wtorek, 27 marca 2018

184. Siegnąć nieba

Masz wiele odsłon, ale do tej jednej boję się zbliżyć.

***

Ja chcę jeszcze raz! Dlaczego dobre dni tak szybko przemijają? Byłam na cztery dni w swoim rodzinnym mieście, spędziłam czas intensywnie i sympatycznie. Jedynie, kiedy pospałam sobie dłużej to był dzień wyjazdu. Mój biologiczny zegar nie pozwolił mi jednak za dużo spać i tak. Dobrze jest mieć takie swoje miejsce, które można nazwać domem. Dzięki temu też wiem, że pewnych rzeczy nigdy nie porzucę i że moje zamiłowanie do jednego z hobby nie zmalało ani na trochę. Dobrze wiedzieć, że mój słomiany zapał nie zabrał się za to.
Jestem zadowolona też, bo pode mną w końcu jest remont i to będzie pierwszy raz jak wiercenie nie będzie mnie wkurzać, na szczęście jeszcze jest spokojnie. Jest nadzieja, że w końcu przejdzie mi ten stres. A bym chciała serio się wysypiać i nie budzić się co chwila. Organizm zaczyna to odczuwać, a przez podróż odczuwam objawy. Znowu. Przejdą w przeciągu paru dni, nie wiem tylko czy powieka też tak szybko puści. Mowa mi wraca bardzo szybko do siebie. I czuję zmęczenie, mogłabym tylko leżakować. :v Lewa ręka jest słabsza i daje mi to odczuć, znowu albo jem, albo mówię, po pierwszej czynności nie mogę wywalić języka do przodu. Organizm też daje mi znać, że chce więcej leków niż biorę. :| Najbardziej dokucza mi powieka i to zauważyłam w pracy, że staje się tak ciężka, że oko mi się samo zamyka, mrugam ciągle i nie mogę patrzeć przed siebie. Mija po jakimś czasie, ale martwi mnie ten atak. Jestem również jakoś bardziej ospała w tym czasie, za to jak puści to przemija wszystko. Dzisiaj obowiązkowo muszę wypocząć. Zrobiłam sobie znowu zakaz picia cokolwiek wysokoprocentowego, bo może się to źle skończyć. 
Poza miastenią, która się ukazała po długim czasie jest całkiem dobrze. Szybko mi dni przemijają, już muszę planować wyjazd do Poznania, pomyśleć kiedy znów na chwilę opuszczę Łódź i zjawię się na pomorzu. Dzisiaj też mam jakiś taki pozytywny dzień. Zasługa między innymi utworku wykonania Faun poniżej.
Wróciłam ostatnio do gry, przy której spędziłam mnóstwo czasu mianowicie runes of magic. Wspaniałe uczucie móc sobie wszystko przypomnieć, szkoda tylko, że postać nie przetrwała tych siedmiu lat. Choć ostatnio ciężko mi na czymś posiedzieć dłużej, złapał mnie okres, kiedy nie chce mi się w cokolwiek grać, więc moje rozgrywki ostatnio wyglądają nędznie albo wcale. 
Odpoczynku, przybywam!

Uwielbiam, jak tylko to słyszę to mam ochotę tańczyć i biesiadować :3


poniedziałek, 12 marca 2018

183. Świeży powiew

Cały czas z tej górki, na którą się wspięłam Cię poszukuję.

***

Dość dawno czułam to uczucie. Tą radość na myśl o tym, że zima odeszła, że już skończyły się mrozy. Ja. Nie chcę w to wierzyć, ale tak jest, w końcu jest ona, wiosna! Miałam dość tego panującego chłodu i mrozu nieważne pod iloma warstwami ubrań czy koców w mieszkaniu. Teraz jest w końcu ciepło, siedzenie pod kocem stało się znowu przyjemnością, a nie koniecznością. Mieszkam tu dość krótko, a zdążyłam przeżyć wiele warunków. Nie będę tutaj wymieniać, bo na bieżąco opisuję co mi się tu przytrafia. Zachęcam do czytania poprzednich postów Drogi Czutelniku, jeśli już tu trafiłeś. ;)
Mój spokój ducha pozwala mi żyć bez objawów, oczywiście jak pilnuję tabletek. Mój organizm odczuwa i mi przypomina o tym, że ich potrzebuje, więc nie wiem czy wróci ten piękny czas, kiedy zapominałam o nich. Przynajmniej nie czuję się "inna". Nie lubię, kiedy miastenia postanowi się ukazać światu trochę bardziej niż poprzez uśmiech poprzeczny i widać po mnie, że coś jest nie tak.  Cieszę się, że nie opisuję codziennie przykrości jakie sprawia choroba, że jestem wstanie funkcjonować normalnie. Mogę być dzięki temu optymistką jaką jestem i próbować żyć samodzielnie.
Od strony samopoczucia poczułam powiew wiosny, który bym chciała wdychać codziennie, jednak boję się, że jeśli pozwolę sobie na więcej, to go zgubię. Mam dość mieszane myśli i nie wiem w sumie co robić i obawiam się robić jakikolwiek ruch. Z innej strony nie jestem pewna już niczego. Wegetuję sobie, przez to, że ostatnio czuję się przytłoczona tym co mi krąży w głowie, odprężam się na swój sposób. I jestem z siebie dumna. Cierpię na bezsenność, boję się spać i nie umiem z tym walczyć. Czuję niepokój i strach, kiedy się położę spać. Mija, kiedy jest 4 nad ranem, ale wcześniej nie dawałam rady zasnąć. Przedwczoraj byłam zmęczona, udało mi się zasnąć godzinę wcześniej, co jest dla mnie sukcesem. A wczoraj musiałam się położyć spać wcześniej, bo zmiana na rano i już leżałam o drugiej w nocy. Jednak był to dość niespokojny sen i się budziłam co jakiś czas, ale udało się. Jakoś zasnęłam. A to wszystko przez głupią świadomość ostatniego wydarzenia co by się stało, gdybym spała. 
Pod koniec miesiąca jadę na trochę na pomorze, postanawiam wrócić z pianką Evą oraz zabrać parę innych pierdół, które będę potrzebować do tworzenia kostura. Teraz sobie wegetuję, przesiaduję w grach i tyle. Nie jest tak jakbym chciała, ale się trzymam. Może uda mi się lęk przełamać, może jest całkowicie niepotrzebny.

piątek, 2 marca 2018

182.

Nie ma tylko jednej drogi.

***


 Kolejna noc. Na zewnątrz -15C, odczuwalna -20, zimne powietrze zabiera możliwość oddychania. W mieszkaniu mam dość znośną temperaturę, choć dzisiaj wystarczy, że się poruszę to na nowo zbieram ciepło. Pocieszam się tym, że cieplej ma być za tydzień. Uwielbiam mrozy i jak jest zimno, ale bez przesady. Jestem pełna podziwu, że organizm tak dzielnie walczy i pomimo temperatury nie jestem przeziębiona.
 W końcu wszelakie emocje odeszły, jestem spokojniejsza i na nowo gdzieś jest myśl, że jakby to było dobrze wrócić pod kołdrę do mieszkania. Nie panikuję, nie stresuję się, wracam z pozytywną myślą. Czuć tylko na korytarzu na schodach, na drugim piętrze zapach po wydarzeniu, które miało miejsce miesiąc temu. Trochę to przykre, że tyle czasu minęło, a w tym jednym miejscu nie chce zapaszek puścić. Nie kojarzy mi się dobrze i no, nie da o sobie zapomnieć. Cóż. Marzec mi się dobrze zapowiada, mam troszkę planów jak i czas najwyższy zainteresować się tym co będzie w kwietniu. W dodatku przypomniałam sobie o Pyrkonie, na który planuję się wybrać i tak się zastanawiam czy nie szykować sobie stroju. Chciałabym coś konkretnego, ale wątpię, że się wyrobię, więc chyba pójdę na łatwiznę i zrobię z siebie elfa, ewentualnie elfa maga z świata Thedas. Większość rzeczy mam potrzebnych, a ja w końcu skończę robić kostur. Choć to złe określenie - zacznę robić na nowo, od początku. Plan pierwotny jaki miałam niestety poszedł w odstawkę, bo nie umiem wykonać go tak, jak miałam w wizji, a jakoś średnio podchodzą mi półśrodki. Ale chcę wznowić pracę, teraz sobie zimuję, bo temperatura sprawia, że nie robię nic, tylko siedzę pod kołdrą i gram. :v
Ostatnio mocno siedzę w tym świecie, na tyle, że język elfów w świecie Dragon Age nie jest mi obcy i nawet poniekąd orientuję się w ich kalendarzu. Smutno mi z tym, że jeszcze za następną odsłoną poczekam sobie dobre 2 lata. Przez ten czas mogę wielokrotnie zagrać w każdą część, która wyszła do tej pory, w Inkwizycję właśnie grywam drugi raz, z innymi wyborami. Czeka mnie i tak trzecie podejście do gry i pewnie i tak na tym się nie skończy. :3 Też jak zakupię sobie szkicownik, chcę się bawić w fanarty, w tym celu przypominam sobie trochę anatomii i ćwiczę troszkę rysunek. W planach chcę też ruszyć inne tytuły, np. Baldur's Gate, Diablo sobie odświeżyć czy inne dobre RPGi. Marzy mi się sesja RPG w świecie Dragon Age, ale nie wiem czy znajdę chętnych i obeznanych ludków w świecie. Meh.
Ze strony miastenicznej nic nowego, nie pilnuję się z zapasem leków i muszę jak najszybciej załatwiać receptę, objawy mi nie dokuczają i to w sumie tyle. Powieka też nie opada, normalnie mówię, nawet po dłuższym czasie jestem wyraźna.
Zastanawiam się też czy warto uparcie mieć nadzieję, że coś się zmieni, że w końcu mi się uda. Warto może jednak rozejrzeć się nieco, gdzie indziej próbować, jeśli nie chcę całkowicie rezygnować. Nie jestem pewna jednak i przekonana, komfortowo czułam się trzymając się tej pierwszej rzeczy. Na cóż moje zapewnienia i świadomość tego jak jest i może być, skoro to i tak na nic? Czuję się tylko przez to niewidzialna. I mi z tym źle. 
Mrozy przepadnijcie w końcu. .-. 

Wrzucam utworek, który mi prawie codziennie towarzyszy i słucham właściwie tylko w tej dłuższej, godzinnej wersji.