie pakuję ostatnie rzeczy. Rok temu już miałam znaleźć się na Woodzie, ale nadrobię jeszcze to innymi koncertami. Pogoda mi nie straszna, nie przeszkodzi mi, bym znowu odłożyła wyjazd.
Noga wraca powoli do normanego funkcjonowania co będę mogła normalnie chodzić. Ale dałam radę przejść wczoraj ok 8 km. Cel zabawny, ale zawsze jakiś, jak wrócę to takie spacerniaki będą prawie codziennością. Osoba, która to wymyśliła jest genialna, pozwala odkopać i spełnić marzenie za dzieciaka. :D i ja z tego skorzystam.
Nie szukaj wymówek. Nie oszukasz innych, jeśli nie możesz samego siebie.

wtorek, 12 lipca 2016

120. Garść niepokoju

Jak już raz rozświetlisz otoczenie, to dodajesz do tej mieszanki garść niepokoju. Tym samym ja zaczynam się przez to gubić. Za każdym razem.

***

Noga mi umarła. Znowu sobie coś zrobiłam w nogę i spacerami ją chyba dobiłam. Ostatnio nie mogę usiedzieć w miejscu, ale chyba czas najwyższy w końcu zostać na jakiś czas w domu. Zwłaszcza, że przyszło co miało, zaopatrzyłam się w potrzebne rzeczy i mogę znowu się bawić w domu. I w końcu muszę książkę przeczytać. .-.
Mam nadzieję, że będzie po mojej myśli, bo jeśli tak, to nie mogę doczekać się piątku. Jeśli będzie po mojej myśli, to niedługo wprowadzę zmiany. I ogólnie będzie miło.
I cóż, życie leci cały czas, więc jak mam czas to sobie tak myślę, że jednak nie na wszystko warto czekać. Po prawdzie, jeśli na czymś nam zależy, ale nic nie zatrzymuje nas, to najwidoczniej tak musi być i odpuścić. Wiedzieć, kiedy trzeba odejść. Dlaczego mam sobie psuć humor i oczekiwać? Kiedyś potrafiłam wiele, by zatrzymać, by dać szansę, bo mi zależało. Ale jeśli jestem niewidzialna i się to nie zmieni, pomimo oczekiwań i starań... Potrafiłam czekać. Ale teraz nie chcę stać w miejscu. Cały czas towarzyszy mi myśl "może kiedyś", ale nie skupiam się na tym i nie uciekam myślami do tego. Ostatnio oglądałam jedną z moich ulubionych historii. Po raz kolejny oglądałam ulubioną wersję, bo to była moja pierwsza, obejrzałam drugą, zdecydowałam się nadrobić oryginał, a innych wersji nie mogę znaleźć w internetach. Przypomniało mi to, czym żyłam długi kawał czasu, jak dobrze rozumiałam uczucia głównej bohaterki, gdyż sama to przeżywałam. Uwielbiam tą siłę i wytrwałość i widzieć szczęśliwe zakończenie. Tylko szkoda, ze życie się zdecydowanie różni. Jeśli tylko tracę czas, nie ma sensu go marnować. Ja starałam się, by to się zmieniło, nie udało się i trudno. Czas wyruszyć dalej.
A jak tam z miastenią? Wracają mi siły, gdyby nie moja stopa, to bym pobiegała, bo miałam ochotę. Więc to dobrze świadczy. Jednak jeśli chodzi o moją mowę to gorzej. Ale daję radę.
Jeśli oddajesz się innym, bądź ostrożny, bo nigdy nie wiesz czy uda Ci się siebie odzyskać.

piątek, 8 lipca 2016

119. Ślimacze tempo

Chyba bym dużo nie skłamała, gdybym powiedziała, że potrzebuję w swoim życiu Twojej obecności.

***

Wszystko tak przeraźliwie pędzi. Dni szybko mijają. Coś przekłada się miesiącami. Skąd ten pośpiech? Rozumiem, że ludzie chcą coś mieć szybko, załatwić bez potrzebnego przyciągania by potem w spokoju nic nie robić i delektować się wolną chwilą. Nikt nie lubi robić czegoś, na co nie ma ochoty. Więc dlaczego tak szybko przychodzi nam decydować co chcemy robić, jaką chcemy mieć przyszłość?
Cóż, ja bardzo późno odkryłam co chcę robić, ale nie spieszę się z tym wszystkim. Na wszystko przyjdzie czas, też przede wszystkim chcę poznać siebie. Wiem, że i ja będę gotowa i powiem, że już czas na dalsze etapy. Ale nie robię niczego na siłę, w pośpiechu. Żałuję tylko, że dzień jest tak krótki.
Ja wracam powoli do normalnego funkcjonowania. Do ludzi mi nie tęskno jakoś szczególnie i delektuję się czasem spędzonym na tym, na czym chcę. Chcę spełnić jedno marzenie, więc tą miłą strefę niedługo opuszczę. Już czas najwyższy. Czeka mnie wędrówka po piankę montażową, bo moja umarła. Odkryłam za to fajny patent jak ją zastąpić, choć to nie to samo, ale daje radę. Kurde, lubię tworzyć. ^^
Podoba mi się to, jak wszystko idzie swoim ślimaczym tempem. Gdyby wszystko było od razu, co to za przyjemność pozyskania tego, jeśli się nie pomęczyło przy tym? ^^ Żadna przyjemność ze zdobywania, którego de facto wtedy nie ma.
Omnia - Morrigan
(chyba się uzależniłam)
Jeśli kroczysz do tego, na czym Ci zależy to dobra to droga.

środa, 6 lipca 2016

118. Bądź moim towarzyszem

Bądź moim towarzyszem każdej wędrówki jakiej się podejmę. 

***

W końcu nie wali słońcem po oczach i nie umieram z powodu gorąca. Kocham takie deszczowe dni. Mam ochotę na wiele rzeczy, by poczuć tą niesamowitą wolność. Czułam się jak więzień czyichś własnych demonów, by ich właściciel był wolny. Ale to na szczęście przeszłość. Teraz skupiam się na mojej przyszłości i pozostało mi czekać za wynikami, dzięki którym dowiem się co dalej. Ruszyłam też projekty odnośnie z cosplay'em i też wolnymi chwilami będę się tym zajmować. Czekam jeszcze za jednymi elementami i też będę bawić się w osobę z tych wszystkich gier mająca masę różnych potionów. :v będę polować na różne stwory i demony, co by ktoś mógł się wyposażyć w potrzebne eliksiry, które wzmocnią poszukiwacza przygód czy coś w ten deseń. I to pisząc wpadłam na kolejny pomysł. xD
Tak to wszystko idzie powolnym, ale za to spokojnym rytmem, za którym tęskniłam. Mam jedno zmartwienie, ale mam nadzieję, że i to się szybko wyjaśni.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

117. Zbłąkane myśli

Cóż mam rzec, znowu jesteś aktywny w moim życiu i pomagasz mi utrzymywać się na nogach. To, co mi tak każdej nocy szepczesz jest bardzo motywujące.

***

Jako miastenik znów mam dni, kiedy objawy są silne. I co kolejny dzień, mocniejsze. Robienie pokoju i chyba brak odpoczynku (ja chyba serio nie umiem odpoczywać) zrobiło swoje. Objawy u mnie występują jak bomba z opóźnionym zapłonem. I przez pewne sprawy objawy nie puściły a trzymały cały rok jakby nie patrzeć. Było ok, ale od końca stycznia cały czas borykam się z problemami miastenicznymi już nie mówiąc dlaczego. Teraz może w końcu będę mieć okres bez objawów jak przejdzie stan w jakim jestem teraz. ^^ A z każdym dniem wracają mi siły i jestem wstanie dłużej wytrzymać czas zanim nadejdzie pora by wziąć kolejną dawkę. Co najlepsze, czuję jakby wracały mi zdecydowanie szybciej niż zawsze, więc jakoś w lipcu odczuję na nowo jak to jest, kiedy nic mnie nie ogranicza. Liczę na to, że kiedyś nastąpi czas w moim życiu, kiedy nie będę musiała pamiętać o chorobie. Był takowy czas, ale nie ma co o tym myśleć. Źródło zawsze dające mi dawkę tego, czego nie powinnam odczuwać zostało przerwane. Teraz szukam źródła dające mi dużo spokoju, szczęścia i motywacji. W sumie to poniekąd znalazłam. ;)
Też dużo myślałam nad tym co było spory kawał czasu. Myślałam, że na mnie nie ma choć cienia winy, że wszystko dookoła było złe. Hohoo, a jednak są rzeczy, których się wstydzę i zastanawiam się jak mogłam dopuścić do takowych czynów z mojej strony i jeszcze wplątywałam w to innych, a do tej mieszanki jeszcze dodawałam jadu. Nie wiem czy kiedyś będę miała okazję wyrazić skruchę jaką teraz czuję tej jednej osobie. Nie jestem już tą osobą, idiotką żyjącą w wiecznej nadziei, że będzie tak jak chcę, a wielu rzeczy od dawna nie praktykuję. Gdybym sobie oszczędziła parę czynów, może bym nie utraciła godności w tamtym czasie. Ale byłam niedojrzała. Cóż, nie ma sensu gdybać. Poniekąd wiem, że mnie to ukształtowało, jestem teraz kim jestem i mi to odpowiada. A to już przeszłość. Choć nie mówię - ucieszyłam się, że mogę coś naprawić, pomimo upływu lat.
I może jest nie do końca tak jakbym chciała, ale nie jest jednak źle. I może jeśli ułożę wszystko tak jak bym chciała by ruszyło to już może w ogóle nie mam czym się martwić. I mam kolejne dwa cele. A że mamy lato, no to trudno nie będzie. Też już jak przyjdą materiały, będę produkować dwie rzeczy - i obie mi się przydadzą do innych planów. Też poważniej myślę, że z tych środków, z których się utrzymuję, zajmie mi długo i będę znowu przekładać to, nad czym ostatnio tyle siedziałam. Nic nie przychodzi łatwo. Chciałam to pisać już mając kompa, ale jest jedna przeszkoda. .-.
Zostawiam linka do jakiejś części utworów robiących dobrze mi w ucho --> klik. Składanka nie moja, ale tą ostatnio włączam bardzo często. :3
Jeśli masz szansę, wykorzystaj, zanim się przeterminuje.

środa, 22 czerwca 2016

116. Zgubiłam

Odkąd Cię zgubiłam, nie wiem co mam robić. Choć staram się być niezależna, to mi to utrudniasz. 

***

A tak serio, to serio nie wiem co mam robić. Jestem zła. Przygnębiona. A powodem nie umiem się dzielić i nie chcę. Wariuję sama ze sobą, ale zatkany nos nie pozwala mi nawijać. Patrzę na turkusową ścianę, kot mruczy i leży mi na nogach. Niecały tydzień temu bym na to wszystko inaczej reagowała. Patrzyła na ścianę pewnie, kota głaskała dla przyjemności, po prostu towarzyszyłoby temu szczęście, którego nie udało mi się pomnożyć. Boli właściwie to, że coś co planowałam, chciałam zrobić, szlak trafiło, otwarcie mówiąc czuję się przegrywem. No przegrałam, jego mać. I nie potrafię się z tym pogodzić. Teraz mi wszystko jedno. Nie wiem czy jest sens robienia czegoś, kiedy to wszystko jest już przeterminowane. I w dodatku serio to wszystko jest takie wooo - bym się nie spodziewała tego za cholerę. Złośliwość losu.
I za tydzień bawię się w robienie handmade. I pomysłów co chcę stworzyć jest mnóstwo. Inspiruję się mnóstwem rzeczy i właściwie chcę sama zrobić sobie wspaniałość, jeśli się uda, a nie tylko gapić się i płakać, że hajsów nie mam. A jak się w to zagłębiam, to odkryłam, że wcale takie trudne nie jest. Ciekawe ile potrwa jeszcze ten mój stan. Teraz zostaje mi kot, książki i wracam małymi krokami do rysowania i zapisuję sobie wiele rzeczy.
Chcę się cofnąć w czasie. Bo rzeczywistość mi się teraz za cholerę nie podoba.
Odnajdź swój szlak, nie chodź tym co większość, jest już dawno wydeptana.