niedziela, 14 czerwca 2015

45. Otwarta droga...?

  Dni uciekają coraz to szybciej. Coraz więcej planów rośnie z każdym odchodzącym dniem podczas zasypiania. Ale jak z ich realizacją... nie wiem na co ja sama czekam. Nie chciałabym aby przez moje zwlekanie stało się to wszystko nieosiągalne. Chyba się zgubiłam.
  Też dobrze wiem jak wygląda ukrywanie emocji pomimo tego, że na twarzy gości uśmiech. Mając w tym doświadczenie wiem, że to ani trochę miłe uczucie, bo tak po prawdzie nie chcemy udawać, że jest dobrze i okej. A niedawno byłam właśnie świadkiem tego. Miałam taką ochotę podejść, znaleźć odpowiednie słowa pocieszenia i wesprzeć! Ale bałam się, że mogę zdenerwować tą osobę, bo może nie chciałaby tego, aby to było zauważone. Albo mogłam pogorszyć wszystko, nie wiedziałam jak ta osoba by zareagowała na to, zwłaszcza że nie znam sytuacji. Jeszcze wiem, że nadarzy się dobra okazja. Na wszystko. W innym wypadku bez wahania staram się nieść pocieszenie i pomoc. Ale najpierw bym chciała rozwiązać zagadkę - jak to się dzieje, że właściwie dużo za dnia nie robię, a dzień się szybko kończy? 
  Ostatnio no, poświęcam czas na nauczaniu koleżanki projektów do egzaminu zawodowego. Czuję się na jakiś sposób szczęśliwa, że mogę pomóc i nauczyć kogoś czegoś, co umiem. Przypomina mi to o jednej sytuacji, hm... mniejsza. Noo i dzisiaj skosiłam w końcu ogród. Opłacało się za uśmiech babci i dziadka i "nagrodę". :D Właściwie nie powinnam, bo wtedy jestem zmęczona, ale serio, lubię kosić trawę. I nie jestem aż tak zmęczona, abym miała problemy. Moje objawy gdzieś się na szczęście oddaliły, ale pewnie jak zwykle do czasu. Teraz nadszedł okres upałów, wielkiego słońca... zimo, zaczynam tęsknić! Naprawdę wolę już mrozy. Boli mnie też, że już o 3 niebo nie jest już takie czarne. .-. Nie przepadam za tym całym upałem i słońcem, które wali po oczach. Ale chyba każdy miastenik ciężko znosi ten okres.  Jedyne co to cieszy mnie to, że nad jezioro wtedy można pojechać, albo morze choć wolę to pierwsze. Chociaż już to nie ta sama frajda co jeszcze parę lat temu. 
  Też chcę przestać pozwalać wypływać moim negatywnym emocjom tutaj, czy gdziekolwiek. Muszę się wziąć w końcu w garść i zacząć myśleć pozytywniej. Samo takie myślenie dużo daje. Ale przede wszystkim zamiast siedzieć w moim pokoju i tak zastanawiać się i wszystko odkładać, powinnam była ruszyć w końcu z czymś. A trochę tego jest. Też dotarło do mnie, że w większości spraw... się myliłam. To ja sama sobie zamykam drzwi i zwalam winę na co innego. Muszę być ze sobą szczera, że to nie inni mi robią pod górkę, tylko ja sobie sama. A dowód tego miałam tydzień temu. I chyba jakoś to mnie podbudowało. 
Chciałabym też w końcu zorganizować to, co planowałam już w kwietniu, ale albo to ja czasu nie mam, albo wiem, że inni na to nie mają i nie ma narazie sensu zawracać tym głowę. Ale cały czas obserwuję i oczekuję lepszego momentu. :)
Bycie obserwatorem chyba zostanie mi już do końca, zwłaszcza że nie tyle co to lubię, ale moim oczom i spostrzeżeniom często nic nie umyka. 
Świat snów na mnie czeka, znając życie pewnie tych najdziwniejszych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz