czwartek, 30 listopada 2017

175.

Lubię jak mnie odwiedzasz w snach.

***

Jeszcze nie tak dawno zastanawiałam się czy objawy kiedykolwiek odpuszczą. Jeszcze rok temu z nimi walczyłam, przychodziły znikąd i nie dawały mi funkcjonować. Jakoś przed wiosną choroba odsuwała się na bok, dając mi w końcu odczuć jak to było zanim mnie ograniczała. Co prawda moja kondycja nadal płacze, ale coraz bardziej czuję się gotowa nad nią popracować. Zastanawia mnie kwestia jakie jest źródło złapania zadyszki. Czy to przez moją słabą formę czy jednak choroba. Minie mi już niedługo rok jak zaczęłam pracować i nie czuję by negatywnie wpływało to na mój organizm. Tak jak kiedyś musiałam jeździć do swojej lekarki co miesiąc, teraz widzę się z nią bardzo rzadko, rok, nawet dłużej, obecnie nawet nie rejestrowałam się nawet na wizytę. A teraz jeszcze ciężej będzie pojechać do Gdańska na kontrolę. 
W nowym miejscu pracy nie jest wcale tak ciężko, nie wracam z pracy zmęczona i szybko polubiłam tą ekipę. Tęsknie za ekipą w Starogardzie, ale już niedługo ich odwiedzę. Muszę rozwiązać jeszcze tylko jeden istotny problem, a potem w końcu będę mogła być spokojna. Do tej pory oswajam się ze wszystkim jak i z otoczeniem. Jako osoba lubiąca spokój i ciszę mam tego teraz pod dostatkiem. Przez ten czas żyłam nieco na "studenta", bo miałam takowe warunki, a mianowicie padła mi płyta ceramiczna i jeśli chciałam gotować, to musiałam szukać alternatywy. Radzę sobie i to mnie bardzo cieszy. Miałam co prawda mały kryzys, ale dzisiaj już nie ma po nim śladu. Byłam zadowolona z siebie, że załatwiłam sobie receptę na leki, że jak się skończą to nie szukać na szybko lekarza, bo do tej pory tego nie ogarnęłam. Byłam bardzo zaskoczona odkrywając, że recepty nie ma w papierkach, które miałam pochowane w teczce. Myślałam zatem, że może jednak nie schowałam, ale w miejscu gdzie zostawiłam również nie było, więc musiało wypaść, było w końcu luzem. No cóż. Recepta była załatwiana, wczoraj dotarła, mam zapas, ale encorton szybko mi znika. Przez parę dni żyłam na mniejszej dawce z przymusu i mam nadzieję, że tym razem organizm mnie oszczędzi i nie włączy się późny zapłon z objawami. Powieka mi nieco opada co daje mi nużące spojrzenie, ale na szczęście nie nachodzi mi na źrenicę.
 Chciałabym wziąć jedną sprawę w swoje ręce, przekonać się czy jest o czym myśleć, ale nie wiem czy swoją bezpieczną sferę chcę opuszczać. Wcześniej było łatwiej, choć to teraz tak powinno było być.