wtorek, 31 marca 2015

14. Falująca woda

  Czasami zadajemy sobie pytanie i szukamy na nie wszędzie odpowiedzi. Siadamy wtedy na parapecie, w rękach trzymamy kubek z gorącą kawą i tak popijając ją, spoglądamy w zamglony horyzont zza okna. Tak wpatrzeni oczekujemy, aż odpowiedź sama przyjdzie. Jednak, kiedy to nie pomaga, szukamy innego sposobu znalezienia odpowiedzi na dręczone nas pytanie. 
Wtedy wyruszamy w podróż i pytamy inne zbłąkane dusze o drogę. Choć czasami odpowiedź jest tak blisko i tak szukamy tej, która jest nam najmniej obca, która najbardziej nam odpowiada, którą my sami chcemy tak bardzo usłyszeć. 
Sami sobie wszystko komplikujemy, kiedy mogłoby zostać załatwione coś od razu. Często sami siebie oszukujemy, wierzymy w coś, w co nie warto, mamy nadzieję, którą powinniśmy byli dawno w sobie zabić. Stać się takimi cichymi jej skrytobójcami. Chciałabym przestać tak myśleć, a zamiast tego posłuchać teraz szumu lasu, głosu kogoś innego, który by mi opowiadał ciekawe przygody jakie przeżył, bądź zwierzał się z problemów, bym ja mogła przestać rozmyślać nad swoimi. Niech już będzie cieplej. .-.
Strasznie mnie rozprasza taki stan. Sprawia, że ja nie jestem całością, a gdzieś krążą w wielkiej nieświadomej części mnie i tak błądzą. Wszystko we mnie staje się takie odległe, a ja sama jestem zagubiona. Muszę się otrząsnąć. Do tych emocji muszę przywyknąć. Z czasem przestanę je odczuwać. Z czasem znikną. Tak musi być... choć wolałabym tego uniknąć. Jednak na to wszystko nie ja mam wpływ. Gdyby ode mnie to zależało, nawet nie byłoby tego "problemu". Nie mam jednak sił nadprzyrodzonych, nie potrafię kontrolować umysłów, ani czytać w myślach. Cóż.
W końcu to nie pierwszy raz. Dzieje się tak już któryś raz. I w dodatku... znów to ja mam latać. Nie posiadam fizycznie skrzydeł, także latać nie będę. Ludzie tego nie są warci. Nie tacy, którzy zmuszają mnie do tego. 
A ja nadal szukam tej odpowiedzi... choć pewnie jest tak blisko, nie potrafi do mnie dotrzeć. Chcę innego wytłumaczenia. 
Jak ja to wszystko zostawię... czy będzie lepiej? Czy to coś zmieni na lepsze? Nie lubię tak siedzieć w miejscu. Może chcę tym razem zamiast innych, samą siebie przekonać. Chcę odpocząć. Nawet jeśli oznacza to, że pod przymusem. Boli mnie to, że zamiast wiedzieć na czym stoję... odpowiada mi ta głucha cisza. Nienawidzę jej i kiepsko znoszę, ale jeszcze trochę... potem będę mogła przestać się tym przejmować. Jeszcze trochę i nadejdzie jednocześnie oczekiwany koniec jak i jednocześnie nie chcę by tak szybko nadchodził. Tak, już jestem zagubiona...
 Może kwestia paru dni sprawi, że to wszystko obróci się w innym kierunku. Jednak jeśli to wygląda jak to wygląda i widzę to, co widać z dystansu... marne szanse. 

  Teraz mam inne, ważniejsze sprawy jak i problemy i z czym innym się borykam. Na szczęście tak się spodziewałam - na bractwie odżyję i humor automatycznie powrócił, zwłaszcza dzięki Wiktorii. :3 Ona potrafi sprawić, że to o czym chciałabym krzyczeć, narasta we mnie w pozytywny sposób. Staję się pewniejsza siebie, uśmiech sam się pojawia i co najważniejsze nie poddaję się!
 Jeśli wszystko pójdzie nadal w dobrym kierunku, to co wyżej napisałam... nawet nie zauważę, kiedy pójdzie w niepamięć, jeśli oczywiście pozostanie w takim stanie. To tylko by świadczyło, że nigdy nie było warto o to walczyć. Zawsze umykało i oczekiwało, że będę za tym ganiać. Skończyło się. Nie posiadam aż tyle sił na to. 
Nie jestem marionetką, na której można się wyżyć, pobawić się i ustawiać jak się chce. 
Chciałabym żeby mój świat jaki tworzę, kiedy tylko zamknę oczy był taki rzeczywisty... taki realny, z każdym dniem coraz bliższy... czy jest tylko mi to dane? Czy uda mi się to osiągnąć, czy dokonam tego? 
Teraz zdecydowanie czekam na wolne, zapowiadają się bardzo mile spędzone dni. ;3 
Nic, czas na mnie. Jutro kolos z polaka, z matmy pewnie też... trzeba ogarnąć zwolnienie... a mnie rwie, aby jak najszybciej wkroczyć po raz kolejny do tego co uważam za piękne. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz