piątek, 3 kwietnia 2015

16. Więcej widzi się zamkniętymi oczami

  Może męczy mnie ta szara rzeczywistość. Nie chcę jej doświadczać. Wszyscy są tak zalatani, zabiegani... jakoś ja nie umiem dołączyć do tego ruchu. Gdyby wszystko ułożyło się tak, jak w tym innym świecie byłoby wspaniale. Ale to jest okrutny, szary świat. Tu nie zawsze jest jak ktoś chce. Tu trzeba o to walczyć, starać się by siebie nie zatracić, by się nie dać. 
 Nie odczuwam dużej samotności. Nigdy nie jestem sama, ale jednak w pewnym sensie doskwiera mi niesamowicie. Może to przez to, co można nazwać zawodem? Pomimo tego, że ktoś był z nami duchem, tak naprawdę tej osoby nie było. Sami sobie wmawiamy i przekonujemy, tworzymy swój własny obraz osoby, którą tak naprawdę nie jest. Dlaczego to ciało musi nas określać, a nie charakter? Mam ochotę tych wszystkich ludzi gadających te brednie, że to charakter się liczy a i tak zwracają uwagę na co innego, spalić na stosie i posłuchać ich krzyków. Byłaby to jakaś odmiana. Wracając do samotności, może mam przyjaciół, może mam jak się odezwać... ale czuję się tak jakbym im jakoś przeszkadzała. Nie wiem skąd u mnie to się wzięło, ani dlaczego wmawiam sobie, że jestem zbyt nachalna... Chcę to wyrzucić z siebie. Chyba dawno nie miałam jakiegoś konkretnego wyjścia. 
  Mam wrażenie, że się staczam przez te negatywne uczucia. Tak długo walczę z nimi, czuję, że brakuje mi sił. Nie wiem skąd mam ją czerpać. Nie chcę przegrać. 
Nie wiem dlaczego pomimo moich postanowień, czynię zupełnie co innego. Chciałam być niezależna, ale chyba daleko mi do tego. W obcym tłumie sobie poradzę, gorzej kiedy nie widzę w zasięgu wzroku swojego własnego tłumu. Czy to ja ich zgubiłam? Gdzie ja zawędrowałam? Nie czuję się ani trochę pewnie. Chciałabym móc rozwalić te mury... rozwalić, a nie się o nie opierać... dzisiaj chciałam zrobić tyle rzeczy, ale skończyło się na tym, że włączyłam rozgrywkę w heroes III i zostałam w domu. Teraz zajmę się powtarzaniem sobie biologii, chemii... z matmą nie wiem jak będzie. Nie chcę myśleć o tylu rzeczach naraz, rozprasza mnie to tylko niepotrzebnie. Nie mogę się i tak doczekać maja, mam wrażenie, że kwiecień jakoś smutno się zaczął i taki będzie. Właściwie... rozstanę się z tyloma ludźmi, przestanę ich widywać, a czas nie pozwoli nam na regularne spotkania. A z tymi, którymi chcę być blisko, są w zasadzie daleko. Zobaczymy jak to wszystko będzie. Przede wszystkim nie mogę tak stać w miejscu, moje marzenia są bardzo realne, ale wszystko przesądzą wyniki. Nie chcę na maturze siedzieć i nie wiedzieć czego  nie wiem, a uśmiechnąć się do kartki jak idiotka i śmigać zadania. Czasami zastanawiam się jakby się to wszystko potoczyło, gdybym na przykład nie miała rok w tył, a normalnie chodziła do tego pierwszego gimnazjum. Na pewno bym nie poznała tamtych ludzi, ale jakby to wpłynęłoby na moje życie? Nie ma co się nad tym zastanawiać. Jest dobrze tak jak jest teraz. 
 Chciałabym też znaleźć czas, by pisać na nowo swoją powieść, znaleźć czas na rysowanie tak jak kiedyś i do wielu innych rzeczy, jak tylko nadejdzie wolne wrócę do tego. 
No nic, widzę że zbliża się godzina 19, włączę sobie coś by leciało w tle, zajrzę do materiałów i tak pewnie póki nie nadejdzie pora, kiedy to będzie trzeba kompa wyłączyć.

Nie chcę by dni leciały tak szybko. Mam wrażenie wtedy, że choć chcę być bliżej, albo ja się oddalam, albo Ty mnie oddalasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz