czwartek, 28 lutego 2019

207.

Szepczę Ci zawsze do ucha, byś się nie poddawał.

***

Będąc małą dziewczynką, uwielbiałam baśniowy świat. Otulałam się nim zawsze niczym koc i głęboko wierzyłam, że jeśli i ja będę dobra i siała je wokół siebie, to mi los będzie bardziej przychylny. Uwielbiałam wymyślać wiele własnych takich historii, odpływałam za każdym razem rozmarzona, kiedy w mojej głowie powstawał romantyczny scenariusz. Myślałam też, że choć mi wiele brakuje, dobrem to nadrabiam i los będzie mi bardziej przychylny. I pewnego dnia pierwszy raz serce zabiło mi mocniej. Chciałam przeżyć sama własną taką historię, która powstawała w moich wyobrażeniach. I cóż. Dokładnie 16 lutego, dziesięć lat temu nic takiego się nie wydarzyło. Pamiętam, że to był poniedziałek i za namową, włączyłam w sobie przycisk "odwaga", albo "głupota", nie pamiętam już, ale któryś to był z tych dwóch. Po powrocie do domu, niepewności co dalsze dni przyniosą, z wielkim mętlikiem w głowie, to co zobaczyłam na portalach społecznościowych sprawiło, że tak jak moje serce zabiło mocniej, wtedy też bardzo szybko poczuło ten ból, na który nie byłam przygotowana. Ciężko było udawać, że się trzymam, kiedy miałam do czynienia z rozczarowaniem, które odbierało mi oddech, siłę, chęć by otworzyć oczy i przeżywać kolejny dzień. Nie wiedziałam wtedy co zrobiłam nie tak. I właściwie to dało początek temu, z czym zmagam się teraz, wczoraj, jutro też będę i tak do końca już moich dni. Miastenią. Minęło właśnie 16 lutego równe dziesięć lat. 
Chciałam tego posta napisać właśnie  dwa tygodnie temu, ale straciłam poczucie czasu, potem odkładałam to na, dobrze wszystkim znane, jutro. Chciałam w ogóle by ten post inaczej wyglądał, ale do słów, które chciałabym tu umieścić chyba nigdy nie dojdzie. W zeszły weekend odkryłam, że już zdarza mi się zapomnieć brać leków, ale nadal bez nich słabo funkcjonuję. Dobra nowina to taka, że jestem na dawce 10-15mg i nadal się trzymam, jak mam lekkie dni, to biorę tylko dziesiątkę. Zeszło ze mnie trochę wody, głównie z twarzy, z jednej partii ciała nie chce puścić i bym musiała swojemu ciału pomóc. Jednak nadal nie mogę, bo nadal właściwie jestem w naprawie. Czeka mnie jeszcze rehabilitacja. Nie wiem czy faktycznie miałam ostatecznie złamaną kość ogonową, czy sobie mocno ją stłukłam, a wypadający kręg sprawiał mi najwięcej bólu. Nadal jak wstaję, to czuję ból, ale jest lepiej. Jestem przykładem jak się nie bawić na imprezach, ale wracając do tego dnia to bardzo miło ją wspominam, dobrze się bawiłam i do końca. Też potrzebowałam odpoczynku psychicznego od wszystkiego jak i dać odpocząć mięśniom, więc jakby nie patrzeć, nawet dobrze się złożyło. Irytowało mnie tylko to, że nie mogłam nic zrobić prócz leżenia na prawym boku, jak udało mi się tak położyć, że mogłam użyć dwóch rąk, to było największe szczęście wtedy. Nigdy więcej. Ogólnie to wiele się u mnie nie zmieniło. Trochę nastawienie do niektórych spraw, pogodziłam się w końcu chyba z pewnymi sprawami, choć pewnie nadal nie do końca. Miałam jechać do miasta rodzinnego, ale ze względu na okoliczności zostałam i dopiero wybieram się na początku marca. Znów pojawię się na zlocie fanów LP. Również w końcu na nowo mam piercing, który nie jest już tylko na uszach, ale że będę miała poprawkę i znowu umawiam się na przekłucie jak się zagoi, to jak to piszę, to zdjęłam w czwartek, za dwa dni umawiam się na ponownie, więc pewnie jak będę pisać kolejnego posta, będę już mieć tym razem na pewno. No i cóż, wróciłam do oglądania dram. Nie wiem czemu, ale uwielbiam oglądać tą nieśmiałą, rozkwitającą miłość. Cieszę się jak małe dziecko, kiedy dwójka ludzi uświadamia co do siebie czuje i chcą by to już było na zawsze. Płakać mi się chcę z radości, kiedy po latach, nawet po ośmiu, po tak długim czasie w końcu czyjaś sympatia zwraca uwagę na tą osobę i tak długo wyczekiwana miłość w końcu istnieje dwustronnie. To jest coś pięknego. Tak więc, utknęłam znowu w świecie dram. Jedna bardzo przypomina mi moją ulubioną dramę, choć historia jest zupełnie inna. Także, jak ja skończę to pisać, to pewnie znowu odpalę kolejny odcinek i choć z bohaterami mogę przeżywać ich historie.