niedziela, 19 kwietnia 2015

25. W obliczu wyzwania

  Meh, nie umiem pisać co jakiś czas. Znowu wytrzymałam tylko dwa dni. Teraz mogę powiedzieć właściwie, że trzy dni patrząc na godzinę. Właściwie to jakaś forma pamiętnika i nawet taką nazwę nosi. Może nie opisuję tu szczegółów, jednak z jakiejś strony piszę co się u mnie dzieje, to co we mnie siedzi. Czytając to można już coś powiedzieć o mnie, kim jestem i jaka jestem. Każdy blog, gdzie ktoś wypisuje swoje zdanie, wyrzuca myśli jest takim pamiętnikiem. Wątpię, że ktoś prowadzi typowy blog publiczny, gdzie wypisuje wszystko w 100%. 
  Nie jestem przygotowana na wiele rzeczy, a jednak nadszedł czas żeby ruszyć. Dłużej nie mogę czekać. Choć tyle było na wyciągnięcie ręki, czynniki, na które nie mam większego wpływu zaczynają mi przysłaniać cel. Jedna sprawa się przedłuży o kolejne dwa tygodnie (o zgrozo!), mam do nauki już tylko dwa tygodnie i m u s z ę dać radę, niektóre sprawy doczekały się wyjaśnienia inne jeszcze nie. Jedną (na której bardzo mi zależy), boję się ruszyć na przód. Mówię, że to przez inne powody i poczekam aż będę czuła się pewniej i będę wiedziała, że to nie jest skazane na niepowodzenie... ale coś czuję, że zaczynam to tak odkładać, że po prostu zniknie mi to z pola widzenia. Dzisiaj wyczytałam słowa, które mogły należeć właśnie do tej jednej osoby, pomimo, że napisać to mogło tysiąc innych osób. Abym się myliła. Tym razem nie chcę, żeby moje przeczucie miało rację. We wszystkim największy problem sobie sama robię, bo nie wiem nawet jak ruszyć. Wszyscy jednogłośnie mówią, nawet mi rozum i serce podpowiada, ale nie umiem. Po prostu. Czuję się z tym bardzo źle. Nawet jeśli mówię sobie, że dam radę, że spróbuję, odkładam to na jutro, a to jutro trwa już dość długo. Kurczę, trwa to od podajże listopada, a za chwilę mamy maj! Jestem beznadziejna, jeśli o to chodzi. 
  I nadal strasznie marnuję czas. Chcę bardzo w zasadzie już dzisiaj ruszyć z czymś do przodu, żebym nie musiała potem zarywać nocy. To będą bardzo zapracowane dni z małymi przerwami, gdzie przez cały dzień mam zaplanowanego co innego. Choć tyle planuję, te plany nagle mam przesłonięte. A wszystko przez to, że jestem do tej pory nieco zmęczona i nie mogę tych sił zregenerować jak chcę. Cóż, poczekam jeszcze za tą siłą. Wczoraj dostałam kartkę z medycznego, gdzie jest mój cel. W maju zaczyna się rekrutacja. Naprawdę, obym dała radę! 
  Nic, jutro dokańczam nieco prezentację na jutro, żeby ją mieć na środę. Nie wiem czy mogę mieć niektóre elementy i muszę poszukać jednej kartki i cytatów, którymi będę się posługiwała. Teraz jest taka godzina, że odczuwam zmęczenie i nie bardzo mam siły się za to brać. 
  Najbardziej uderza we mnie fakt, którego nie mogę przetrawić, że kończę szkołę. Naprawdę zaznam ulgi i odetchnę, jednak i tak nie dotrze to do mnie. 
O swoje "wszystko" muszę walczyć i nie pozwolić, by zniknęło. Trudne zadanie, ale możliwe do zrealizowania. Już tyle zrobiłam to i to dam radę. Więc żeby zebrać te siły i jednak jutro coś zrobić niż tylko siedzieć i leniwie przeglądać strony, to czas najwyższy iść spać, żeby wstać o jakiejś godzinie, która zalicza się do tych wczesnych. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz