wtorek, 14 kwietnia 2015

23. Ślepota

Największy problem mam chyba zawsze z wymyślaniem tytułu postu. Jeśli nic mi się nie nasunie, ani nie potrafię jakoś nazwać tego co piszę, to siedzę dobre 5 minut, gapiąc się tylko w napisany teskt. Ale nie o tym chciałam pisać. Bardziej chciałam poruszyć kwestie ludzkiej ślepoty. 
  Często zdarza się nam, że widząc jedne sprawy, o tych innych zapominany. Kiedy chcemy w innym świetle zabłysnąć, często sprawiamy, że tamto drugie jest przygaszone. Nawet nie zauważamy, kiedy zgasi się światełko. A odczujemy to dopiero za późno. Kiedy jesteśmy zajęci czym innym, to do czego przywykliśmy, że jest, nie odczuwamy zbytnio tego brak, póki naprawdę nie zniknie. Jest to dość smutne. Budzimy się z tym zdecydowanie za późno, albo coś nam nie pozwala tego ratować. Wolimy, iż skoro odchodzi - aby odeszło. Moja siostra mi powiedziała, że jeśli znajomość zanika dla innej znajomości, to ta pierwsza nigdy nie była warta szczególnej uwagi, kiedy idziemy w zapomnienie dla innych. No chyba, że obie osoby są zajęte i nawet o tym nie myślały i kiedy mogą no to wzmacniają więź. Inaczej jest kiedy, obie osoby są pochłonięte, a jedna ma to totalnie gdzieś, że nie zawsze ktoś jest na czyjeś zawołanie. I pozwala, aby to co pękło, rozwaliło się na dobre. Jest to kolejny punkt do spraw, które moim zdaniem utrudniają wszystko, są właściwie niepotrzebne i komplikujące. Naprawdę w zasadzie, kiedy to piszę jest to błahostką i skoro widać, że coś się psuje, dlaczego nie warto o tym porozmawiać i na spotkaniu zaradzić temu? Zniszczyć coś co było dobre - nieważne jak, jest dla mnie czymś smutnym. Rozumiem, kiedy się jest zmęczonym powtarzaniem czegoś w kółko, a koło i tak zatacza krąg, pomimo innych podejść, a to wszystko miało by się ciągnąć już nie dniami/miesiącami a latami. To jest jedyna rzecz, którą jestem wstanie zrozumieć. To co pisałam wcześniej, albo teraz jest dla mnie ciężkim orzechem do zgryzienia.
  Najbardziej właśnie nienawidzę odczuwać tęsknoty, do tego co zostało zniszczone i są marne szanse na powrót tego. Wtedy zawsze, szczególnie przed spaniem, łapie mnie na przemyślenia i kończy się to bezsenną nocą. Jak siedzę samotnie w pokoju i również wtedy złapie mnie taka bądź podobna tęsknota, to potrafi przyprawić mnie to o niepotrzebny markotny humor. Stąd nie lubię takich sytuacji. Jeszcze nie tak dawno, w sierpniu aż do tego miesiąca myślałam, że wszystko jest dobrze i jest ok i że będzie. Nie będę miała dziwnych sytuacji jak rok temu i że pozostanie wszystko normalnością. Starałam się jak mogłam, jednak gdzieś w tych staraniach zawiodłam. I to nie kogoś, a samą siebie. Jestem chyba serio czasami za dobra dla ludzi. Niestety, ja nie umiem inaczej. A oni to i tak wykorzystują i myślą "zrozumie". No tak, zawsze ja muszę rozumieć, a czasami mój tok myślenia i to co ja mam do powiedzenia - już niekoniecznie. Mniejsza. Postanowiłam nie tracić czasu na takich ludzi, nie tracić czasu na smutki, przestać się angażować i przejmować. Przede wszystkim ograniczę dzięki temu stan, w którym miastenia nie pozwoli mi znowu normalnie żyć, a naprawdę jestem tym zmęczona. Nienawidzę wręcz, kiedy choroba najbardziej daje mi w kość, a ja nie mogę w żaden sposób temu zaradzić. Dziwne uczucie, kiedy nad własnym ciałem nie możemy panować, jest wręcz dobijające. Jednak też nie chcę przejmować się swoją chorobą. Czyni mnie może inną i jestem osobą o dość specyficznych problemach niż na co dzień, ale nie zawsze. Dużo rzeczy nie widać, bo zakrywam, jedynie mojego poprzecznego uśmiechu nie ukryję. A objawy... czasami bierze mnie aby z nich żartować, póki nie ograniczy mi wzroku albo przykuje do łóżka. Nie dojdzie do tego, ani podobnych rzeczy jeśli zacznę żyć tak jak chciałam i przestanę przejmować się tym, czym nie powinnam.
  Dzisiejsze wieści sprawiły, że odżyłam. Jeszcze trochę i będę mogła zatopić się w kolejnych wyobrażeniach, ale najpierw czekają mnie "Ludzie bezdomni", "Świętoszek" (nawet tego nie pamiętam co to jest i o czym xD) i "Makbet".  Czego nie zrobi się dla jednej oceny wyżej, aby moje maturalne świadectwo nie było powodem do wstydu. 
  Czeka mnie dość pracowity tydzień. Czeka na mnie ostatnio dużo rzeczy. Choć nadal mam obawy, aby do nich się zbliżyć, z każdym dniem czuję się jakbym była ich coraz bliżej. 
I muszę ograniczyć pisanie tutaj. Piszę już w zasadzie codziennie, kiedy ledwo złapie mnie coś by tutaj napisać. Nazbieram więcej myśli i działam. :)
A teraz czas szukać odpowiednich streszczeń, co czym prędzej będę mogła żyć w wirtualnym świecie. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz