wtorek, 7 kwietnia 2015

18. Niegasnący płomyczek

  I tak właśnie o to minął tydzień wolnego. Witajcie znowu sprawdziany, nieprzespane noce, nauko, rozpaczo bo nie umiem... nie, nie tęskniłam za tym. Ten tydzień miał być też zdecydowanie lepszy, no niestety wyszło inaczej. Zapowiada się też, że prawdopodobnie w żaden weekend nie będę siedziała przy książkach. Z jednej strony to super, z drugiej nie bardzo z tego się cieszę. Mnóstwo planów chcę wprowadzić w życie - oby mi się udało. 
Jeśli bym poprosiła o pomoc, nieważne czy mało z tą czy inną osobą rozmawiam, czy też gadam jak najęta - pomogła by mi? Mam nadzieję, że tak. 
Gdzieś odrzuciłam te smutki i niepewność. No dobra, to drugie to jeszcze trochę, ale myślę, że jestem na dobrej drodze. Właśnie przed chwilą skończyłam robić matmę - źle wcale nie poszło, jednak nie wiem czy dobrze. Jakieś dziwne wyniki mi wyszły. Przydałoby się powtórzyć sobie materiał przykładowo z biologii, ale stanęło na tym, że wolę przebywać tutaj. Zżyłam się z tym blogiem, na swój prywatny nie zaglądam już tak często, wypisuję tam bardziej rzeczy, których tutaj nie zamierzam za nic umieszczać. 
  Po raz kolejny śniło mi w dużym skrócie odrzucenie. Naprawdę powoli zaczyna mnie to drażnić i chcę coraz bardziej poznać tego powód. Nie mam czym się przejmować jak nawet działać nie zaczęłam i nic nie jest wiadome. Może to przez tą moją niepewność siebie. Tylko jeśli chodzi o takie sprawy... tego jednego mi brakuje. Stanie mnie obok ktoś z kim się bardziej poznałam - automatycznie nawijam jak leci. Głos mi nie drży, potrafię odpowiedzieć na wszystko, odgryzę się albo noo... nie ma tej dziwnej bariery. Kiedy otworzyłam na to oczy i to ujrzałam - naprawdę dostrzegam z czym się borykam i co mi utrudnia. Dlaczego kiedyś tego nie widziałam? Nie podoba mi się też, że pozwoliłam na takie coś, a teraz muszę to i tak naprawiać. Myślę, że mi się uda, czyż to właśnie nie zawdzięczam takiemu myśleniu moich niedawnych sukcesów? :)
Otóż to, nie ma czasu i życia na smutki. Jeśli myślimy negatywnie - to nie zobaczymy pozytywów, a te przykre sytuacje, niekorzystne dla nas... będą częstsze i tylko je będziemy dostrzegać. Sądzę też, że jeśli pozytywnie nie myślimy i nie przejdziemy przez barierę czy ruszyć i coś zrobić - nie ruszymy z miejsca, a niepewność i strach będą naszymi towarzyszami. A tego raczej nikt nie chce. Też nie możemy pozwalać sobie na zło w jakiejkolwiek postaci - zło to zło i nie ma usprawiedliwienia. Jeśli trzymamy się czegoś, co jest dobre, ale korci nas by postąpić źle... choć wiemy jakie to jest, wiemy potem jak się z tym czujemy, wiemy jakie są tego konsekwencje, to dlaczego i tak człowiek postąpi wbrew własnemu sumieniu? Jedna odpowiedź jest w zasadzie prosta - bo jesteśmy z natury okrutnymi i złymi osobami. 
Ale co może nam zaoferować zło? No na pewno nic dobrego. Tak samo, nadal zastanawiam się dlaczego ludzie komplikują sobie wszystko. Dlaczego zamiast powiedzieć coś szczerze, albo od razu... wybieramy takie kręte i pokręcone ścieżki, skoro można wybrać drogę krótką i prostą. To nas strach kieruje, wolimy przygotować się idąc tą dłuższą zanim dotrzemy do celu, jeśli nie jest łatwy - ale potem to my musimy ponosić konsekwencje tego, jeśli się potkniemy, zagubimy. Mnie samą paraliżuje strach i te pytania, wahania... "a co jeśli", "a o czym ja mam...", "a gdyby..." i nie zauważam, kiedy mija mi kolejny dzień, a ja i tak nie byłam wstanie przejść tej krótkiej drogi. Potem mówię - dobra no to jutro. Tylko, że to jutro przekłada się potem na kolejny dzień, potem odpuszczam. Sytuacja z czwartku, nadal nie ruszyłam, uznałam, że tak długo podchodziłam do tego, że dałam spokój. Czy jestem z tego zadowolona? Ani trochę. Teraz sama jestem na takiej pokręconej drodze i boję się potknąć.
Tak samo nie rozumiem, kiedy to się stało, że słowo "empatia" przechodzi do archaizmów. Bym powiedziała nawet, że nie tylko to słowo, a całe pojęcie.
I tak wgl źle się czuję z olaniem. Za cholerę tego nie lubię. Mam nadzieję, że moje uszy usłyszą dobre wytłumaczenie, nieważne czy będzie ono kłamstwem, ale musi brzmieć ono wiarygodnie, inaczej odezwie się moja wredna i uszczypliwa natura. A nie chciałabym wyładowywać się akurat na pewnych osobach. 
Są też sprawy, gdzie tylko i wyłącznie interesuje mnie prawda. 
Choć już po świętach, wstyd mi przyznać, ale z leniwym uśmiechem niczego nie ruszyłam. No matmę jedynie wczoraj połowę i dzisiaj do końca.
Nie chcę się niczym dołować, ani rezygnować, ani siedzieć i lamentować. Czas coś zrobić! Przede wszystkim zmienić na nowo nastawienie. Mam nadzieję, że nie odbije się to na niczym, ale... mam jakieś dziwne wrażenie, że to co powinnam to już umiem. Takie uczucie jakby przyszło co do czego... to posiadam tą wiedzę, która będzie mi potrzebna. Temu jednak ani trochę nie wierzę i wolę jednak wieczorki na nowo organizować przy nauce. Jednak z pomocą mojego marnego kompa i Oli, która po prostu musi posiedzieć przed kompem... nie bardzo wpływają mi korzystnie na te wieczorki. Za dnia uczyć się nie lubię, chyba że jestem w szkole, albo uczę się z kimś i jest miło. Czekam tylko na kasę co kupię lapka i będę miała spokój od wszystkiego. Tak, nie mogę się już doczekać.
I jaram się tegorocznym Woodstockiem. Mnie tam NIE MOŻE zabraknąć.... Within Temptation, zwariowałam jak spojrzałam kto gra. Sharon na scenie i mnie nie ma tam być? Eluveitie... tym jeszcze bardziej pakuję się na Woodstock! Ogólnie popatrzyłam na resztę i duża scena tak przykuła moją uwagę na tyle, że nieważne czy jakoś się zabiorę samochodem czy będę woziła się pociągami, ja tam muszę być :D  Zbieram ekipę i jedziemy!

Wiecie co? Może ten rok naprawdę będzie jednym z tych wręcz najlepszych! Ale to tylko zależy od tego czy uwierzę i ruszę na przód! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz