czwartek, 22 października 2015

69. Obcy las

Szukałam innej drogi, ale i nawet tą nie potrafię kroczyć. Zgubiłam się, jestem w jakimś lesie. Kocham lasy i ich szum, tylko dlaczego w tym czuję się tak obco? Chciałabym wrócić na swoją drogę, czuć się tak jak wtedy, wiedzieć, że jest dobrze. A się do cholery sypie coś, o czym bym w życiu nie pomyślała i z powodu jeszcze bardziej absurdalnego. Meh. Za to czuję, że coś się przybliża, otwierają się inne drzwi, inne możliwości. Może nie jestem jeszcze na to gotowa, bo nie mogę znieść tego, że tam gdzie lokują się emocje, coś się dzieje niepokojącego. Nie chcę nigdy więcej tego odczuwać. Zamierzam iść do przodu, nawet jeśli się zgubiłam. Coraz lepiej mi idzie i nie pozwolę już się cofnąć. Nie pozwolę znowu dotknąć dna, bo ktoś mnie na niego ciągnie. W końcu te wartości, które cenię nie musi cenić ta osoba, bo ceni za to je ktoś inny. Nie muszę niczego wymagać, oczekiwać, ba nawet prosić. Wiem tylko, że jak stanie się to, co podejrzewam, nigdy nie kiwnę już chociażby palcem, bo będę się bała powtórki z tego, że zawiodłam tym, że po raz kolejny chciałam dobrze. Brzydzę się kłamstwem, nieszczerością, hipokryzją, dwulicowością. I nigdy do tego nie uciekałam, więc gdzie popełniłam błąd? Chwilą zapomnienia, gdzie obie strony miały układ? Bo ja potrafię, aby poszło to w zapomnienie i jednak zastanowić się, że nie może to mieć wpływu na coś, co jest jedną z najpiękniejszych rzeczy na tym świecie? Bo nigdy nie chciałam kończyć, a naprawiać? W sumie dzięki temu uświadomiłam sobie jedno i utwierdziło mnie w tym, że jednak chcę działać. Że czekam na moment w dalszym ciągu. Ale już chyba za dużo powiedziałam. Ten kto ma usłyszeć słowa, które będę chciała przekazać, usłyszy je. I w tym wszystkim jedna osoba miała jednak rację i czuję się przez to głupio. Bo mogłam już wtedy usłuchać, ale wolałam zawierzyć sobie. Bo przecież to trzeba się kierować tym, co my sami uważamy, że będzie dla nas najlepsze. Przecież tak to idzie, prawda? 
A tak generalnie wybieram się na Tetcon, jak tam pójdę to do tej pory nie wiem, przez wiele rzeczy kostur był ostatnią rzeczą o jakiej myślałam, nie pamiętam dnia, kiedy się wyspałam, mam bliżej nieokreślony kolor włosów i tylko powiem tyle, że boli mnie to wszystko. Cholernie. Tracę przez to wiarę w ludzi. 
Czy czegoś żałuję? Tak, tego, że zaufałam na tyle, że teraz cierpię, bo się tak kurwa nie robi. Tyle w temacie. 


Nigdy nic nie było na teraz, więc nie oczekujmy, że kiedykolwiek będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz