sobota, 30 lipca 2016

125. Na tyle dobrze

Znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć dlaczego nie darzę Cię sympatią.
***
Miałam plany by napisać posta na jakiś konkretniejszy temat, ale zrezygnowałam. Powód sobie zostawię. No już, trudno. A tak to nic się nie zmieniło. Nadal mam coś w rodzaju ludziowstrętu i chwała tym, którzy to rozumieją. Bo już trochę trwa.  Tęsknię tylko tak trochę za kimś, kto dopiero będzie za miesiąc. Tak trochę cicho w tym domu. Jutro sprawdzę, czy mogę normalnie chodzić. Bo jak tak, to nadrobię ten czały czas siedzenia w domu. Można by rzec, że trochę zatrzymałam się w czasie i patrzę jak ludzie pędzą, nie oglądają się, nawet nie wiem czy mają w tym wiekszy cel, czy "no bo tak trzeba". Nie chcę ogarnać pewnych rzeczy, niech cały ten nie mój bałagan w końcu zniknie. Chcę usłyszeć przyjemnej ciszy.
Bring Me The Horizon - Go to hell for heaven's sake ( tytuł piosenki mówi już wiele)
Rozsiewając truciznę, zadbaj o to, by tylko Ciebie zabiła.

poniedziałek, 25 lipca 2016

124. Chyba mogę mówić o szczęściu

Na sam Twój widok się uśmiecham, kiedy tylko jesteś blisko, chyba mogę mówić o szczęściu.

***

 Moja ścieżka jest długa i ma mnóstwo zakrętów. Czasami się zgubię, czasami z niej zboczę, pomimo tego, że cały czas mam ją przed sobą. Ale to moja droga, nikogo innego. Czasami z kimś się przecinała, kogoś ścieżka przylegała do mojej, jednak to nie czyniło mojej drogi kogoś. Było to coś mojego, własnego. Ostatnimi czasy chodziłam i bardzo błądziłam, kiedy było ciemno, starałam się tym samym krokiem ją pokonywać, ale nawet nie wiem, kiedy ją zgubiłam i kroczyłam jakąś boczną, pełną kamieni i szkła. Pokaleczyło moje bose stopy i byłam już na krawędzi by się poddać. Każdy inny krok sprawiał mi wiele bólu. Myślałam, że dalej nie dam rady iść, odnaleźć mojej drogi, której powinnam była się trzymać cały czas. Zaczęłam tęsknić za tym równym terenem, wolałam już pokonywać zakręty, które nie mówiły co jest za nimi. Postanowiłam odpocząć, usiąść i zregenerować siły. Zaczęłam szukać odpowiedzi na pytania, szukać mojej wydeptanej ścieżki. Postój ten przypomniał mi o pewnych faktach - moja ścieżka prowadziła przez las, który mnie chronił, sprawiał, że nie czułam samotności, a ta, na której stawiałam kroki nie miała ani jednego drzewa w okolicy. Już miałam jakiś szlak. Czułam się na nowo spokojniejsza, wiedziałam już czego mam szukać. Długo tak chodziłam, starając nie zwracać się uwagi na pokaleczone stopy. Gdy mijałam pojedyncze drzewa, potem małe zagajniki, wiedziałam, że jestem blisko. W końcu odnalazłam las. Czułam się w nim obco, jednak byłam pełna nadziei, że to ten odpowiedni. Teraz pozostało mi błądzić w nim, między drzewami szukać wskazówek. Z czasem zaczęłam czuć spokój, znajome uczucia, których dawno nie odczuwałam. Byłam blisko. I nie wiedzieć kiedy, pode mną była ona - długo wyczekiwana, zgubiona moja ścieżka. 
Nasuwa się pytanie - czy te inne drogi, nie były moimi ścieżkami w takim razie, skoro przecież stawiałam na nich kroki, a jeśli żadnej nie było, to czy nie zaczęłam tworzyć własnej? Otóż nie. Była to jakaś droga, ale łatwo było zboczyć, zataczać koła, błądzić, bez celu. Bym nigdy przez to nie odnalazła siebie, a wiecznie błądziła szukając sensu i czując się obco. Nie miałabym celu, łatwo bym się poddała. Z czasem bym szukała równego terenu i co jeśli bym szła czyjąś ścieżką, nawet taką, przez którą kroczy tyle osób? Nie czyni to tej ścieżki moją własną, którą chcę pokonywać sama, czuć niepokój tego co jest za zakrętem, jednocześnie czując spokój wiedząc, że nic mi nie grozi. Tak właściwie ja tylko pod nogami mam gładki teren, wiem, że się nie pokaleczę, ale ścieżkę dopiero muszę wydeptać. I na różne sposoby można to interpretować. ;)
Mając jednak coś własnego, czuję się przede wszystkim pewniej. Teraz odczuwam coś w rodzaju stabilizacji. Do ludzi nadal mi nie tęskno. Kiedy ich potrzebowałam, częściej spotykał mnie zawód. Teraz mam czas regeneracji, siedzę z własnymi myślami i w swoim towarzystwie. Brakowało mi tego przez tą ciągłą bieganinę. Jednak  z ludźmi mam kontakt, nawet się spotykam, ale to nie jest tak intensywne. Nie potrzebuję tego póki co. A jak miastenia? Odchodzi na bok, z rana mówię normalnie, zapominam za dnia o tabletkach. Ostatnio taki okres miałam 2-3 lata temu...? Pamiętam, że od czasu operacji czekałam cierpliwie aż upłynie 5 lat, po których choroba miała iść w zapomnienie. Lekarka jednak nie wiedziała, że mój spokój zawsze był zakłócany. I kiedy ten okres nadszedł, wiedziałam, że to jest to. Nie brałam tabletek, bez nich czułam się wspaniale. Wtedy wiem, że sprawiałam nawet wrażenie wychudzonej na twarzy -  której twarz jest jak księżyc w pełni. Sama czułam się wtedy, że przestałam być zniewolona od tego, dzięki czemu normalnie funkcjonuję fizycznie. Mogłam polegać w końcu na sobie. Jednak ten okres nadszedł wtedy, kiedy zaczęłam przechodzić ciężkie chwile. Odchodziło coś i nie mogłam w żaden sposób zatrzymać. Stoczyłam się, błagałam o ratunek tego, czego ja już nie potrafiłam, codzienne łzy, jedno wspomnienie, myśl, słowo i nagle byłam w Pustce. A potem ten niewyjaśniany chłód, dla osoby, dla której byłam najważniejsza, byłam nagle nikim. Właściwie nie wiem kim zawsze byłam dla tego kogoś. Do tej pory zadaję sobie to pytanie. Skoro potrafiłam być nikim, być tak traktowana i z łatwością przychodziło mówienie o mnie źle, pewnie zawsze byłam nikim. Wierzyłam w coś innego, czuję się tak jakby jakaś część mojego świata została zniszczona, nie istniała nigdy. I kiedy w końcu zaczęłam stawiać warunki, przestało się podobać, że nie jest tak jak ta osoba mi zagra. Nie jestem kimś, kim można dyrygować, jego mać. Koniec bycia uległą. Płomień świecy często towarzyszy mi w pokoju, trochę jakby taka żałoba. Wtedy rozmawiam z osobą, którą jak się okazało ja sama stworzyłam. Cóż, wracając do poprzedniego, jednak tamte emocje sprawiły, że pewnego dnia moje powieki mocno opadały, a język był tak rozluźniony, że znowu mogłam tylko zaciskać pięści i czuć bezradność, póki się nie poprawi. Jak o tym myślę, te uczucia nie są mi obce, wspomnienie takie, jakbym przeżywała je niedawno. A minęły lata. I nie potrafię sprawić, by ból tamtych wydarzeń minął. 
Teraz... jestem na swój sposób szczęśliwa. Zwłaszcza dlatego, że przestałam się bać, nie kryję się z tym co lubię, co mnie interesuje. Nie boję się wyróżniać. Wcześniej szukałam siebie, był nawet okres, kiedy czułam się z tym źle przez rówieśników i chciałam się do nich upodobnić. Traktuję to jako doświadczenie i poszlakę, że jednak moja droga jest zupełnie inna. Odnalazłam swój duchowy spokój. Akceptuję to jaka jestem, kim jestem. To najważniejsze. Ludzie, którzy źle siebie samych znoszą, jak muszą cierpieć przebywając codziennie w swoim towarzystwie? Znajomy mi to ból, jednak należący do przeszłości. 
Wspomnieniom muszę dać odejść, skupić się na tym, co przede mną. Żyć tym, co jest teraz. A dzisiaj mam trochę do roboty. Nie mogę usiedzieć w domu, z nogą nic lepiej nie jest, a jednak muszę wyjść. Choćby na chwilę. 
It's moments like this where silence is golden




Wolność jest zapisana w czynach, słowach, myślach.

***

A skoro mowa dzisiaj o ścieżce, to jaki był jej początek? Trochę śmieszny może się wydać, ale dla mnie jedyny w swoim rodzaju. Rok 2008, zapowiedź gry MMORPG, którą każdy zna. Początki gier online. Prawie każdy grał w tamtym czasie w ten jeden tytuł. Ja szukająca trailerów, natrafiłam na jeden z muzyką, w której od razu się zakochałam. Słuchałam tego jak zaklęta, aż w końcu po poszukiwaniach znając tylko brzmienie, znalazłam zespół to grający, do tej pory fanka starego brzmienia LP, głosu Chestera, mam wielki sentyment. Z czasem poszłam szukać innych gatunków muzycznych, inne zespoły, inne brzmienia, albo cięższe albo zupełnie inne. Ale część siebie zostawiłam LP. A jak zaczęłam tą przygodę, tak rozpoczęła się moja wędrówka przez moją ścieżkę. ;)

 (tego szukałam z takim zapałem, pierwszy utworek jaki usłyszałam LP)

piątek, 22 lipca 2016

123. W końcu odpocznę

Nie tylko Ty masz asa w rękawie, ja także mam sposób, by Cię nieco podręczyć.

***

Ułżyło mi jak nic, dwa zmartwienia zażegnałam, ciesząc się, że jest tak jak powinno. Wystarczy, że w końcu odpocznę. ;)
Odnalazłam w końcu akryle i przy świetle dziennym będę malować to, co właśnie zawikolowałam. Korci mnie, by jutro iść jednak w świat, by zakupić dwie ostatnie rzeczy i będę czekała na paczkę z Chin. Tak trochę się jaram. :D Zwłaszcza, że ja w domu nie chcę siedzieć, ale dla swojego dobra muszę. Plany z pokrywaniem ciała przesuwam na jakiś czas, chcę najpierw zrealizować jedno, potem brać się za drugie. A jak moja choroba? Zaczynam zapominać, że choruję. Jak pilnuje tabletki z rana, godzinkę czekam, by zaczęły działać, a potem zapominam o dawce za dnia. Ręce, które były bardzo osłabione wróciły do normalnego bytu. I mogę zacząć powoli znowu schodzić z dawki, którą byłam zmuszona podnieść. Czasami w naszym życiu uświadamiamy sobie, że potrzebny nam jest brak czegoś, niż by to coś trwało przy nas. Serio, momentami miałam dość tego trwającego gówna. Dzięki temu, że znalazłam odwagę, nie boję się już podejmować takich kroków. I wiele odnalazłam. I na dobre mi to wyszło. Kiedyś pisałam, że chcę żyć szczęściem by wlaśnie w końcu miastenia odeszła na bok, nie oddziaływała na mnie tak, by mnie ograniczała. Choć się starałam, zawsze musiała się dziać jakaś gówniana akcja uniemożliwiająca mi to, wprawiająca mnie w gorsze samopoczucie. Nie wiem, zazdrość, że chcę i mogę? Więc ludzkim postępowaniem i rozumowaniem postaram się to zniszczyć, by ktoś czuł się źle tak jak ja, bo komuś za dobrze się powodzi, kiedy samemu by się tak chciało? Gratuluję podejścia. Zwłaszcza, kiedy ktoś tak robi komuś bliskiemu. Ja oczekuję wtedy wsparcia, że ktoś się cieszy razem ze mną, co mnie motywuje, by i komuś pomóc osiągnąć cel, a nie wbitego noża w plecy i niwelowania mojego szczęścia, jego mać. I jeszcze to pokazanie, że nasze istnienie nic nie znaczyło, że to tacy ludzie mogą odetchnąć... Do tej pory przemawia przeze mnie gniew. I zawód. W szczególności zawód. Cóż. Są ludzie i taborety. Ale teraz poznałam osobę, która wypełniła lukę, nie muszę oczekiwać, nawet nie proszę i mam, to czego potrzebuję, dostając ode mnie to samo w zamian. ;)
Świat jeszcze nie raz mnie jeszcze zaskoczy.
Why so serious?

poniedziałek, 18 lipca 2016

122. Zaraz będzie ciemno

I choć to była tylko chwila, już do końca będzie mi towarzyszyć jak sen. Chcę bardzo Cię częściej w moim życiu, by móc to czuć jak najczęściej. 

***

Ja chcę jeszcze raz, jeszcze raz! Pojechałam na Woodstock właściwie dla koncertów i by miło spędzić czas. I nie żałuję. Warto było, by móc wysłuchać na żywo zespoły, które słucham. Od wieczora do nocy już tylko byłam przy dużej scenie i ani myśleć, by ze względu na bolące stopy stamtąd się ruszyć. Cały Woodstock chodziłam ledwo, droga, która zajmowała 10 minut, mi się dłużyła nawet do 40 minut. A to tylko dlatego, że chyba czas najwyższy pomyśleć czy z nogą nie iść do lekarza. Zrobiłam wiele rzeczy jakie chciałam zrobić, musiałam zrezygnować z niektórych rzeczy przez nogę. Ale i tak było zacnie! Przybiłam wiele piątek z obcymi ludźmi, chcieli mojego uśmiechu, były osoby proponujące mi pomoc, kiedy nosiłam zakupy z Lidla do namiotu (przez to mam przesilone łapy po dziś dzień, ale dałam radę), ktoś chciał podzielić się ze mną bułką i jakiś kawałek szłam z nieznanym gościem, którego mam nadzieję, że już go nerki nie bolą! Widziałam zielone i brokatowe brody, włosy, które są moim marzeniem, szczęśliwych i dobrze się bawiących ludzi. Byłam na koncercie Decapitated, Lacuna Coil, Apocalypticy w piątek i na początku na Grubsonie. Na Apocalyptice zamarzyło mi się być bardzo blisko sceny. I na początku było spoko, póki nie zrobiło się gęsto od ludzi, gdzie ledwo widziałam co się dzieje na scenie, wiele ludzi się jak zwykle obok mnie przepychało (do tego mam jakiegoś pecha), dużo ludzi się pchało, ledwo mogłam ręce wyciągnąć. I towarzyszyła mi jakaś dziewczyna, która podzielała moje zdanie i przez mój niski wzrost, jak była okazja, dawała mnie do przodu. Dziękuję! Jak już skończyli grać, chciałam iść, ale wzięła mnie za rękę i byłyśmy przy samej scenie. Nie wiem co ludzie w tym widzą, by być tak blisko, fajnie widzieć wykonawcę z bliska, ale tam jest jeszcze gorzej. Ścisk, znowu przepychający się ludzie, jak ktoś się pchał, wszyscy lecieli do tyłu, no nie było to coś dla mnie. Więc właściwie szybko uciekłam i jak widziałam, że ktoś przepycha się na tyły, to korzystałam z tego i szłam za ludźmi, żeby samej się nie przepychać. W sobotę noga mi totalnie umarła, ledwo co chodziłam, przeżyłam na dwóch maślanych bułeczkach, nie miałam kiedy zjeść coś innego, miło spędziłam czas z przyjaciółką i żałowałam, że szybko dość musiałam się zwijać, ale byłam na tym na czym najbardziej chciałam! Posłuchałam Dragonforce, którzy też zacnie zagrali, a potem najbardziej wyczekiwani - Bring Me To Horizon. Słucham ich już jakiś dobry kawał czasu, jestem zakochana w ich płycie Sempiternal, kocham praktycznie każdy kawałek, a najbardziej to Hostpital for Souls. Tutaj chyba zamieszczałam utwory, na fb na pewno. Więc nic dziwnego, że jak byłam w dla mnie idealnym miejscu, było tak samo gęsto jak byłam bardzo blisko sceny, porównywalne do tego, co było przy samej scenie. Byli ludzie pchani do tyłu, by takiego ścisku nie było, było pogo przede mną, chciałam dołączyć, ale bałam się, że stan mojej stopy by tego nie wytrwał. Jak Oliver chciał byśmy skakali - prawie każdy skakał (w tym ja), jeśli Oliver chciał byśmy usiedli, tak po kolei każdy siadał, by za chwilę skakać. Serio, to było coś naprawdę mega. Niesamowite przeżycie. Prawie płakałam ze wzruszenia, kiedy zagrali moje ukochane utworki, szkoda tylko, że mojego najukochańszego nie zagrali. Byłam chórkiem dla Olivera, tam gdzie takowy jest, znałam teksty każdej piosenki. I ubolewam, bo miałam 4 nagrania, okazało się, że mój telefon jest trollem i mam tylko dwa, z dwóch zrobił mi zdjęcia i 2 sekundowe filmiki. :< Ale mam dwa i aaa, teraz to jest jak sen. Chciałam jeszcze posłuchać Tarję Turunen, ale musiałam się zwijać. :< 
Trochę żałowałam, że na Grunwaldzie mnie nie ma, ale było i tak wspaniale, na Wooda na pewno będę jeździć jak będzie grało coś, czego słucham, uwielbiam i kocham. Też podobało mi się to, kiedy podczas przerwy między koncertami zrobiliśmy flagę Francji i tworzyliśmy dzięki temu jedność, łączyliśmy się z Francją dzięki temu. Na ekranie to wyglądało zacnie. 
Zobaczymy co będzie grać za rok w Kostrzynie nad Odrą. Teraz pokrywać się nie będzie z Grunwaldem, więc możliwe, że podaję po raz drugi. ^^
To trzeba przeżyć, być, by móc wypowiadać się na temat festiwalu, osoby, które nigdy nie były, a mają negatywne zdanie, niech najpierw będą, a potem się wypowiadają. ;)
Zapraszam na instagrama (shagonavonblack) - mam nagranie Shadow Moses BMTH, wstawię też drugi jaki mam i nagrania innych zespołów. ^^ 




 Bring Me to Horizon - Can you feel my heart
(jedno z ulubionych, które było mi dane słyszeć na żywo)

 (a tu gest solidarności, byłam niebieską karteczką)




 Bądź wsparciem dla innych, a nie ciężarem.

czwartek, 14 lipca 2016

121. Nie wahaj się

Kiedy będę gotowa, będziesz o tym wiedział. Wtedy nie wahaj się by spojrzeć mi w oczy.

***

Czuję ogarniający mnie spokój. Nie pamiętam, kiedy ostatnio go czułam. Zawsze było coś, co mi na to nie pozwalało. Szczerze mówiąc, to aż mi dziwnie, jakby czegoś brakowało. Ale tak jak jest teraz miało być zawsze. Po prostu zniknęło coś, czego nigdy nie powinno było być. Czuję ulgę wiedząc jak jest teraz.
Właśnie pakuję ostatnie rzeczy. Rok temu już miałam znaleźć się na Woodzie, ale nadrobię jeszcze to innymi koncertami. Pogoda mi nie straszna, nie przeszkodzi mi, bym znowu odłożyła wyjazd.
Noga wraca powoli do normanego funkcjonowania co będę mogła normalnie chodzić. Ale dałam radę przejść wczoraj ok 8 km. Cel zabawny, ale zawsze jakiś, jak wrócę to takie spacerniaki będą prawie codziennością. Osoba, która to wymyśliła jest genialna, pozwala odkopać i spełnić marzenie za dzieciaka. :D i ja z tego skorzystam.
Nie szukaj wymówek. Nie oszukasz innych, jeśli nie możesz samego siebie.

wtorek, 12 lipca 2016

120. Garść niepokoju

Jak już raz rozświetlisz otoczenie, to dodajesz do tej mieszanki garść niepokoju. Tym samym ja zaczynam się przez to gubić. Za każdym razem.

***

Noga mi umarła. Znowu sobie coś zrobiłam w nogę i spacerami ją chyba dobiłam. Ostatnio nie mogę usiedzieć w miejscu, ale chyba czas najwyższy w końcu zostać na jakiś czas w domu. Zwłaszcza, że przyszło co miało, zaopatrzyłam się w potrzebne rzeczy i mogę znowu się bawić w domu. I w końcu muszę książkę przeczytać. .-.
Mam nadzieję, że będzie po mojej myśli, bo jeśli tak, to nie mogę doczekać się piątku. Jeśli będzie po mojej myśli, to niedługo wprowadzę zmiany. I ogólnie będzie miło.
I cóż, życie leci cały czas, więc jak mam czas to sobie tak myślę, że jednak nie na wszystko warto czekać. Po prawdzie, jeśli na czymś nam zależy, ale nic nie zatrzymuje nas, to najwidoczniej tak musi być i odpuścić. Wiedzieć, kiedy trzeba odejść. Dlaczego mam sobie psuć humor i oczekiwać? Kiedyś potrafiłam wiele, by zatrzymać, by dać szansę, bo mi zależało. Ale jeśli jestem niewidzialna i się to nie zmieni, pomimo oczekiwań i starań... Potrafiłam czekać. Ale teraz nie chcę stać w miejscu. Cały czas towarzyszy mi myśl "może kiedyś", ale nie skupiam się na tym i nie uciekam myślami do tego. Ostatnio oglądałam jedną z moich ulubionych historii. Po raz kolejny oglądałam ulubioną wersję, bo to była moja pierwsza, obejrzałam drugą, zdecydowałam się nadrobić oryginał, a innych wersji nie mogę znaleźć w internetach. Przypomniało mi to, czym żyłam długi kawał czasu, jak dobrze rozumiałam uczucia głównej bohaterki, gdyż sama to przeżywałam. Uwielbiam tą siłę i wytrwałość i widzieć szczęśliwe zakończenie. Tylko szkoda, ze życie się zdecydowanie różni. Jeśli tylko tracę czas, nie ma sensu go marnować. Ja starałam się, by to się zmieniło, nie udało się i trudno. Czas wyruszyć dalej.
A jak tam z miastenią? Wracają mi siły, gdyby nie moja stopa, to bym pobiegała, bo miałam ochotę. Więc to dobrze świadczy. Jednak jeśli chodzi o moją mowę to gorzej. Ale daję radę.
Jeśli oddajesz się innym, bądź ostrożny, bo nigdy nie wiesz czy uda Ci się siebie odzyskać.

piątek, 8 lipca 2016

119. Ślimacze tempo

Chyba bym dużo nie skłamała, gdybym powiedziała, że potrzebuję w swoim życiu Twojej obecności.

***

Wszystko tak przeraźliwie pędzi. Dni szybko mijają. Coś przekłada się miesiącami. Skąd ten pośpiech? Rozumiem, że ludzie chcą coś mieć szybko, załatwić bez potrzebnego przyciągania by potem w spokoju nic nie robić i delektować się wolną chwilą. Nikt nie lubi robić czegoś, na co nie ma ochoty. Więc dlaczego tak szybko przychodzi nam decydować co chcemy robić, jaką chcemy mieć przyszłość?
Cóż, ja bardzo późno odkryłam co chcę robić, ale nie spieszę się z tym wszystkim. Na wszystko przyjdzie czas, też przede wszystkim chcę poznać siebie. Wiem, że i ja będę gotowa i powiem, że już czas na dalsze etapy. Ale nie robię niczego na siłę, w pośpiechu. Żałuję tylko, że dzień jest tak krótki.
Ja wracam powoli do normalnego funkcjonowania. Do ludzi mi nie tęskno jakoś szczególnie i delektuję się czasem spędzonym na tym, na czym chcę. Chcę spełnić jedno marzenie, więc tą miłą strefę niedługo opuszczę. Już czas najwyższy. Czeka mnie wędrówka po piankę montażową, bo moja umarła. Odkryłam za to fajny patent jak ją zastąpić, choć to nie to samo, ale daje radę. Kurde, lubię tworzyć. ^^
Podoba mi się to, jak wszystko idzie swoim ślimaczym tempem. Gdyby wszystko było od razu, co to za przyjemność pozyskania tego, jeśli się nie pomęczyło przy tym? ^^ Żadna przyjemność ze zdobywania, którego de facto wtedy nie ma.
Omnia - Morrigan
(chyba się uzależniłam)
Jeśli kroczysz do tego, na czym Ci zależy to dobra to droga.

środa, 6 lipca 2016

118. Bądź moim towarzyszem

Bądź moim towarzyszem każdej wędrówki jakiej się podejmę. 

***

W końcu nie wali słońcem po oczach i nie umieram z powodu gorąca. Kocham takie deszczowe dni. Mam ochotę na wiele rzeczy, by poczuć tą niesamowitą wolność. Czułam się jak więzień czyichś własnych demonów, by ich właściciel był wolny. Ale to na szczęście przeszłość. Teraz skupiam się na mojej przyszłości i pozostało mi czekać za wynikami, dzięki którym dowiem się co dalej. Ruszyłam też projekty odnośnie z cosplay'em i też wolnymi chwilami będę się tym zajmować. Czekam jeszcze za jednymi elementami i też będę bawić się w osobę z tych wszystkich gier mająca masę różnych potionów. :v będę polować na różne stwory i demony, co by ktoś mógł się wyposażyć w potrzebne eliksiry, które wzmocnią poszukiwacza przygód czy coś w ten deseń. I to pisząc wpadłam na kolejny pomysł. xD
Tak to wszystko idzie powolnym, ale za to spokojnym rytmem, za którym tęskniłam. Mam jedno zmartwienie, ale mam nadzieję, że i to się szybko wyjaśni.