niedziela, 31 maja 2015

41.

  Słońce chyba wie, że nie lubię mieć opalonej czy nawet spalonej twarzy i z tego powodu robi mi na złość. Mogę od dzisiaj grać Indianina. Także po dzisiaj stwierdzam, iż nie mam podejścia do dzieci, choć myślałam, że dzięki Wiktorii (mojej małej kuzynce) jednak się jakoś do nich przekonałam i potrafię do nich nie wiem... mówić, bawić się z nimi, ale jednak nie. To chyba umiem tylko z nią i Julką. Pewnie z wiekiem nabiorę tej umiejętności, zwłaszcza już kiedy będzie mi się marzyło mieć swoje. Teraz nawet o tym nie myślę i nie chcę. Za nic. A mogę się założyć, że za parę lat zmienię zdanie. :v Jeszcze nie tak dawno żyłam nieco innymi wizjami, marzeniami, inne miałam poglądy. Dzisiaj jestem zupełnie kim innym. Powinnam się bać tego co będzie mnie czekało albo inaczej - przyszłej siebie? :v
  Jak na razie powinnam raczej się zrelaksować i budować dobrą przyszłość. Taką, która pozwoli mi żyć normalnie, bez ciężkiego harowania, bo po prostu nie mogę. Wczoraj zauważyłam, że rodzice chcą mi pomóc z tym jak mogą, jedynie jeśli chodzi o pieniądze, to muszę sama o to zadbać. I słusznie. Nie mogę polegać na ich pieniądzach. Ale zobaczymy najpierw jak z wynikami. Potem dopiero będę wiedziała co mam robić. 
 Wróciłam do swojej powieści, którą kiedyś kiedyś pisałam. Dzięki temu mogę wczuć się w bohaterkę, widzieć to co sama tworzę. Pisanie sprawia mi frajdę wczucia się w każde wydarzenie, które opisuję. Chciałabym tak jeszcze wrócić do rysowania, ale wszystkie moje ołówki jakie miałam do tego przeznaczone gdzieś zniknęły. Najzwyklejszym HB nie lubię. 
I pokochałam filmy akcji, gdzie się nieźle leją tak, że krew się leje. A to wszystko przez koreańskie filmy, które puścili na festiwalu. I tak wolę fantasy albo o tematyce, która mnie interesuje. Właściwie nie wiem co mam pisać dzisiaj. Wiem tylko, że znowu jestem wobec wszystkiego zobojętniała, choć nie dawno aż usiedzieć nie mogłam. Jestem zmęczona, mam nienormalne króliki jedzące psią karmę, czekoladowe draże, a dzisiaj chcieli mięsa. Zajadam się truskawkami i najchętniej bym poszła spać. W końcu mogę zabrać się za czytanie książek, w tym tygodniu będę robiła krajkę, będę nauczycielem i oczekiwała soboty.
Chyba jestem już dzisiaj przemęczona, rzucam tęskne spojrzenia w stronę łóżka.

Znowu to się stało. Na zewnątrz promienieję, w środku pustka. Obojętność. Nicość. A znów pewnie nadejdzie jakiś moment, który to wszystko wypełni, aby na nowo zniknęło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz