poniedziałek, 31 października 2016

142. Delikatny dotyk

Potrafisz dodać dreszczy, jednak wolę, kiedy zapominam o Twoim istnieniu.
***
Choć Ciebie nie ma, to czuję Twą obecność. Nie tyle co mentalnie, ale fizycznie. Nie widzę Cię, to i tak czuję ten delikatny dotyk, jak otula mnie ciepło i wiem, że nie muszę się niczego bać. Mija już tyle czasu... Nie było mi dane Ciebie nigdy poznać, w świecie równoległym za to jest inaczej. Sny zdradzają więcej i pokazują to, czego za dnia nie widzimy. Dzisiaj zapalę świecę dla Ciebie. 
***
Wiem dlaczego nie potrzebuję towarzystwa ludzi i dlaczego tak długo to trwa. Jakoś nadal nie zamierza puścić i się na to nie zapowiada. Wiem też, że właściwie wróciło moje zdrowie do normy, jest nocą większy problem z mięśniami okolicy ust, ale za dnia nie odczuwam większych objawów. Nawet już był dzień, w którym zapomniałam wziąć z rana tabletki. Jestem szczęśliwa, że skończyło się tylko na krótkich odpowiedziach i palcach, a powieka została nietknięta. Wiele razy mówiłam znajomym, że co jak co, ale wolę przestać mówić na jakiś czas niż mieć problem ze wzrokiem. Komunikować się mogę na wiele sposobów, ale jak mi siada na oczy to z automatu czuję się psychicznie źle. Nie mogę normalnie patrzeć przed siebie, nie mogę patrzeć normalnie na cokolwiek w świetle dziennym, grać czy pisać nie mogę mając ekran przed sobą. Staram się patrzeć jednym okiem, ale szybko męczy mi się kolejne, a ja nie mam siły by oko przymknięte mi się nie otwierało. Często przez to byłam nieobecna społecznie. Przeważnie byłam naleśnikiem w łóżku i miałam chęć mordu jak ktoś zapalał światło. Wtedy doceniłam jak ważnym zmysłem jest wzrok. Zwłaszcza, że teraz mogę podziwiać jesień. W tej porze roku i następnej, która nadejdzie czuję się najbardziej sobą. I cieszy mnie to, że okres, kiedy pizga złem jest dłuższy niż lato. ^^ Wracając do tematu oczu, to osoba zdrowa nie zrozumie jak serio cenne jest możliwość normalnego funkcjonowania, inaczej - świadomości, iż takie problemy nie nadejdą, bo najzwyczajniej w świecie ich nie ma. Możesz normalnie patrzeć, poruszać palcami, mówić godzinami - ciesz się. W wielu przypadkach u innych dochodzi jakieś świństwo psychiczne i bywa jeszcze gorzej. Nie radzą sobie z tym, że nagle problemy sprawiają najzwyklejsze czynności. Mnie na szczęście nic nie złapało, bo się nie dałam, po prostu nauczyłam się z tym żyć. Nie daję po sobie poznać, że jest źle. Nie potrzebuję lamentować jak mi źle, ciężko i ojej, jestem przecież taka delikatna! Ciężko, owszem, ale radziłam sobie jak było gorzej. Jestem jak każdy inny, tyle, że nie zawsze panuję nad własnym ciałem. Ale przecież niczym innym się nie różnię. A jak złapie to przejdzie, jak zawsze. ;)
Doceniam i dla mnie wspaniałymi zawsze będą ci, które nie zamiatają wszystko pod "dywan", a są świadomi błędu i przyznają z jakich to okoliczności albo, że jeśli coś się stało z ich winy to nie szukają winy u kogoś. Potrafią prosić o pomoc jak i zrozumieć drugiego człowieka, przeprosić za błędy. (I to w sumie tyczy się każdego) Swoją dumę warto czasami schować do kieszeni. Nie stajemy się kimś słabym tylko dlatego, że nie możemy wstać i ruszyć na własnych siłach, sami.
Jako czujny obserwator zauważyłam wiele rzeczy. Co się dzieje dookoła mnie, choć nikt nie użył słów. Jak nakręca siebie ten smutny szary tłum. Jak ludzie ograniczają siebie nawjazem. Jednak nie potrafię wszystkiego ubrać w słowa tak by nie brzmiało to jak totalny ból dupy. Może i wcale się z tym nie podzielę na samym końcu.
Póki co ja nadal czekam aż nadejdzie moment aż ruszę to co chcę. Za dwa tygodnie planuję zmiany. A tak to jestem no-lifem, bo mogę, bo chcę.
Nic nie jest od razu. Krokami już można nazwać ten codzienny, natrętny głosik w myślach.

środa, 26 października 2016

141. Zapalają się latarnie

Chcę się z Tobą integrować. Czasami. Ale najczęściej jednocześnie będąc tylko samej. 

***

Dzień szybciej się kończy. Zapada zmierzch, na ulicach zapalają się latarnie. Tłok ludzi znika. Wychodzą wtedy myśli, wspomnienia. Dobre i złe. Coś ciągnie Cię na zewnątrz. Woła. Chcesz iść pewnymi ulicami, ale na samym końcu nie decydujesz się na to. Idziesz inną, spokojniejszą. Myśli nie opuszczają. Zastanawiasz się jak to wszystko wygląda bez Twojej obecności. Czy pozwalasz sobie źle życzyć innym i szydzić? W jednym usprawiedliwiasz wszystko, że tak jest lepiej, sklejając bezsensowne i mało znaczące argumenty, w drugim cieszysz się z obrotu spraw. Ale czy aby na pewno? Są powody by o czymś uważać źle. I często są postawą obronną, by poczuć się lepiej, kiedy własne życie bywa chujowe. Jeśli jesteś świadomy swoich wad, postępowań, nie ignoruj tego. Przed samym sobą przyznaj to, a potem miej odwagę przyznać to innym. I nie tylko bliskim. Są osoby, które zasługują, by również to usłyszeć. Nie czyni to słabszym. Jesteś silniejszy.


***

Zastanawiam się czy przypadkiem encorton nie wpływa na mój stan psychiczny źle. Jestem ostatnio bez życia. Miastenia to jedno, ale wiele czytałam i się spotkałam jak ten lek oddziałuje na psychikę. Jeśli chodzi o zachowanie nie zauważyłam jakichś różnic. Ale mam objawy podchodzące pod depresję, gdzie wiem, że do niej raczej mi daleko biorąc pod uwagę moje samopoczucie. Także to wykreślam. Martwi mnie to trochę, bo chcę tyle rzeczy zrobić, a nie zauważam, kiedy mija pierwsza w nocy. Przestawiłam się na typowy tryb nocny. Do maja dużo czasu nie zostało, a ja stoję nadal na zerze. I choć zapał jest, wszystko krzyczy bym się ruszyła z tym, to nic nie mam ruszone. Nie podoba mi się to. Planuję też w końcu zabrać się za coś, co też odkładam z tygodnia na tydzień. Raz, że miastenia nadal mnie trzyma mocno (mam problem z pisaniem trochę przez palce), ale kiedy puszcza, to nadal nic nie robię. Wiem, że to muszę zmienić. Bardzo chcę zejść z dawki jaką biorę jeśli chodzi o sterydy, bo raz, że moje samopoczucie się mną bawi, dwa to chcę zejść z wagi. Im więcej biorę, tym więcej przybieram, im mniej, tym moja waga schodzi. I nie, bo wpieprzam za czterech, bo moje posiłki są małe, wcześniej jadłam nawet dwa posiłki za dnia (ale to udało mi się zmienić), nie mam zbytnio z czego rezygnować już, a waga stoi. Picie wody mi trochę pomogło, bo tu podkreślam, nie jestem obrośnięta tłuszczem, a zatrzymaną wodą w organizmie. Jestem spuchła od wody. I to najlepiej przedstawia moja twarz. Też moja kondycja jest zerowa stąd dlatego też tak wyglądam. Nogi jedynie jako tako są w normie i to widać, ale np. moja ramiona płaczą. Niestety w nogach nie odczuwam tak męczliwości jak w rękach. Jak objawy trzymają, to nawet za długie bawienie się w związanie włosów sprawia mi trudność, stąd wolę włosy rozpuszczone. Związuję tylko na noc. Wracam szybko do zdrowia, bo jeszcze nie tak dawno byłam niezrozumiała jak mówiłam dłużej, nie minął tydzień i jestem wstanie powiedzieć więcej niż przedtem, ale to jeszcze nie jest to co powinno. Z rękami trochę trwa to dłużej, ale planuję w weekend wybrać się na tor łuczniczy. Jak pogoda i zdrowie pozwoli. 
Tak poza życiem codziennym z chorobą, wszystko jest w porządku. Ruszyłam trochę pracę nad rogami, pozostaje mi je pomalować. Mam pomysły do czego mi się przysłużą. Czasami wyjdę do ludzi, ale jakoś nadal wolę spędzać czas ze sobą. Nawet jeśli widzę kogoś po dłuugim czasie znając mnie to rozumie, że w jeden dzień nadrabiamy miesiące. Nie muszę latać i okazywać, że mi zależy, bo to powinno być oczywiste. Jeśli jednak ktoś liczy na coś innego z mojej strony, bym pokazała to w inny sposób w jaki chce, nie czuć się ignorowanym - to proszę samemu to stosować wobec mnie. Zasada vice versa. Przede wszystkim zanim zaczniemy oczekiwać od innych, zacznijmy od siebie. I nie bójmy się słów, bo ja na przykład mam osobiście dość posługiwania się osobami trzecimi, waleniem żalów do innych, a nie zwrócić się bezpośrednio do kogoś z danym problemem. Albo dawanie dowodów, że zależy. Skończyłam z pewnymi rzeczami. 




Chcesz towarzystwa? Spędź czas ze sobą, bo to ze sobą kroczysz przez całe życie.

sobota, 22 października 2016

140. Dłuższe noce

Chodź i choć raz nie przejmuj się otoczeniem.
***
Choć już to mówiłam, to uwielbiam jesień. Nad nią mogę się rozpływać i zachwycać. Dłuższe noce. Jest kolorowo, a potem, kiedy wszystko traci swój kolor, ma dla mnie swój osobliwy klimat. Wiatr mi nie przeszkadza czy niska temperatura, bo mogę się otulić w ciepłe rzeczy. Nie jest gorąco, nie pływam, nie zdycham. Jest idealnie. I mam masę pomysłów. Nie lubię lata, jedyny plus taki tej pory to taki, że w tym okresie dużo się dzieje i można przebywać na zewnątrz dłużej nie obawiając się pogody. I jeździć nad jezioro. Cieszę się, że przyszłam ma świat, kiedy niby lato jest, ale już odchodzi i czuć jesień. Latem też mi się nic nie chcę, bo źle znoszę upały dzięki przyjmowanym lekom. I ogólnie ja i słońce się mało lubimy. Jednak nie do końca jest idealnie. Nie wiem dlaczego, możliwe, ze antybiotyk sprawił, że nie mogę zbytnio rozmawiać. Muszę odpowiadać krótko, bo jak wypowiadam słowa dłużej, jestem niestety niezrozumiała, jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony. I tracę władzę w obu rękach w palcach. Trochę mnie to niezadowala, bo znowu muszę czekać aż przejdzie. Nie mogę ruszyć pewnych planów. Za to w innych mi to nie przeszkadza. Trochę tworzę, czuję powoli zbliżający się klimat halloween jak i świąt, bo pomimo, że nawet listopada nie ma, to w sklepach już znajdziemy świąteczne ozdoby i rzeczy o tej tematyce. Cóż. I bardzo podoba mi się jak potoczyły się pewne wydarzenia. Nie wszystkie, zdecydowana za to większość. Na dniach szykuje mi się coś fajnego i mało mam czasu by wszystko ogarnąć. Więc dzisiaj wyjątkowo nocą nie będę przesiadywać w grze. Azphelumbra!
Nie życz komuś źle, bo słowa obrócą się przeciw Tobie. Słowa mają moc.

sobota, 15 października 2016

139. Kolorowo wokół mnie

Nocą zawsze wydawałeś mi się bardziej towarzyski. 

***

Świeże powietrze wypełnione dobrą energią. Kolorowo wokół mnie. Żółte i pomarańczowe liście na drodze. Przelatujące nad głową kawki i gawrony. Oby to się jak najdłużej trzymało. Jak nadal będzie tak ładnie to mam nadzieję w końcu iść w plener z pomysłami. Też jak widzę bawiące się dzieci na dworze pomimo pory roku to jakoś nie tracę wiary w przyszłe pokolenia. Ostatnio przechodziłam obok gromadki dzieciaków, które umawiały się kim kto jest. Ninja, zabójcza ninja, wojownik, czarodziej. Aż przypomniało mi się, jak ja też tak biegałam z długą gałęzią. Kąciki ust same wtedy mi się uniosły.
 Jako czujny obserwator zauważyłam co mnie przeraża - jak dużo ludzi unika zachowań, pewnych rzeczy obawiając się społeczeństwa. Boją się podjąć działań, które nie jest akceptowane. Smuci i jak pisałam - przeraża mnie to jednocześnie. Również jako czujny obserwator widzę co się dzieje. I nie, jak się zjebało, to tak musiało być. Żal mi tylko, że nie zostało docenione ile serca i siebie w to wszystko włożyłam. Tak poza tym nic. Mój świat nie kończy się na czubku nosa i nie mam klapek na oczach. Także, no...
Boję się podjąć jednej rzeczy, do której już się przymierzałam, ale nie wiem jak moja towarzyszka miastenia to zaakceptuje. A nie chcę podejmować się czegoś by zrezygnować za trzy dni, bo ciało mi nie pozwala. Serio, to okropne uczucie jak chce się coś powiedzieć, ale ktoś nie rozumie już twoich słów i starasz się to powtórzyć mówiąc wyraźniej, pomimo, że mięśnie na to nie pozwalają. Brzmię wtedy bardzo dziwnie. Taki jeden przykład, ale tego jest zdecydowanie więcej i większości mięśni szkieletowych. Moim przekleństwem są wszelkie mięśnie twarzy. Teraz jest lepiej, do zdrowia potrafiłam wracać od 2 tygodni do półtora miesiąca jak nie dłużej. I długo odczuwałam skutki po nasilonych obawach. Teraz wracam do zdrowia w 2-3dni i jest już dobrze. Jednak i tak pozostaje mi to co na chwilę obecną. Moment by ruszyć wyczuję. Nie zamierzam się poddać chorobie a poszerzać sobie granicę, która mnie zadowoli. A na to będę pracować tak długo, aż będzie trzeba. Jesień napawa mnie bardzo pozytywną energią. I idę to wykorzystać. ;)


Omnia - Mabon <3


Zamiast oczekiwać ruchów od innych, sam się ich podejmij. (serio)

niedziela, 2 października 2016

138. Intuicja

Nie pośpieszaj mnie. Wszystko nadejdzie w swoim czasie.

***

Czas zacząć budzić się do życia, ruszyć w końcu rzeczy, które czekają. Miastenia nie pozwala mi na wiele niestety, ale mam dość czekania aż usunie się w cień. Chęci i zapał jest. Żyję trochę tym co będzie za miesiąc, dwa... Jakoś tak bardzo chcę by ten miesiąc przeminął szybko. Nie mogę jednak pozwolić by dni przemijały.
W pewnej kwestii jestem mega rozczarowana, ale no trudno, jakoś tak czułam, że tak to będzie. W innej bardzo podoba mi sie zwrot akcji.
Przedwczoraj miałam masę wspomnień, bo przyszło mi robić porządki na poprzednim telefonie. Szkoda, że ludzie nie dotrzymują danego ci słowa. Nie minęło dużo czasu, a różnica jest tak ogromna. Cóż. Nie chcę o tym myśleć. Jest jak jest. Strasznie nie lubię, kiedy intuicja wie lepiej i to od samego początku. Tym razem ta jesień będzie spokojna i mogę się nią delektować. Zawsze będzie osoba, która z dupy będzie mieć do nas coś za złe, tworzyła nasz obraz, który nigdy nie istniał. I współczuję takim osobom, że tak żyją.
Teraz czas by tworzyć dobre wspomnienia. Póki co idzie mi dobrze, może nie wszystko się ułożyło jakbym chciała, jednak są inne wyjścia.
Czas działać.

Nie szukaj błędów u innych, kiedy swoich nie zauważasz.