czwartek, 12 maja 2016

101. Nie oczekuję

Chciałabym sięgnąć po telefon. Zobaczyć wiadomość, którą ja przeważnie piszę. Tylko, by tym razem była od Ciebie. Albo po prostu jakaś za dnia, jeśli nie w nocy. I z własnej inicjatywy. Jednak choć chcę, to nie oczekuję. Bo to wlaśnie sprawia zawód, kiedy pomimo nawet ogromnego czasu, nadal czekamy. Choć przecież i tak czekam na rozwój wydarzeń. Powoli z niecierpliwością. Zaczyna mnie ten czas katować. Znowu co ledwo pojawię się na horyzoncie, znowu wszelkie złe emocje są na mnie odreagowane. I nawet ignoracja to już za mało by znosić.
Halo, chcę w końcu wolności od tego. Tyle, że choć cały czas zmierzam w tym kierunku, nie widzę bym robiła choćby krok do przodu. W domu wywołam wojnę chociażby głupim koncentratem pomidorowym. Serio. Jeśli mogę, przebywam poza domem, co wywołuje kolejne spiny. Tyle, że jak jestem w domu już, włącza mi się coś, co daje mi niszczycielskie siły i ledwo potrafię to kontrolować. :v nie widzę kompromisu.
Jutro mam nadzieję w końcu wybrać się w jedno miejsce, mam nadzieję, że nie zahaczę o inne. I obserwuję co się dzieje dookoła mnie, bym mogła jakiś konkretny temat poruszyć.
Na dniach mam nadzieję zabrać się na nowo za pewne rzeczy, też chcę znaleźć czas na trening łuczniczy. Nie wiem jak to się dzieje, że dni mi strasznie szybko uciekają. Cóż, ale ważne, że w końcu widzę, że coś rusza w pozytywnym kierunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz