piątek, 4 września 2015

61. Wędrówka za odpowiedziami

 Zadaję sobie po raz któryś te same pytania, ale odpowiedzi nadal nie słyszę. Ani nie wydobywają się one z moich ust, ani gdzieś z zewnątrz. Wyruszam po raz kolejny na przygodę, za szukaniem odpowiedzi, które gdzieś tam są. Przeczesuję teren, wykrzykuję głośno to co mnie dręczy, ale nadal ta cisza. Idę jednak nadal, nie poddam się, znajdę chociażby odpowiedź na jedno pytanie. Chociaż to jedno. 
  Nie żyjemy długo, młodość raz dwa nam przemija, w Korei Południowej to w ogóle ludzie życia osobistego nie mają, bo praca. Chcemy czerpać z życia jak najwięcej i aby nam dobrze żyło się w przyszłości. Ok, więc dlaczego w takim razie i tak zwracamy uwagę na nieistotne rzeczy, które w przyszłości mają dla nas żadne, nieistotne znaczenie? Chcemy łapać życie chwilami, mieć wspaniałe wspomnienia, więc dlaczego sobie to blokujemy, kręcimy nosem, nie postępujemy tak w praktyce, tak jak sobie to ułożyliśmy? Dlaczego jeśli widzimy coś obok nas, co mogłoby pozwolić nam żyć, być szczęśliwym, szufladkujemy to, kręcimy nosem i pozwalamy szczęściu się ulotnić? Dlaczego skazujemy to na porażkę, skoro nie spróbowaliśmy? Ludzie to naprawdę paskudne istoty. Jesteśmy hipokrytami, oszukujemy siebie samych, choć mówimy jedno, potrafimy nasze przekonania wykrzykiwać, radzić innym, ale sami tego nie stosujemy. Zachowujemy się jak rozkapryszone, rozpuszczone bachory, które wybrzydzają. Serio.
   Ile już sobie dróg tak zamykamy, stawiamy coś, czego potem sami nie potrafimy przejść, zostaje to za nami, ale czy oznacza to, że to pokonaliśmy? Nie, ciągnie się za nami i albo jesteśmy tego świadomi albo nie. 
  Wyznaczamy sobie cele, chcemy bardzo je osiągnąć, ale wystarczy jedno potknięcie, aby poszło w niepamięć, aby zastanawiać się czy warto, przestajemy dążyć, co jeszcze nie tak dawno było dla nas bardzo ważne.
  Czuję się zmęczona tą podróżą, a pytań cały czas przybywa. 
 Dlaczego chcemy zawsze być lepsi od drugich? Jeśli byliśmy zawsze to my gorsi od innych i nam to okazywali, nie lubili nas zbytnio czy byliśmy dosłownie kozłami ofiarnymi, gdzie wszystkie obelgi, przykrości i złości były kierowane na nas, kiedy to mija, postępujemy podobnie? Oceniamy kto jest gorszy, kto lepszy, w jakim towarzystwie chcemy się obracać i sami dopuszczamy się tego, co nasi agresorzy? Dlaczego tak jest, zamiast w innych widzieć dobro, nie oceniać, jeśli widzimy kogoś słabszego, gorszego nie pomożemy mu? Przecież my sami tacy byliśmy, właściwie zawsze już będziemy. Nieważne co zrobimy, w oczach innych, tych agresorów, będziemy nikim, nie udowodnimy im, że się mylili, bo pamiętają. Z przeszłością trzeba się pogodzić, nigdy jej nie wymażemy. Dla nich, dla osób, które były tego świadkiem, nawet nam bliskie osoby, też pamiętają nasz ten okres, a najbardziej my pamiętamy. Cokolwiek zrobimy, nie zmieni to niczego. A postępując jak oni, szufladkując kategoriami kto lepszy, gorszy, przedstawiamy siebie w kiepskim świetle, a wszystko po to, aby czuć się lepiej emocjonalnie. A gdzie dawanie przykładu, pomoc innym? Może my z tego wyszliśmy, ale możemy pomóc innym, widząc czy słysząc historię podobnej do naszej.
Dlaczego tak ciężko jest coś naprawić, jeśli się coś schrzaniło i się o tym wie? Nie zmierzamy do tego, aby było lepiej, a  dajemy aby czas to naprawił? Nawet nie zauważamy, kiedy czas posprząta wszystko i zapominamy o tym, twierdzimy, że minęło już go tyle, że nie warto tego ruszać. Ale przecież te zastygłe sprawy nie uległy przeterminowania. Też ciężko nam się przyznać do czegoś, choć cenimy sobie szczerość, tak ciężko nam powiedzieć "przepraszam", wysłać uśmiech, który dla kogoś znaczy dużo więcej, szukamy usprawiedliwień... ale na nic nam one.
  Tak, zdecydowanie plugawe z nas istoty, które choć ponoć są najbardziej inteligentne, w wielu sprawach nie można już o nas tego powiedzieć, a winni jesteśmy sobie sami. Nie będziemy nigdy samowystarczalni, potrzebujemy często pomocy innych, chociażby tylko aby nas popchnąć do przodu, odnaleźć to, co zgubiliśmy po drodze. Nie jesteśmy mangozjebami, gwiazdeczkami, metalami, niepełnosprawnymi, gotami, szefami, ważnymi osobistościami, gorszymi, lepszymi, samdodajcokolwiekinnego... jesteśmy do cholery ludźmi. WSZYSCY.
  Z każdym krokiem pytań mi przybywa. Tak bardzo bym chciała usiąść, odpocząć i szukać z kimś odpowiedzi, porozmawiać, szukać tego, co niezrozumiałe, aby nie zauważać, kiedy czas przeleciał mi między palcami. Poczuć spokój, szczęście, którego nadal szukam, dzielić podobne z innymi, czy to pasje czy pogląd, czy zdanie. Ale narazie to samotna wędrówka. Może ktoś kroczy podobną ścieżką, która gdzieś jest skrzyżowana z moją? Zależy to od tego co jutro przyniesie. 


* miesiąc na ukończenie uzbrojenia do cosplay, jeśli chcę mieć go przygotowany do Tetconu.
* kolejna część Wiedźmina skończona, muszę lecieć do księgarni i cieszę się, że mam w końcu czas na książki.
* do końca przyszłego tygodnia dopiero będę wiedziała czy fartem udało mi się, czy faktycznie za późno obudziłam się, co chcę robić w życiu.
* wszystkie objawy minęły, czuję się jakbym mogła góry podnosić!
* 2 GB w telefonie to jednak za mało.
* Jaskier właśnie siedzi mi na plecach. 








Nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz