sobota, 31 października 2015

71. Nijako

Czuję się nijako. Nie potrafię skupić się na wielu rzeczach, wieczne przemyślenia. Chciałabym wiedzieć co to jest spokój od tego bałaganu. Nie wiem czy znowu coś mi się tylko przewidziało, czy każdy dzień mnie utwierdza w jednym, ale bardzo mi się to nie podoba. Nie jest to ani trochę miłe, ani pozytywne. Choć niedawno czułam się jeszcze inaczej, od jakiegoś czasu najchętniej bym tylko kryła się przed światem. Nie wiem już w końcu w czym rzecz. 
Przestaję wiedzieć cokolwiek. 

Jeśli słyszysz ode mnie ciszę, dlaczego sam jej nie przerwiesz i nie zaczniesz mówić? 

czwartek, 29 października 2015

70. Wiatr ostatnio uwielbia milczeć

Jeszcze nie tak dawno miałam nastrój aby pisać tu codziennie, ale co to by były za słowa? Znowu o tym samym, jak boli mnie życie, a właściwie zachowanie ludzi? Że zawiodłam będąc uczciwą, dobrą i po prostu bo chciałam być przyjaciółką? Bo chciałam naprawić? Bo mi zależało? Ale co mi po tych słowach jak wiatr i tak nawet i tym razem nie dostarczy słów do odbiorcy, nawet jeśli stoję obok. Przez to wszystko sen gdzieś odchodził, znowu musiałam oglądać przykrą rzeczywistość. W tym wszystkim jednak jest choć trochę ciepła, które pozwoliło mi odetchnąć, ból tak jakby trochę zelżał. Czułam się doceniona, że jestem potrzebna, robiąc to samo, usłyszę słowa "dziękuję", a nie te, które ranią. Nie muszę słyszeć słów, aby wiedzieć, że są wypowiadane jeszcze gorsze, tylko po to aby stworzyć obraz mnie, której nie jestem. Lata przeszłości mnie tego nauczyły. Czuję, że przestaję nad wszystkim panować i coraz bardziej nie potrafię tego kryć. 
Nie chce mi się wierzyć tylko w to, że zaufałam sobie, że widzę gdzieś ukryte dobro. Nie mam czego szukać w tej duszy. Bo przecież nie stałoby się to po raz kolejny. Jak ufać? Skąd wiem, że jutro, nawet trwające kolejne dwa lata nie stanie się tak samo? Boję się ufać ludziom. Boję się ufać na tyle sobie, bo nigdy nie wiem, kiedy się tak pomylę. Ja się tylko pytam - za co? Ale wiatr ostatnio uwielbia milczeć. 

Nie jest tak źle jak się wydaje. W wielu oczach nie widzę już czegoś obcego. Nie jedno ramię posługuje się, aby pomóc mi wstać, aby pozwolić zakryć mi twarz, kiedy nie chcę oglądać tego świata. Stąd nie tracę nadziei, stąd wiem, że jakoś wytrzymam, jakoś wytrwam. Chcę z dala od fałszywości. 
 Ostatnio tez zaczęłam uciekać we wspomnienia. I powiem, że tęsknie, za tym szczęściem, o którym wiedziałam tylko ja. W dalszym ciągu szukam dlaczego to źródło wyschło i kto wie... może lada dzień poznam odpowiedź. Na samą myśl się zaczynam stresować. A co w tym wszystkim jest najgorsze? Że usłyszę pewne słowa i dla mnie sprawy nie ma. Bo nie umiem inaczej, bo po prostu mi zależy.
Byłam na Tetconie. Wrażenia? Średnio. Prelekcje świetne, mogłam nawet posłuchać o grach, szczególnie o aionie ^^ a nie sądziłam wcale, że usłyszę dobre zdanie xD o spoilerach się również miło słuchało, patrzyłam na świetne cosplay i występy, kabaret zostanie mi długo w pamięci, ogólnie pozytywni ludzie. Jednak czegoś mi brakowało, nie każda prelekcja jednak mnie zadowoliła, a atmosfera... jednak szukam czegoś innego. Teraz szykuję się na pyrkon, na koncerty, na spotkania, na szukanie źródła szczęścia. Jedno źródło już odkryłam i cieszę się, że istnieje.  


Tylko szczerością i będąc dobrym zyskujemy.

czwartek, 22 października 2015

69. Obcy las

Szukałam innej drogi, ale i nawet tą nie potrafię kroczyć. Zgubiłam się, jestem w jakimś lesie. Kocham lasy i ich szum, tylko dlaczego w tym czuję się tak obco? Chciałabym wrócić na swoją drogę, czuć się tak jak wtedy, wiedzieć, że jest dobrze. A się do cholery sypie coś, o czym bym w życiu nie pomyślała i z powodu jeszcze bardziej absurdalnego. Meh. Za to czuję, że coś się przybliża, otwierają się inne drzwi, inne możliwości. Może nie jestem jeszcze na to gotowa, bo nie mogę znieść tego, że tam gdzie lokują się emocje, coś się dzieje niepokojącego. Nie chcę nigdy więcej tego odczuwać. Zamierzam iść do przodu, nawet jeśli się zgubiłam. Coraz lepiej mi idzie i nie pozwolę już się cofnąć. Nie pozwolę znowu dotknąć dna, bo ktoś mnie na niego ciągnie. W końcu te wartości, które cenię nie musi cenić ta osoba, bo ceni za to je ktoś inny. Nie muszę niczego wymagać, oczekiwać, ba nawet prosić. Wiem tylko, że jak stanie się to, co podejrzewam, nigdy nie kiwnę już chociażby palcem, bo będę się bała powtórki z tego, że zawiodłam tym, że po raz kolejny chciałam dobrze. Brzydzę się kłamstwem, nieszczerością, hipokryzją, dwulicowością. I nigdy do tego nie uciekałam, więc gdzie popełniłam błąd? Chwilą zapomnienia, gdzie obie strony miały układ? Bo ja potrafię, aby poszło to w zapomnienie i jednak zastanowić się, że nie może to mieć wpływu na coś, co jest jedną z najpiękniejszych rzeczy na tym świecie? Bo nigdy nie chciałam kończyć, a naprawiać? W sumie dzięki temu uświadomiłam sobie jedno i utwierdziło mnie w tym, że jednak chcę działać. Że czekam na moment w dalszym ciągu. Ale już chyba za dużo powiedziałam. Ten kto ma usłyszeć słowa, które będę chciała przekazać, usłyszy je. I w tym wszystkim jedna osoba miała jednak rację i czuję się przez to głupio. Bo mogłam już wtedy usłuchać, ale wolałam zawierzyć sobie. Bo przecież to trzeba się kierować tym, co my sami uważamy, że będzie dla nas najlepsze. Przecież tak to idzie, prawda? 
A tak generalnie wybieram się na Tetcon, jak tam pójdę to do tej pory nie wiem, przez wiele rzeczy kostur był ostatnią rzeczą o jakiej myślałam, nie pamiętam dnia, kiedy się wyspałam, mam bliżej nieokreślony kolor włosów i tylko powiem tyle, że boli mnie to wszystko. Cholernie. Tracę przez to wiarę w ludzi. 
Czy czegoś żałuję? Tak, tego, że zaufałam na tyle, że teraz cierpię, bo się tak kurwa nie robi. Tyle w temacie. 


Nigdy nic nie było na teraz, więc nie oczekujmy, że kiedykolwiek będzie.

wtorek, 13 października 2015

68. Czy to wszystko wina tej pory za oknem?

 Meh. Czuję się jakbym nad sobą nie miała kontroli. Uczę się swoich odruchów, tego jak co odbieram na nowo. Nie czuję w tym wszystkim obojętności, a potężną emocjonalną burzę wewnątrz siebie. Walczę z tym, aby nie powiedzieć coś głupiego, aby być szczerą. Choć tak bardzo chcę się uśmiechnąć, nie mogę wydobyć go ze środka. Co się zmieniło? Chciałabym móc odpowiedzieć na to pytanie. Bo nic się nie zmieniło, a jednak ja widzę, że jest inaczej. Więc coś jednak. Prawda? Za bardzo zaufałam swoim demonom, za bardzo pozwoliłam im przejąć władzę nad sobą. A teraz to, co one popsuły za moim pozwoleniem muszę naprawić. Powiedz mi, czy to wszystko wina tej pory za oknem? 
Wiesz co mój drogi? Choć wiesz co by mnie uspokoiło, nic z tym nie robisz, albo bije od Ciebie ciszą, albo udajesz, że nie wiesz. Ale nie jestem na to zła, choć mi trochę przykro. Nadal uważam, że wszystko można naprawić, że słowa mają wielką moc. Do smutnej osoby powiedz coś wesołego, powiedz, że sobie poradzi, że jest wielka, że walczy z przeciwnością losu. Zobaczysz, że spojrzenie ożyje, uśmiech się pojawi. Bo wiesz, naprawdę nie trzeba wiele, małe rzeczy czasami bardziej cieszą. A jeśli poświęcisz czas na rozmowę, dowiesz się co jest przyczyną, może będziesz wstanie pomóc. Teraz wiesz w czym rzecz? To chodź dalej, poszukamy kolejnych odpowiedzi, mój towarzyszu.  
Pytasz co mnie martwi? Jest wiele rzeczy, ale nie umiem ich nazwać. Same przyziemne sprawy, choć jest jedna, która nie pozwala mi działać. I nie jest zależna tylko ode mnie. Nadal mnie martwi, że cały dzień to dla innych właśnie taka pora trwająca krótko. Bo przez to muszę czekać. Bo przez to moje myśli zajmują się tym czym nie mam. Ale muszę być wyrozumiała, nie mogę się uzależniać od czasu innych. 
Odpocznijmy trochę, połóż się obok mnie na trawie, popatrz w gwiazdy. Chcę usłyszeć o Twojej walce, o Twoich emocjach, o Twoim życiu. Pomyślmy dlaczego powstała ta przepaść. Nic nie mówiąc, nigdy nie będę wiedziała. Nie mogę się domyślać, nie mogę kierować się tym, że znam Cię na tyle, że wiem, że nie muszę pytać. Człowieka uczymy się całe życie. Nawet jeśli zdam banalne pytanie, odpowiedz. Ja przecież uczę się teraz siebie na nowo, bo przestałam panować nad tym, bo wierzyłam w to, że przecież wiem najlepiej. A teraz mów. Nie chcę słyszeć tej ciszy tym razem. 





Czasami warto spytać się tej drugiej osoby "co tam u ciebie?", od tak po prostu, bez powodu.

czwartek, 8 października 2015

67. Wszystko znowu powoli wraca

Cześć. Po raz drugi. Pytasz mnie czy coś się zmieniło? Emocje gdzieś odeszły, nawet nie czuję tego charakterystycznego bicia serca, które mi każdego dnia towarzyszyło. Wszystko znowu powoli wraca na swoją drogę, ale ja już nie chcę nią kroczyć, przynajmniej teraz. Chcę na chwilę zboczyć z tej głównej, pójść w tą nieistotną dróżkę, która pojawiła się nagle i odchodzi w bok. I chcę odetchnąć. Bo coraz bardziej niepokoję się tym, że coś odchodzi. Bo moja ścieżka, którą sobie wyznaczyłam jest teraz dla mnie niemożliwa do przejścia. Bo patrząc w lustro widzę ten chłód w oczach, jak spojrzę w te oczy - również to samo. Ale nie mówmy już o tym. 
Ostatnio polubiłam patrzeć na zachodzące słońce. Wiesz dlaczego? Bo wtedy dzień ogarnia ciemność, a wszystko wokół zapada w sen. Nie słychać odgłosów obowiązków, braku czasu, nikt się nie spieszy. I ta cisza, którą tylko wtedy usłyszysz. Przez to codzienne szaleństwo, goniąc dzień nikt nie zauważa takich rzeczy, jakie zauważy się podczas zbliżającego się wieczoru. Dopiero wtedy się odczuwa brak kogoś towarzystwa, rozmów, beztroski, spotkań, odpoczynku. Bo żebyśmy my coś osiągnęli, musimy z tego wszystkiego rezygnować. I nie zauważamy coraz bardziej jak to się oddala. Pomimo, że dzień trwa tylko 24 godziny i wydaje się to tak mało, ale jakby na to spojrzeć z innej strony, to my sami większość czasu marnujemy na nic. Jeśli ktoś poprosi o spotkanie, zajmie nam ono tylko godzinkę czy dwie, a jednak odmawiamy, bo czujemy się tak jakby cały dzień byśmy na to poświęcali. A po prawdzie nadal mamy cały dzień. Tak jakbyśmy tylko od południa do wieczora mieli swoje 24 godziny. A co zresztą dnia? Bo to i tamto, ale przecież nie musi to tak wyglądać. I bardzo bym chciała, aby to się zmieniło.
Wiesz o czym ostatnio śnię? O tym, że jest dobrze i w moim głosie nie słychać chęci poddania się. Chciałabym, aby nie wyglądało to wszystko tak, nie robiły się te supły. Jakaś część mnie wierzy, że ten dzień nadejdzie i nie będzie to wyglądało tak jak wtedy, kiedy bardzo mi zależało i się starałam, na tyle, że zgubiłam swoją dumę i godność. Bo zależało mi tylko na wymianie paru słów wyjaśnień. A jednak nawet wtedy ludzie potrafią zachowywać się jak mięczaki i wolą zamiast wyjaśnień - zrobić kolejny supeł. Meh...


Znowu mam kolejny cel i jak narazie się tego trzymam. Praca nad kosturem wstrzymana, bo muszę zorientować się co mam dalej robić. Ale nie powiem - samo rzeźbienie zrobiło mi wiele frajdy. Nie mam czasu nad siedzeniem i pisaniem swojej powieści. Nawet nie mam w sumie gdzie pisać, bo nie wiem kiedy będę mogła usiąść przed swoim własnym komputerem. Szukam codziennie pewnych elementów do stroju, ale chyba muszę się wybrać w teren. No i ten... jakoś wszystko tak leci. 



Zanim odmówisz, dowiedz jaką wartość to miało dla drugiej osoby, że się zgodzisz.

poniedziałek, 5 października 2015

66. W sumie to nic takiego

Cześć. Pytasz co u mnie? Niby jest dobrze, ale wcale tego nie odczuwam. Można by rzec, że właściwie teraz jest źle. Nie, spokojnie, w sumie to nic takiego. Chcę rozprostować skrzydła, ale nie mogę. Czuję się jak w klatce. Jak na dno ciągną mnie ręce porażki. I nie mogę przeboleć tego, że choć unikałam przywiązywania swoich celów i radości do ludzi, to dopuściłam do tego. I w sumie to tak boli. Nie zwracaj na tą łzę uwagi, wypłynęła bardziej ze złości niż smutku. Bo jeśli dąży się do czegoś i tylko Ty masz na to wpływ - wiesz, że tylko Ty zawodzisz. Ale jeśli już coś zależy od drugiego człowieka i oczekiwania przerosły możliwości - to nie możesz już nic z tym zrobić, bo nie masz takiego na to wpływu. I powoli przestaję wiedzieć co w środku mnie się dzieje. Ale wiem, że coś zaczyna umierać. I nie mogę znaleźć wsparcia, choć tak bardzo go potrzebuję. Nie mogę znaleźć oparcia, aby odpocząć. Zamiast tego jeden wielki zawód. Nie chcesz tego czuć. A naprawdę wystarczy niewiele aby tego uniknąć, jedno słowo, jeden odebrany telefon, czyjeś ramię.
Ustawiasz się tak, jak możesz, na najbardziej możliwy scenariusz. A jednak wychodzi wszystko nie tak, przed Tobą jest najgorszy scenariusz. I musisz to przełknąć, nie masz wyboru. A jedna emocja wzbudza drugą. I tak jest teraz. Choć czegoś oczekuję, mogę o tym zapomnieć. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem kimś nieistotnym. Nawet w moich bezpiecznych ścianach. Jedyne na co nie mogę sobie pozwolić to poddanie się. Jakoś to wytrzymam. 
Lepiej mów co u Ciebie. Opowiedz mi o swoich celach, jak widzisz świat, jakie są Twoje marzenia. Lubię tego słuchać. Marzenia budują nas. Dzięki temu zapominam o swoim bałaganie. Może gdzieś w Twoich słowach znajdę odpowiedź na to, jak ja mam postąpić, może zasiejesz we mnie chęć działania, jaka jeszcze była zanim nadeszła ta smutna pora, która przedstawiła swój plan. 

Bo się trochę zgubiłam i nie wiem jak ruszyć. Tu ciemność i tam ciemność. Chciałabym przeczekać, ale za długo czekałam na cokolwiek. A te słowa coraz głośniej rozbrzmiewają mi w uszach.  A jeszcze bardziej chciałabym móc zamknąć oczy, uśmiechnąć się i czuć spokój. 


Nie komplikujmy sobie niczego, budujmy świat tak, aby był prosty i dobry. 
Szablon mi szlak trafił.