wtorek, 22 września 2015

64. Brak sił

  Właśnie mamy godzinę 2 w nocy. Powinnam była już dawno leżeć pod ciepłą kołderką i śnić swoje dziwne sny. Ale siedzę tutaj i piszę. Mam chwilę odetchnienia, ale nie uważam, że to dobrze. Choć uwielbiam te chwile, kiedy za oknem widać cichą, ciemną ulicę. Żadnego samochodu, żadnego szmeru, po prostu błoga cisza. Mogę milczeć godzinami, nikt do mnie nie ma o nic pretensji. Jedyne co uważam za wielką wadę tej chwili to przemyślenia narastające w głowie. A mam teraz go jeszcze narazie dużo. Mam ochotę krzyczeć, wołać, biec ile sił w nogach z dala od tego wszystkiego, ale to niemożliwe. Złapało mnie. I tym razem mówię serio - nie mam sił z tym walczyć. Moje "teraz" się oddala, coraz jest mniej widoczne, a ja poddaję się słowom "może kiedyś". Gdzieś to, co mnie pchało do realizacji również zniknęło. A wystarczyła tylko jedna chwila. I cóż... żyję narazie z dnia na dzień. Po prostu. 


Przyjrzyj się moim oczom. Co widzisz? No właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz