czwartek, 23 kwietnia 2015

26. Na dobranoc

  Co z tego, że jest właśnie po 23 w nocy, ja zajadam się kawałkiem ciasta. Dopiero jestem wstanie usiąść i odpocząć po dzisiejszym dniu. Każdy mięsień krzyczy i mi dosłownie skacze. Jeśli ktoś ma ochotę poczuć, albo się temu przyjrzeć, to jak jestem zmęczona wystarczy podejść. Nie powiem, lubię to dziwne uczucie, jedyne nie lubię tego jak mi gałki oczne nie nadążają, kiedy przenoszę wzrok lub dostaję silnych skurczy(szczególnie w stopach). W takich chwilach jak teraz odczuwam brak kondycji fizycznej i na serio chcę to zmienić. I nie tylko to, nastawiam się cały czas, że to i tamto należałoby zmienić, tu wprowadzić co innego pozostając sobą i robić to co robię. Nie chcę żałować, że mogłam coś zrobić, a skończyło się na tym, że nigdy tego nie ruszyłam. Wolę żałować, że coś zrobiłam, niż nic. Też wolę zastanowić się parę razy zanim coś zrobię, wystarczająco już działałam impulsywnie. Czasami też za długo nad czymś myślę i mam obawy, że może być za późno, ale nigdy nie jest na nic za późno. W takim razie dlaczego nadal stoję w miejscu i boję się ruszyć na przód? W tym momencie serce mi głupieje i mnie chyba nienawidzi. Kto wie, może w tym momencie dużo tracę... nie wiem co mi każe wewnętrznie tak czekać, może moja głupota. W wielu rzeczach od razu działam, jestem zdecydowana, nawet odważna, jednak w tych sprawach brakuje mi tego wszystkiego. Tak, odwaga to pojęcie względne. Jestem cholernym tchórzem, który boi się postawić stopy. Boję się po prostu reakcji, boję się stracić więcej, nie tylko to ciepłe spojrzenie, uśmiech, stracę to, co lubię robić i jeszcze więcej. Nic już nie będzie takie samo, wręcz będzie niekomfortowo. Nie potrafię wypowiedzieć się na ten temat więcej, bo brakuje dużo spędzonych wspólnych chwil. Może to mnie hamuje i inne rzeczy. Jednak na pewno kiedyś zbiorę tyle odwagi i kiedyś otworzę tą kłódkę, a słów nie będę już mogła powstrzymać. Jestem tylko ciekawa, kiedy to nastąpi i reakcji. Osoby, które mnie słuchają zapewne są znudzone moim nastawieniem do tego. Ale to niestety jedyne źródło skąd mogę pobrać siły na to, gdzie mogę wyrzucić to co niepotrzebne. Ja mam nadzieję, nawet ja sama pojęcia nie mam jak wielką, że wszystko dobrze się potoczy, nawet bardzo dobrze. Tak bardzo, że będę miała swoje źródło nieprzemijającego szczęścia.
  Także jutro mamy zakończenie, zdałam szkołę, w klasie z wynikami jestem druga w klasie. Potem tydzień nauki, matura, wolne, w czerwcu egzamin, wolne, ogłoszenie wyników, wolne, a dalej to zobaczymy. Jestem już na wszystko przygotowana psychicznie. Też cieszę się swojego postanowienia. Szkoda, że tylko osoba, która powinna była być ze mnie dumna, nie ma o niczym pojęcia przez... właściwie nie wiem nawet jak to nazwać. Smutno mi trochę z tego powodu, jednak muszę iść na przód. Myślę, że kwestia paru dni i dojdzie do porozumienia. Nie umiem myśleć negatywnie. 
  Zauważyłam kolejne zmiany, że na nowo na wiele spraw mam naprawdę wywalone, a jednocześnie na wielu mi zależy. Może to dlatego, że nie mam czasu teraz siedzieć i zagłębiać się jakoś szczególnie nad bytem wszystkiego, a może dlatego, że nie mam jakiegoś niedosytu i nie myślę pesymistycznie. Najważniejsze, że to co nękało, ucichło. W środku może jestem w ten jeden szczególny sposób rozdarta, ale to nie wpływa na mnie jakoś na co dzień. 
  Też nie mogę się doczekać na nowo, kiedy objawy ucichną na dobre, a jak narazie wszystko do tego zmierza. Jestem na 20mg, nie odczuwam dużych objawów, nie licząc tego, co mam po wysiłku, twarz znowu zrobiła mi się sucha, jak i z niej zeszło troszkę tej opuchlizny przez leki. Od razu czuję się lepiej widząc tą różnicę. Chcę zejść do zera i widzieć swoje rysy. Oby to była kwestia paru dni. :) Również automatycznie woda przestanie być zatrzymana w organizmie, ja przestanę mieć napady dosłownie chlania wody (tak jak teraz) i odzyskam trochę swojej figury! Cóż, pewne ślady i tak zostaną, tak jak te, co mam już parę lat... ale teraz nie trzeba być miastenikiem aby nabyć to co ja mam, ani być po ciąży. Dużo kobiet się z tym boryka, mniejsze/większe, przecież to coś normalnego i można nabyć nic nie robiąc. Ja w jakiś sposób lubię te ślaczki, gdybym taką skórę miała wszędzie - mięciutką to nie musiałabym się martwić o suchy naskórek. :D Koleżanki i tak uważają, że mam delikatną i miękką skórę, jednak ta rozciągnięta jest milusia. I planuję chyba aby zakryć to tatuażami i tak. Muszę się dobrze nad tym zastanowić czy chcę, bo to będą widoczne tatuaże, a wiadomo jak na to reagują ludzie. Może ich zdanie mam gdzieś, ale to już serio poważniejsza decyzja i będzie wpływało na moją dajmy na to karierę zawodową. Jestem za tatuażami w miejscu pracy, jednak nie każdy myśli o tym tak jak ja i wolą się czepiać czyjejś ozdobionej skóry. Chcę jak będę miała pieniądze zrobić tatuaż prawdopodobnie na łydce albo kostce, jednak nie wiem jeszcze co konkretnie. Mi się zaczęły podobać tatuaże na plecach, choć gadałam, że nie chciałabym, bo lubię na tą sztukę popatrzeć, a w rękawach albo tatuażach na nogach, jakichś wzorkach jestem wręcz zakochana. Jeszcze mam spooooro czasu nad wszystkim pomyśleć. Rękaw bym sobie zrobiła na pewno za parę ładnych lat, teraz nie myślę nad tym. I wzięło mnie, żeby jednak sobie porobić więcej kolczyków w uszach, mam jakiś niedosyt. I mam ogromną ochotę nosić sukienki. .-. Kaso, przybądź, nie mam sukienek na co dzień do noszenia. .-. A wszystko przez to, odkąd weszłam w sukienkę i ubrałam ładne buty, odkryłam że mam nawet ładne nogi, a w sukience źle nie wyglądam. Nic, późno jest i czas spać. Jutro jeszcze muszę rano wstać, dzisiaj ostatni raz byłam jako uczennica, jutro już będę absolwentem i będę tęskniła za tym okresem jak i również nie tęskniła. Będzie mi jednak dużo brakować. W głowie na samą myśl, że jak wyłączę kompa i pójdę spać otwiera się moja wyobraźnia, gdzie na samą myśl o tym, robi mi się ciepło na sercu i jestem szczęśliwa. Oj jak bardzo chciałabym już sama to przeżywać! Jednak teraz pozostaje mi tylko ten dobry sen...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz