poniedziałek, 18 grudnia 2017

176.

Jak tylko dasz znać, nie odtrącę Cię.

***

Są dni, kiedy napadają mnie myśli. Mnóstwo różnych myśli. Siedzę tak wtedy nimi przepełniona, na tyle, że nie zauważam nawet, kiedy nie mogę zasnąć. Łatwo udaje mi się je rozproszyć, przynajmniej te, które nie dotyczą czegoś istotnego. Gorzej jednak z tymi, które dotyczą spraw i rzeczy, które nie są i nigdy nie będą dla mnie obojętne. W tym wszystkim dokucza mi swojego rodzaju tęsknota. Za czym? To wiem już tylko ja. I tylko czasami mi naprawdę przeszkadza. Ale tylko czasami. Nie wiem czy kiedykolwiek się uciszy, skoro co jakiś czas przypomina o swoim istnieniu. Męczy mnie również życie nadzieją. Nie zawsze mam siłę na nią. Jestem z natury optymistką, a nadzieja jest nieodłącznym elementem tego typu osoby. Przez to również ciężko mi odpuścić coś na serio, bo zawsze gdzieś się tli jakaś nadzieja, że będzie lepiej, ułoży się wszystko, będzie tak jak widziałam to oczami wyobraźni. I zawód potrafi boleć aż za mocno. Za to potrafię cieszyć się życiem, chwilą, najmniejszą pierdołą i z tego czerpać nie tyle co energię, ale i szczęście. A obserwując ludzi dookoła mało kto ma taką umiejętność. Wiecznie zabiegani ludzie, zmęczeni, wyżywający się na innych ludziach, przeklinający, że miła pani przy kasie ma problem, przez który oni muszą te dwie minuty dłużej poczekać. Za każdym razem mam ochotę wysłać takiego kogoś do samoobsługowej, bo dobrze rozumiem uczucia pani ekspedientki. Sama z tym się spotykam, a robię zupełnie coś innego. A takie sytuacje odbierają mi siły, psychiczne oczywiście. 
Mija więc 2 miesiąc odkąd pomieszkuję sobie sama, zdana sama na siebie. Objawów - zero. Przynajmniej póki biorę leki. Dzisiaj już w sumie mam lekarza i trochę się stresuję kim się ten lekarz okaże. Powiedzieli mi, że nie mam czym się martwić, ale jednak nie mogę zagłuszyć niepewności. Jeśli się uda, nic nie zdejmie mojego uśmiechu przez cały dzień.  Ja powoli muszę zacząć się pakować, jeśli chcę zjechać na święta do domu. 
Jako introwertyczna dusza uważam, że mieszkanie samemu to najlepsza rzecz na świecie. Czasami brakuje mi tych wszystkich odgłosów z domu, ale wystarczy telefon, by znowu usłyszeć to wszystko. Szkoda tylko, że znowu rzeczywistość się nieco różni. Chciałabym tylko, by śnieg jesli się tylko pojawi, to poleży nieco dłużej niż ledwo przez noc. I święta już w tym tygodniu. U siebie obecnie ich nie czuję, poczuję za to na pomorzu. 
Ostatnio spędzam czas na rozrywkach zza bycia dzieciakiem. Miło jest wrócić do tego, powspominać i odnowić wszystko. Wspomnienia to ani trochę zła rzecz i jesli się w nich siedzi. W końcu to przeszłość nasz kształtuje i z niej wyciągamy lekcje. A te dobre wspomnienia potrafią zregenerować. Nie mówię o siedzeniu w przeszłości nie patrząc przed siebie. Albo powiem inaczej - trzeba umieć w równowagę, bo jeśli się za bardzo przechyli w którąś stronę, to się to źle skończy.
Czas szykować się do snu, czeka mnie bardzo długi dzień.