poniedziałek, 22 sierpnia 2016

128. Nocne podróże

I gdy byś nawet prosił godzinami, błagał na każdy możliwy sposób, nie wpuszczę Cię do środka.
***
Najbardziej chyba nienawidzę momentu, kiedy w środku czuję jakby ktoś potraktował mnie mikserem. Wielka poplątana sieć, która pomimo starań, nie będzie w takim porządku jakim chcemy. Czuję się mordercą. Bo wiem, co się dzieje, ale pozwalałam temu umrzeć. Teraz ciężko mi przetrzymać to dłużej. Tak jakby tego jednego elementu miało mi już zawsze brakować. Wynika, że to ja jestem temu winna. Gdybym tego nie robiła jednak, bardzo bym siebie skrzywdziła. Chaos niby tak poukładany, ale w swoim osobistym nie potrafię się odnaleźć. I nie mówimy o przykrych emocjach, może poza tęsknotą, która nocami uwielbia mi doskwierczać.
***
Właśnie jest czwarta nad ranem, jeszcze czeka mnie ok 2,5h podróży tlk, wracam z Łodzi. Trochę już mi tęskno za towarzystwem. .-. Wyglądam ponoć zdrowiej, lepiej, dobrze słyszeć, że to widać. Moje samopoczucie również coraz lepsze.  Muszę sobie lepiej organizować czas, by mieć skończoną pracę nad którą tak siedzę. Oglądam sobie świat zza okna, czekam kiedy będzie świt. Bardziej prawdopodobne, że to ujrzę, niż sen mnie złapie. Choć jak tu spać, kiedy słyszy się coś, co potrafi mi godzinami w uszach grać.
Najbardziej słuszna rada, której powinno było się słuchać, to ta z serca, nie uszu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz