niedziela, 29 maja 2016

107. Koniec pewnego koszmaru

Cały czas czuję Twoją obecność. Nieważne, że Cię nie widzę ani nie słyszę. Nie mogę tak dłużej się już opierać temu co nieuniknione.


***

W końcu zbliża się koniec pewnego koszmaru. Wróci wtedy normalność, ale nie podoba mi się to, co utracę. Meh. Zdecydowałam się w końcu również ostatecznie na zmiany. I jak najszybszej chcę wprowadzić, choć na efekt końcowy będę czekać trochę. Również chcę już rozpocząć coś innego, ale nie mam jak zacząć póki co. Co ten czas...
Teraz wracam do roboty, która mi zajmie jeszcze trochę i mogę wracać do rzeczywistości.
Nie będę za ani przed, tylko obok.

czwartek, 26 maja 2016

106. Choć odpycham

Choć odpycham Cię jak się da, nie mam już na to sił. Skoro tak bardzo chcesz być moim towarzyszem, chyba nie będę się temu więcej opierać. A może wlaśnie tego teraz najbardziej potrzebuję?...


***

Przez ostatni czas czuję się dziwnie pod kątem emocjonalnym. Poniekąd wiem dlaczego, jednak jest dla mnie zagadką mój obecny stan. Przez to wszystko sama nie wiem czego potrzebuję teraz. Przeczekam ten czas. Może potrzebuję po prostu pobycia tylko ze sobą.
No i mogę w końcu ruszyć pewne rzeczy. A cieszy mnie to bardzo, bo nie lubię jak ktoś dyszy mi nad karkiem i choć nie pojmuje pewnych spraw, wszystko wkłada do jednego worka i woli gadać, uważając swoje słowa za świętą rację. Cholera ludzie, otwórzmy oczy, nabierzmy empatii do wielu rzeczy. Jeśli ktoś czyni inaczej, myśli inaczej niż my, to uszanujmy to. Ja nie wpajam nikomu swoich racji, by tworzyć swojego klona. Dla mnie to bardzo fajne jak ktoś podziela moje zdanie, ale równie jest miło, kiedy mogę z kimś wymieniać się poglądami i ktoś szanuje moje podejście, otrzymując ode mnie to samo. Inny, nie znaczy, że gorszy. .-.
A już niedługo znowu będę się wcielać w postacie w wirtualnych światach. I czekam na wiele terminów, szczególnie na jeden.
Nie oddalaj się choć na krok, a pomóż mi wprowadzić więcej sensu niż jest teraz.

wtorek, 24 maja 2016

105. Odpoczynek

Choć jesteś nieodłącznym elementem mojego życia i wiem, że już zawsze będziesz mi towarzyszyć, wiedz, że są dni, kiedy nie chcę Cię znać i nigdy poznawać.
Choć potrafisz uskrzydlać i uszczęśliwiać, ja się od Ciebie odsuwam by tylko nie zrobić sobie krzywdy.


***

Odpoczynek. Czyli to co miastenik powinien był potrafić. Ja nie wiem, kiedy odpoczywałam tak serio. Albo coś w domu robię, albo zawsze muszę wyjść gdzieś. I nie mówię tu o nic nie robieniu. A odpoczywaniu. Relaksie. Nie przejmowaniem się, czas zupełnie tylko dla siebie by zaznać błogiego spokoju, nie mecząc ciała a tym bardziej umysłu. Wiecie jakie to jest w cholerę trudne? A ja muszę się tego nauczyć. Bo wtedy serio ja ograniczę swoje objawy. W sobotę nie mogłam dużo mówić, choć chciałam, więc robiłam przerwy, a potem kontynuowałam. Kiedy już się położę to i tak włącza mi się tryb myśliciela, nie mogę się skupić. Halo, muszę przećwiczyć tą sztukę.
Nie wiem jak z resztą ludzi chorujących, ale choroba każda właściwie mniej dokucza, kiedy jesteśmy spokojni, nie martwimy się czymś. Ja jestem optymistką, ale ostatnio to za mało.
Ogólnie czuję się ostatnio skomplikowana. Mam ochotę wydzwaniać i nawijać o wszystkim przez już jakiś czas, a za chwilę chcę by moim schronieniem była kołdra i by wszystko wokół zniknęło.
I też powoli włącza mi się niecierpliwość odnośnie wielu rzeczy.
Cóż.
Czas w końcu wyglądać jakoś, bo dzisiaj też w domu to ja nie posiedzę.
Daj mi szansę, bym w Twoim życiu zaistniała bardziej.

niedziela, 22 maja 2016

104. Coś co było dawno

Towarzyszysz mi od dłuższego czasu. Zastanawiam się co da mi ta obecność. Nie chcę tym razem nic analizować, a wiedzieć dlaczego cały czas się Ciebie trzymam.


***

Nie rozumiem jednej rzeczy - dlaczego jeśli minie sporo czasu, coś już dawno temu było, jest dawno przeterminowane, ludzie i tak są uprzedzeni/nie zapominają o tym?
Coś co było serio dawno i nie było dla mnie miłe - pamiętam. Ale nie uważam za aktualne, nie mam co się spinać o to i robić wyrzuty, bo takie coś miało miejsce 7 lat temu dajmy na to i już. Bo tak. I robię problemy o coś nieistotnego w teraźniejszości.
Dajmy sobie spokój, było wszystko to taki kawał czasu, a teraz jest...teraz. Tyle. I ci wszyscy ludzie, jak i dookoła są inni, ja też, można wspomnieć, że coś takiego miało miejsce, ale no, czas już powinien był sprawić, że to wydarzenie zbiera kurz. A ja wierząca w dobro ludzi, uważam, że i osoby, które sprawiały przykrość, albo same z czasem się wstydzą tego, jest im głupio, że tak wyszło i z czasem sami zrozumieli błąd. Teraz przecież i oni są na pewno innymi ludźmi.
Też wiem jakie bodźce mogły wtedy kierować, będąc gówniarzem, nie myślimy o wielu rzeczach.
Inna sprawa ma się z tym, jeśli coś ciągnie się latami, albo jest świeże i potrafi takie być nawet do roku czasu. Ciężko odbudować jest coś, co się straciło przez własne błędy w krótkim czasie.
Coś co było niedawno, bo jakiś czas temu, a coś co było to 8 lat temu - no jest różnica. I sama nie potrafię zapomnieć czegoś, co jest dla mnie świeże. Ale coś za czasów dajmy na to gimbazy już tak. I też dzięki temu, ciężko mnie jest złamać psychicznie. ;)
Weekend spędziłam bardzo miło, żyję (xD), tylko muszę to wszystko odespać, zauważyłam, że jeśli nie jestem wyspana i włącza mi się nawijanie, to słabo, bo mówię po jakiejś chwili już niewyraźnie.
I słońce mi szkodzi na oczy. :|

środa, 18 maja 2016

103. W odpowiednim momencie

Trafisz w końcu i na moje wydeptane ścieżki. Przecież przychodzisz w odpowiednim momencie do każdego. A może już gdzieś się czaisz, a ja Cię nie zauważyłam? 

***


Czuję się jak narkomanka na głodzie. Brak tabletek. A bez nich jednak nie do końca działam jak powinnam. Dni mi lecą na szkicowaniu pomysłów, które mniej więcej znajdą się na moim ciele. Co tam, że hajsów nie mam na to. Chodzi o to, by już mieć gotowy szkic i tak jak będzie leciał czas decydować się czy na pewno jestem do niego przekonana. A chcę też by wszystko było ładną kompozycją, jednocześnie takim bałaganem. .-.
I zajmuję się wieloma rzeczami, nad innymi jeszcze więcej się zastanawiam. Ale co do pewnych rzeczy jestem już przekonana.
Idę dla wypoczynku posłuchać utworków robiących mi dobrze w ucho. :v

niedziela, 15 maja 2016

102. To co jest nam dobrze znane

Momentami Cię nienawidzę, choć wiem, że bez Ciebie nie da się żyć. I choć sama czuję się bez Ciebie pusta, nie trzymam Cię na siłę. Wiele Cię potrzebuję, nie tylko ja. Wierzę, że kiedyś stworzysz tą więź, której wyczekuję. 

***


To co jest nam dobrze znane, wręcz na wylot, przestaje być z czasem interesujące. Odkryliśmy już wszystko, ciekawość również nie ta sama, zostawiamy to jako drugi plan. Jeśli mowa o rzeczach materialnych, które jest z nami od małego - to albo już tego nie mamy, trzymamy z sentymentu albo przypomni nam się o tym, kiedy wrócimy myślą o tym i wtedy wygrzebiemy z jakichś czeluści. No chyba, że to coś co mamy długo i jest przydatne, ale nie zwracamy na to żadnej uwagi i też nie przywiązujemy się do tego, jeśli się zepsuje, od razu wymieniamy. A jak ma się ta sprawa z ludźmi? Podobnie. Ale zależy od ludzi i ich relacji.
Jeśli z kimś trzymamy się od małego i trwa po dziś dzień - mieć kogoś tyle lat obok siebie, jest czymś wspaniałym. Możemy być przy tej osobie sobą. Znamy wiele rzeczy na wylot, tematy nigdy się nie kończą, można nawet o jednym wiele razy nawijać. Ale też bywają osoby, które choć mają kogoś obok takiego, to przekładają je na drugi plan na nowości i ciekawości. Wiadomo - to co nowe, można poznać i odkrywać, będzie zawsze bardziej interesujące. I szukamy kogoś, kogo również będziemy poznawać całe życie, interesować się tą osobą, zawsze będzie w nas wzbudzała zainteresowanie. Albo co chwila szukać kogoś nowego, bo to totalnie coś nieznane.
Moim zdaniem, człowiek to nie rzecz, nie pozostanie cały czas taki sam jak został stworzony. Ciągle się czegoś uczymy, dokształcamy, zmieniamy zdanie. Poprzez nowe informacje czy doświadczenia, albo kiedy coś sobie uświadamiamy, nawet otoczenie - nie pozostajemy tacy sami. Możemy znać zachowania wśród ludzi, na osobności, jakichś sytuacji, ale co z tego? Nie świadczy to o tym, że znamy na wylot. Nie minie jakiś duży kawał czasu a osoba może popierać coś, czego była przeciwnikiem. I nie zawsze przez uległość. Znam niektórych ludzi też bym rzekła, że na wylot. Ale z ich zachowań, tak cała reszta ulega zmianom. Też jeśli kogoś znamy dobrze, nie czujemy by pytać o to samo, nawet pod innym kątem. Uznajemy, że znamy, to co chcieliśmy to wiemy i szukamy nowych znajomości. I przeważnie tak jest.
A jak jest ze mną? Człowieka poznajemy całe życie, nie twierdzę, że kogoś znam na tyle, by uważać, że nie muszę już go poznawać. Potrafię pytać czasami o to samo, bądź pod innym kątem, choć często mam obawy, kiedy nie wiem czy tym nie zaczynam irytować. I wtedy tego nie robię. Też często nie wypytam do końca na dany temat, albo ja nie wsystko powiem od razu. Ale nie wracam do tematu, jeśli nie zostałam dokładnie wypytana, no to najwidoczniej nie ma takiej potrzeby. No chyba, że wtedy ktoś coś zakłada i stwierdza po swojemu i o zgrozo w przeciwnym kierunku niż jest naprawdę...
Jeśli kogoś też dobrze nie znam nie pytam o bzdury i też unikam gadania o nich. Ale no te osoby, które znam, cały czas poznaję, nieważne ile lat je znam. Zawsze będą mnie ciekawić. Nawet jeśli znam od urodzenia. Tak samo mnie nie nudzi nawijanie o tym samym, jeśli się już nie przesadza. Nie potrzebuję nowych znajomości, by czuć ciekawość poznawania. Ani dla zmiany otoczenia czy przygód. Jeśli udało mi się kogoś nowego poznać, poznać inne otoczenie czy coś, to super, odbieram to pozytywnie, ale nie stoi to jako cel. Przeważnie dla nowości zapominamy o innych i my tego poprzez odkrywanie nowości, nie widzimy tego. Jeśli ktoś stara się nie przekładać jednego dla drugiego to pozytywnie. ;)
Temat obszerny, bo to wszystko zależy jednak od indywidualnego poglądu na ten temat. Nie do końca też wyraziłam swój. Jeśli chodzi o miastenię to choroba odeszła na bok, jedynie oko mi opada czasami i muszę pilnować brania jednych tabletek. A tak to mogę swobodnie nawijać do rana. :v przypomniałam sobie, że kostur chciałam zrobić, tyle, że nie miałam warunków by go zrobić do końca. I muszę nowy wikol zakupić, mój jak się dowiedziałam bardziej mi zaszkodzi w pracy. I perukę rozczesuję. Chciałam ładnie ją ułożyć, ale zrobiłam błąd, który mnie kosztuje wiele czasu i powoli się zastanawiam czy ją odratuję. .-.
No nic, chyba jeszcze póki kontaktuję to przeczytam kolejny rodział o pustkowiach Euqestrii po wybuchach megaczarów. Im bardziej się zagłębiam, tym fabuła i historia wydaje się ciekawa, mająca sens, także polecam. ;)

czwartek, 12 maja 2016

101. Nie oczekuję

Chciałabym sięgnąć po telefon. Zobaczyć wiadomość, którą ja przeważnie piszę. Tylko, by tym razem była od Ciebie. Albo po prostu jakaś za dnia, jeśli nie w nocy. I z własnej inicjatywy. Jednak choć chcę, to nie oczekuję. Bo to wlaśnie sprawia zawód, kiedy pomimo nawet ogromnego czasu, nadal czekamy. Choć przecież i tak czekam na rozwój wydarzeń. Powoli z niecierpliwością. Zaczyna mnie ten czas katować. Znowu co ledwo pojawię się na horyzoncie, znowu wszelkie złe emocje są na mnie odreagowane. I nawet ignoracja to już za mało by znosić.
Halo, chcę w końcu wolności od tego. Tyle, że choć cały czas zmierzam w tym kierunku, nie widzę bym robiła choćby krok do przodu. W domu wywołam wojnę chociażby głupim koncentratem pomidorowym. Serio. Jeśli mogę, przebywam poza domem, co wywołuje kolejne spiny. Tyle, że jak jestem w domu już, włącza mi się coś, co daje mi niszczycielskie siły i ledwo potrafię to kontrolować. :v nie widzę kompromisu.
Jutro mam nadzieję w końcu wybrać się w jedno miejsce, mam nadzieję, że nie zahaczę o inne. I obserwuję co się dzieje dookoła mnie, bym mogła jakiś konkretny temat poruszyć.
Na dniach mam nadzieję zabrać się na nowo za pewne rzeczy, też chcę znaleźć czas na trening łuczniczy. Nie wiem jak to się dzieje, że dni mi strasznie szybko uciekają. Cóż, ale ważne, że w końcu widzę, że coś rusza w pozytywnym kierunku.

poniedziałek, 9 maja 2016

100. Czy ta droga gdzieś prowadzi

Nie zaprzeczaj. Nie oszukasz siebie. Może teraz uważasz, że jest dobrze, ale jednak czy ta droga gdzieś prowadzi? Pozwól, że zgodzę się na wszystko, będziesz mógł nią dalej kroczyć, mając moją ścieżkę tuż obok, którą zawsze możesz przemierzać razem ze mną.
Wiele ludzi robi problemy o nic, tam gdzie ich nie powinno było być, zamiast pogadać. Serio, wiele idzie w ten sposób zalatwić. Nieważne o jakie sprawy chodzi. Jeśli zakładamy, że się ktoś nie godzi na coś, to zamiast oszukiwać siebie i te osoby, to powinniśmy o tym pogadać wprost. Sprawdzić czy mieliśmy rację. Nie można nic zakładać na zasadzie, że się osobę zna. Co z tego?
A też zamiast komplikować, mówić że coś się nie podoba od razu. Albo jak się ma sprawa. Ludzie będą zawsze bez pewności tworzyć własne iluzje i uparcie w nie wierzyć, uważając, że mają rację. Albo wierzyć, że jeszcze sytuacja się obróci tak jak by chcieli.
Cholera, nie chce mi się wracać. Zaznałam odpoczynku od wiecznych krzyków i czepialstwa, mogę odpocząć od emocji i zapomnieć choć na chwilę o przykrościach, poznałam fajne osóbki, teraz czekam aż mi włosy wyschną i w końcu spotkam się z Lindą. Ojoj, w końcu. :3
Szczerze, to bym serio myślała nad tym, czy by tutaj nie zacząć budować przyszłości. Pomysł podsunęła mi wlasnie Linda i parę innych osób, już też kogoś znam tutaj. Jak jestem wstanie ogarnąć okolice jak dojść a punktu a do b, to bym i miasto zaczęła ogarniać z czasem robiąc sobie spacerki. Póki co i tak muszę zostać u siebie. Chociażby dlatego, by choć na chwilę zamieszkać na własnym, załatwić sprawy, zrobić prawko i zarobić na rekrutację i na dalsze życie. Jednak jak będą fundusze, narazie zostaje pociąg. Bo u siebie zostawać w domu z rodziną nie chce i mam ku temu wiele powodów. W sumie w mieście też nie chcę i mam powody. Zobaczymy gdzie się dostanę. A będąc studentem będę płacić mniej za pociągi więc nie odczuję wielkich kosztów jak będę jeździć na pomorze ><
I też w końcu wiem jak chcę by wyglądało moje ciało, w sensie jak ma zostać ozdobione. Wiedziałam co chcę mniej więcej, ale żadnej wizji nie miałam, aż do niedawna wpadłam na pomysł i nie mogę się doczekać aż odłożone hajsy będą czekać na wizytę w salonie. No to tyle. Wracam do czytania o kucykach walczących o przetrwanie. Dniu, nie kończ się tak szybko.
A jeszcze bym na początku roku pomyślała, że nic się nie wydarzy. :v

czwartek, 5 maja 2016

99. Ludzkie zapędy

Nie. Naucz się być asertywną, powtarzam sobie. Umiem odmówić fajki, alkoholu, kiedy nie chcę pić bądź nie mogę, umiem odmówić jeśli wiem, że czegoś nie zrobię, albo czegoś co mi się nie podoba. Umiem wiele rzeczy odmówić. Ale sobie samej tych katuszy już nie. Wolę się łudzić, że istniałeś kiedykolwiek. Dałam Ci kiedyś odejść, Tobie, który nigdy tak naprawdę nie istniał. Trzyma mnie sentyment, który był budowany na nicości. Nigdy nie poznałam człowieka, którego myślałam, że znam. Te lata są nieważne, nigdy nie było szczerości w słowach. Nigdy nie widziałam jego spojrzenia, nigdy nie zamieniłam słowa. Nie wiem, kiedy usłyszałam tak naprawdę prawdę. Więc dzisiaj wiedząc już jaka jest rzeczywistość, pozwolę Ci odejść, a raczej odejść wymaigowanej osobie. Nie łudzić się, że kiedykolwiek Cię poznam. Czas skończyć z tym i odmówić sobie czekania. Więc to Tobie dziś zapalam świece i wypowiadam słowa, które zaprowadzą nas do spokoju.
Teraz trochę innego tematu, który mnie gryzie. Nie mam co się oszukiwać. Mogę dać czas, w końcu z czasem wszystko nabiera innych obrotów, zmieniają się poglądy, decyzje, nieważne jak bardzo omijamy ludzkie zapędy. I my będziemy żałować, że jesteśmy wolni, ale sami. Że swojej wolności nie dzielimy z kimś jednym szczególnym, mając wiele innych osób w każdej relacji. Ktoś, kto przy nas się budzi, ogląda po przebudzeniu, znosi bąki, rozumie bez słów, milczy wspólnie, akceptuje unikania kontaktu i odzywa się kiedy musi, bo ma takie dni. Ktoś, komu nie będzie przeszkadzać nasz niestandardowy byt, będzie ufał i był przy nas, kiedy nienawidzimy cały świat. Nieważne jak teraz temu przeczymy, taka już ludzka natura. Bycie z kimś przecież nie oznacza od razu ograniczeń, nie oznacza pilnowania się, zakładania rodziny. To już zależne jakie problemy stwarza nam druga osoba, to jej pozwalamy sobie na łańcuchy. Osoby, które rozumieją wiele i łatwo im coś wyjaśnić, są odbierane jako desperaci. Ale ja nie jestem desperatką. Nie upadłam tak nisko i nie pozwolę sobie na to. Jestem podziwiania za moje siły, które czerpie sama nie wiem z czego, choć i ja w końcu mam chwile słabości. Niezrozumiała, społeczny dziwak. Nie oczekuję tego, że ludzie, nawet ci najbliższi, ogarną mój tok rozumowania.
Wszyscy pędzą do tego, by mieć rodzinę, utrzymywać ją, rezygnować z siebie. I to już mówią ludzie w wieku 20 lat. Gdzie wlaśnie większość ludzi rodziny zakłada w tak młodym wieku. Może czują, że to już to. Chcą tego. To ich decyzja, życzę jak najlepiej. Ale te osoby, które ledwo kogoś poznały, albo są samotne, żeby mówiły takie rzeczy? To jest dla mnie desperacja. Na siłę już szukanie i zmieniane siebie, byleby móc przelać na kogoś uczucia i czuć, że są odwzajemnione. Wszystko na bok jest odłożone, liczy się to, by kogoś mieć. A gdzie jesteśmy my?
Niektórych uczucie jest ograniczające, pomimo że jest tą dobrą przecież miłością. Więc dlaczego są ograniczenia, chęć zmiany drugiej osoby, wieczna zazdrość o wszystko? I zdrady... Decydujecie się mieć jedną osobę na wyłączność to jak można się do cholery zdrady dopuścić...?
Nie mówię, sama pewnie stwierdzę, że z kimś, z kim będę, chcę założyć rodzinę, robić to co lubię do tej pory, bez wprowadzania większych zmian. Jednak by zmieniło się moje nazwisko, liczba członków rodziny, że jednak w życiu mam wszystko i nie musiałam się z tym spieszyć, nie odmieniło to mnie i jestem tą samą osobą, która nie zamieniła się w zołzę, bo obudziłam się, że nie dało mi to szczęścia. Mam czas, chcę spełnić moje cele. Sama czy z kimś u boku. Jednak już do konkretnych i poważnych kroków, podejdę zdecydowanie później.
Póki co jestem niedostosowana społecznie do odwołania, trochę za dużo jak na mnie się dzieje.
Przeglądając co mam w telefonie trafiłam na TO
Świetnie mnie dzisiaj opisuje.

wtorek, 3 maja 2016

98. Będę czekać

Od kilku dni staram się pozbierać myśli, ułożyć jakikolwiek plan, ruszyć z miejsca. Ale od tych kilku dni jedyne co robię to próbuję się trzymać o własnych siłach na nogach. Dlaczego tak jest? Ja powód doskonale znam, jednak z nikim się nim nie podzielę. Nie rozumie nikt tego, dlaczego tak postanowiłam, że jest jak jak jest. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem poniekąd szczęśliwa z moich wyborów. Gorzej, kiedy coś tyczy się drugiej osoby. Nad tym wpływu już nie mam. Liczę na to, że muszę poczekać. Los i mi będzie w końcu przychylny. Że nie będę musiała doszukiwać się tego co będzie tak oczywiste. Kiedy już straciłam nadzieję, chciałam się poddać, stało się coś, co jednak mi na to nie pozwoliło. Więc póki co, wytrzymam i będę czekać. Jeszcze na to siły mam. Ludzie zastanawiają się skąd czerpie swoje siły. Sama nie wiem. Chciałabym i ja to wiedzieć, bo nie potrafię sobie sama tego sprecyzować.
Wszystko przyjdzie z czasem, no przecież...
Zastanawia mnie też jedna rzecz, ale pewnie im bardziej w to wierzę, tym mniej w tym prawdy. Poczekam do wtorku by się przekonać. Póki co, majówka była zacna i mam nadzieję, że wiele dni będzie podobnych. ;)