sobota, 11 kwietnia 2015

20.

  Jestem zmęczona. Psychicznie. Choć mogłabym napisać o tylu rzeczach, nie chce mi się. Ani mi się o tym pisać nie chce, ani tym bardziej zadawać retorycznych pytań, jakiś stwierdzeń, które i tak potem idą w zapomnienie, jak minione 4 lata... po prostu coś się dzieje, nadszedł czegoś kres, a ja jestem zmęczona. Mogę jedynie gdybać, lecz i tego mi się nie chce. Osoby, które znają tą jedną z wielu historii, która trwa 4 lata do dzisiaj, wiedzą jak było. Wiedzą jak jest. Wiedzą jak będzie. Nie tyle co ja, ale wszyscy jesteśmy tym zmęczeni. Cały czas ta jedna osoba się nie zmieni, najpierw zrobi tak, by po upływie dnia lub dwóch, postąpić jeszcze inaczej. Nikt nie chciałby przechodzić przez to co ja, ale przez moją naiwność w dobro tej osoby, budowałam coś, co mogło dać dobre owoce. Niestety nie miałam czego tam szukać, pomimo pielęgnowania, obumarło. A całe to zdarzenie, jak i ta historia od zawsze jest związana z hipokryzją, więc nie ma co się na ten temat rozpisywać. Czysta hipokryzja. Koniec. 
  Skupmy się na tym, co jest dobre. Cieszy mnie to, że niedługo koniec. Będę mogła odetchnąć na trochę dłużej, spędzić czas jak najlepiej i zacząć nowy etap w życiu. Nie mam problemów takich ze sobą, żebym mogła martwić się o swoją przyszłość. Przede wszystkim staram się nie być tchórzem. Uczę się minimalizować swoje wady, nie robić niczego pod wpływem impulsów. Nie chcę żałować potem swoich czynów, oddając się emocjom w danym momencie. Także, uczę się innych rzeczy. Nie lubię, kiedy ja wydaje się ludziom zbyt cicha, lub przestraszona. To denerwujące, bo ani jedno ani drugie do mnie nie pasuje tak naprawdę. Mam wrażenie, że w tym roku niejedno się zmieni. Już i tak wiele się zmieniło i próbowałam się w tym odnaleźć. Coś co było mi bliskie, nagle zaczęło być obce, choć cały czas było w tym samym miejscu. Coś co było odległe, nagle stało się bardzo bliskie. Wystarczyła tylko chwila. Coś co było codziennością poszło w niepamięć, nabieramy nowych nawyków. 
  Najchętniej bym poszła spać. Po 18stce Ilony wróciłam nad ranem, pospałam tylko półtorej godziny, ubrałam się i pojechałam do Owidza na zajęcia uczyć się matmy. Naprawdę cudem na nich byłam i kontaktowałam. 
  Choć tyle słów chcę wypowiedzieć, choć do tylu osób chcę pisać i prosić ich by mnie wsparli, zostaję sama z tymi emocjami. Nie wiem jak długo wytrzymam. Nie potrafię prosić o takie rzeczy. Dużo rzeczy nie potrafię po prawdzie. Marzy mi się w tym momencie chwila, gdzie bym zaznała relaksu, spokoju i otuchy. Cóż, chyba pójdę zatopić się w swoim śnie. 

Nie ma niczego złego co na dobre by nie wyszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz