piątek, 20 listopada 2015

73. Stabilność

Kolejna deszczowa noc. Kolejne przewracanie się z boku na bok. Co zamknę oczy, słyszę myśli wypowiadane przez tysiąc głosów. Znowu myślę o tym jak by to zrobić aby przespać tą jesień, albo zniknąć. Jesienno depresjo pospiesz się i odejdź! Ja chcę już swoją zimę. 
Co każdą noc, część mnie, która nie może spać, błąka się gdzieś poza domem. Pewnie znowu to będzie las, może znowu to będzie obserwacja bliskich mi ludzi. Kto wie co to będzie tą nocą.
Można by ostrożnie zacząć mówić, że odzyskuję swoją stabilność. Im mniej się martwię, tym bardziej wierzę. Jednak moje oczy nadal nie widzą postępów, co je bardzo boli, choć może nie aż tak bardzo one to czują, co miejsce lokujące emocje. Boję się ufać. Więcej rzeczy narosło mi do przemyśleń i zaskoczyłam samą siebie, tym co jest grane. Ale mój Atrybut Mądrości (hehe) tego czego ja nie wiem zbytnio, wie lepiej i ostudza mnie, mówi, że wierzę w cuda, a ja wiedząc, że wtedy staje się moim głosem rozsądku, faktycznie widzę jak jest. Bo może nie szukałabym daleko wiedząc, że szczęście jest blisko, ale przerabiałam już to. Wtedy było inaczej, niż jest teraz. A teraz nie byłoby lepiej, przecież prawda? Choć kto wie może... ale ja tym razem serio chcę jak już to szczęścia i myśleć poważniej, nie chcę dotknąć dna i znowu odpychać ludzi, którzy się martwią. Chciałabym wierzyć i usłyszeć, że byłoby inaczej. Ale cisza moim towarzyszem w tym kierunku.
Zastanawiam się co blokuje ludzi, że nie chcą poruszać pewnych tematów, choć aż ich korci, aby tylko wypowiedzieć o tym chociażby słowo. Przecież nikt za to nam w pysk nie da.  A wiadomo, jeśli ktoś chce szczerze pogadać, na spokojnie, bo widzi pewne rzeczy i zamiast stwierdzać po swojemu, woli mieć pewność osoby dotyczącej tego czy owego, to może być tylko lepiej. Nauczmy się rozmawiać. Czy o szczęściu czy problemach. Gdzieś czytałam, że spędzimy miliony chwil w szczęściu, ale tysiące w problemach i smutkach i najważniejsze to móc rozmawiać i pomagać w tym drugim. Wtedy o pierwsze nie będzie trzeba się martwić. 
Nie wiem czemu też zastygłam. Ostatnio przypomniałam sobie o mojej przyszłości, jaką chciałam budować. Na samą myśl usiedzieć nie mogłam, w lutym jak się obudziłam, tak mi z dnia na dzień coraz bardziej torba puszczała od ciężkości książek, gdzie na niepotrzebnych lekcjach przerabiałam to, co było mi potrzebne. Byłam tym tak pochłonięta, że zamiast wsparcia, abym w krótkim czasie opanowała tyle materiału i osiągnęła cel, słyszałam słowa, że przeginam, bo innej osobie nie zależało tak jak mi, bo miała inne priorytety. Wiem, że zapatrzenie się w swój cel nie patrząc na coś innego jest czymś raczej mało dobrym. Ale sama nigdy nie słyszałam wtedy słów "odpocznij, choć na spacer, w dupie miejmy pogodę" albo po prostu cokolwiek. Rozumiałabym gdybym odmawiała spotkań, rozmów i tłumaczyła się nauką. Ale tak nie było. A przecież nie jestem tylko ja od tego, aby panować nad wszystkim i tylko abym ja wychodziła z propozycją. Zwłaszcza, że niedawno jeszcze miałam tego nauczkę. I choć nie tak dawno temu moje oczy aż zrobiły się szkliste od łez wzruszenia, że to się w końcu ma zmienić, wzdycham, że za szybko zaczęłam się cieszyć, bo mam wrażenie jakby to były po prostu słowa, a nie czyny. A jedno bez drugiego działać nie będzie. A moje słowa już nie trafią, czasami mam wrażenie, że mogłabym się zamknąć i było by tak samo. W uszach rozbrzmiewają mi te słowa, szkoda, że narazie to tylko słowa. 
Teraz też chcę w końcu nadal próbować, wiem, że jeśli bardzo będę chciała, na nowo będę miała ten zapał, na nowo będę czuła szczęście myśląc o tym, jak chcę widzieć przyszłość. A przypomniały mi o tym lisy, które wiem, że będę kiedyś je widziała codziennie w swoim domu. ( LINK )  :3



* za tydzień dowiemy się na jakiego egzaminatora trafię,
* motywacje do nauki mam, ale ręka do książek nie sięga, help,
* męczy mnie błotnista jesień,
* mam pojebaną sytuację, help2,
* mycie włosów z kotem na plecach ^^
* cydr mi płacze w lodówce,
* chce przygarnąć lisa z rossmanna


Jeśli Ci na czymś zależy, nie kryj tego, a pokaż i walcz o to.

piątek, 13 listopada 2015

72. Rozplątywana sieć

Obiecałam sobie, że będę próbować odnaleźć w tym życiu drogę powrotną.
Mam nadzieję, że jest sposób, aby mi się to udało. Nie czuję się dobrze, nie czuję aby było, tak jak bym tego chciała. Choć wystarczy wypowiedzieć kilka prostych słów, nie umiem. Dopiero uczę się, aby to co ciśnie mi się na usta, usłyszał odbiorca. Mnie tak łatwo uspokoić, ale i tak czuję niepokój, który rośnie z każdym dniem. Nie wiem dlaczego potrzebuję zapewnień, że na pewno jest dobrze. Tak jakbym przestała ufać temu światu, że istnieje dobro. Jakbym była karmiona kłamstwem, bym wierzyła, że nic nie ma do ukrycia. Coraz częściej siadam i rozplątuję sieć, aby wiedzieć co czuję. Chciałabym móc je nazwać jakoś inaczej niż totalnym bałaganem

Chcę przestać oczekiwać, chcę działać. Co mnie trzyma? 
Nie chcę też czuć w tym tłumie obojętności, poczucia że ktoś od kogoś jest gorszy. I nie wiem jak z tym walczyć, czy to akurat moja walka... 
Odkryłam, że cząstki siebie zostawiłam w duszach innych, miejscach.
Odkryłam też, że utknęłam pomiędzy jednym a drugim, z czego wiem, że to jedno straciłam. Chciałabym wiele, za wieloma tęsknie, a jeszcze więcej chcę tworzyć. 
Co dalej? Przestaję wiedzieć. Lepsze jutro, tak? Przestaję w to wierzyć i tego oczekiwać.



 Nie uciekaj od tego co daje Ci siłę i wiarę.