czwartek, 16 kwietnia 2015

24. Oblicza

  Choć chciałam zaczekać do końca tygodnia, mam dzisiaj nastrój idealny do pisania. Może to przez dzisiejszy ból głowy i totalny brak ochoty na cokolwiek, choć właściwie to nie. Lubię pisać, szczególnie tutaj. Byłam pewna, że dałam upust wszystkim tym odczuciom, ale nie potrafię. Nie udało mi się do końca. Niby jest lepiej tak jak pisałam, ale dzisiaj było mi do tego nieco daleko. Może to przez to, że zaczęłam dzień nieciekawie i ten ból głowy, który mnie dręczył. Gdzieś tam to nadal we mnie tkwi i wykorzystuje okazję, póki nie zwalczę tego i nie uciszę. Walka wciąż trwa. Nie chcę dać emocjom panować nad sobą, a potem zrobić coś pod ich wpływem. A ciężko jest siebie ugłaskać, kiedy tak wszystko we mnie krzyczy. Jednak jakoś siebie uspokoiłam, nie wypowiedziałam słów, których bym potem żałowała i mogę odetchnąć. Znów byłam obserwatorem i dzisiaj dużo rzeczy widziałam. Spojrzenie, które muszę przeanalizować, do przyjemnych nie należało. Słowa, które nie były złe. Czyny, które nie cieszą, palące mosty. Wszystko jakoś to ułożyło się do kupy. Na zewnątrz co innego, co innego jeszcze w środku. Chciałabym wesprzeć w tak ciężkiej walce między dwoma obliczami, które jedno jest zdecydowanie silniejsze przez tłum. Te drugie oblicze, które aż świeci od dobroci, jest bardzo słabe i nie ma wsparcia, którego by chciało. Moje zablokowało to zło, odsunęło mnie i usunęło z pola walki. Może komu innemu się to uda. 
  Jednak... zmieniać się dla akceptacji i dla tłumu ludzi, którzy po prostu spojrzą jakoś przychylniej, a tak mają ciebie gdzieś, nie wiem czy jest warte tego. Zatracać siebie, aby nigdy nie być sobą dla ludzi, którzy są tylko na chwile. Są ludzie, którzy lubią w nas wszystko - nas prawdziwych, nie udających ludzi obok. Nawet tak wady im nie przeszkadzają... a tamci widząc wady gadają. I to gadanie, aby zostało uciszone jest motorem do takiego postępowania. Żyć nie będąc siebie w świecie, które choć niby wygląda dobrze, jest przesiąknięte mediami, myślami ludzi pustych i głupich
(osobiście nie lubię głupich ludzi, mam na myśli właśnie postępowanie/zachowanie). Tak, świat schodzi na psy. Wystarczy pooglądać jakiś program, przejrzeć parę stron na necie i się przejść po mieście. Gdzie te wszystkie wartości? Cofamy się ze wszystkim teraz jak w średniowieczu, chociaż na moje upadamy teraz jeszcze bardziej. Wolę jednak o tym nie myśleć. 

  Wracając to tematu, chciałabym żeby teraz te zmiany jakie zaszły nie miały miejsca. Nie byłoby tego co jest teraz. Może inaczej potoczyła by się ta walka, ja bym nie musiała czuć tego co w tej chwili i codziennie. Choć wszystkie słowa dobrego oblicza zrozumiałam, wiele przemilczałam. Nie chciałam niczego pochopnie komentować, zadałam tylko pytania: "po co to było?" itp. Do tego trzeba czasu, jednak prędzej czy później pewnie by się to stało. A może jednak zło, które zostało zasiane zostałoby unicestwione i byłoby dobrze. Nie ma co o tym myśleć, stało się tak, a nie inaczej. Przechodząc obok wspomnień, przyglądałam się niektórym. W żadnym nie było tego.  Smutny jest fakt co potrafi zrobić z człowiekiem tłum ludzi, który żyje światem, od którego ja chcę z dala. Człowiek nagle traci kolory i trafia do tłumu bez własnego rozumu. Nie rozumiem tego ich strachu, który nie pozwala być im sobą, robić co lubią, mówić co chcą, tylko robią to co inni. Boją się wyróżniać, bo automatycznie zaczyna się słyszeć głosy, które krytykują, obmawiają.  Będąc świeżo po omówieniu lat wojennych, mogłabym powiedzieć, że to pewne podobieństwo do takiego obozu koncentracyjnego, tyle że współczesnego i niszczącym indywidualność, własne zdanie/myśli. Ja się nie dam, nawet jeśli sprawia, że jest jak jest. W dodatku to wszystko sprawiło, że znów narodził się w głowie pomysł na pisanie powieści - pewnie i tak nie wykorzystam.
  Dzisiaj czeka mnie nauka pojęć na temat przedsiębiorstwa, czyli tego czego najbardziej nie lubię. Czeka mnie wiele rzeczy. W tym momencie poszłabym najchętniej spać, ale nie mogę. I mam motywację, żeby zacząć ćwiczenia! Właściwie mam dwie, ale zdradzę tylko jedną, że chciałabym zacząć bawić się w cosplay. Przeglądam na tablicy zawsze jakieś naprawdę bardzo fajne cosplay innych ludzi, ze zwykłych szarych ludzi, którzy są mniej czy też bardziej zwariowani stają się nagle postaciami z filmów, gier, co tylko można wymyślić! Jakoś się tym zawsze interesowałam, jednak twierdziłam, że ja się na to nie nadaję. Właściwie nadal tak myślę i chciałabym chociaż spróbować. Robić te niesamowite makijaże i bawić się w tworzenie elementów takimi jak jakaś typowa broń, która wyróżnia bohatera - nie tylko jego ubiór. Mam nadzieję wielką, że moje objawy z dnia na dzień znikną, zwłaszcza od maja i odetchnę od tego co mnie męczy teraz. Czekam już z niecierpliwością za pieniędzmi i za kupnem laptopa - dziewczyny w swoim pokoju mają wiele miejsca, za to nie mają kompa. Ja mam za to kompa, ale nie posiadam tyle przestrzeni. Mój pokój jest serio malutki. I to jest jego największą wadą rodzącą inne. Ale zalety również ma. ;) A to już sprawia, że jakiekolwiek ćwiczenia odkładam i odkładam... dzisiaj na przykład czuję po sobie, że jestem wystarczająco zmęczona. Nie lubię tego uczucia. Szkoda też, że nie każdy to rozumie. Miastenio, wiedz że czasami cię nie znoszę. 
Chyba jednak się położę na godzinę, bo wątpię że zapamiętam te wszystkie różnice, nazwy i co i jak jeśli chodzi o przedsiębiorstwo, którego nie znoszę. 
 Taak, godzinna drzemka przy spokojnej i ulubionej muzyce, czemu nie? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz