niedziela, 26 lipca 2015

54. Demony

  Na dzisiaj mam dość zabijania demonów, w grze jak i w sobie. To jest bardzo wykańczające zmagać się z upiorami wewnątrz siebie i ledwo dawać sobie z nimi radę. Chciałabym się poddać tylko po to, aby w końcu poczuć ulgę. Ale nie zrobię tego, bo zaszłam już tak daleko i nie chcę aby to co mnie przybliża do końca drogi, nagle straciło jakikolwiek sens. Ale ta droga, którą zmierzam bardzo wpływa na mnie. Znowu moje myśli nabrały innego kierunku i do wielu spraw podchodzę inaczej. Po drodze gdzieś też wyprałam z siebie jakiekolwiek emocje. Moje oczy potrafią jedynie zdradzić co w danym momencie czuję. 
I chciałabym bardzo aby przestał mnie boleć brzuch, kiedy moje myśli płyną w tym jednym kierunku! 
Dzisiaj chciałam się zająć szyciem sukienki, ale przesuwam znowu to na kolejny dzień. Oczywiście nie wiem jak to możliwe, że nawet jeśli trzymam się tej linii, to wyjeżdżam? :v Irytuje mnie jaki efekt jest końcowy, choć się nie rzuca w oczy, ale polubiłam nawet szycie. O dziwo. Chciałabym szyć tak ładnie jak moje koleżanki. Też przydałoby się zainwestować w maszynę, bo znowu wpadłam na pomysł zrobienia kolejnego cosplay, a ręczne szycie zajęłoby mi dużo czasu. Właściwie już kiedyś kiedyś chciałam zrobić, ale nie miałam środków, a teraz droga otwarta i wystarczy tylko chcieć. Będzie dużo szycia i malowania skomplikowanych wzorów i będę musiała ćwiczyć rękę, aby jakoś to wyglądało. Może w końcu nabiorę tej umiejętności jaką jest estetyka w palcach. Za miesiąc będę bawiła się w wycinanie różnych elementów na to, co teraz robię i jestem ciekawa ile nerwów na tym stracę. 
I o ja cię, ja żyję! Darowano mi życie, pomimo tego, że przyniosłam kotka do domu. Właściwie pewnie domyślali się, że jak nie teraz to później, ale nikt by nie chciał słuchać takiego monologu o tym, jak bardzo moja mama nie chce mieć kota w domu. Nie mogłam nawet powiedzieć ani jednego słowa. Nie lubię jak ktoś coś pisze, mówi, radzi niewiemcokolwiek wypisuje, ale druga osoba nie odpowie na te słowa choćby jednym zdaniem i nawet nie zauważamy, kiedy zostaliśmy zlani i prowadzimy ze sobą monolog. Bo po co brać pod uwagę czyjeś słowa? Na cholerę człowieku się produkujesz i wysilasz, aby coś powiedzieć, zwłaszcza, że ktoś Cię o to prosi! Widzimy tylko tą minę i słowa ani trochę nie nawiązujące do naszych. Taaak, cudowne uczucie. Na wiele rzeczy reaguję obojętnie, albo pod wpływem emocji, ale naprawdę aż na ustach ciśnie mi się mnóstwo niemiłych słów, kiedy doświadczam czegoś takiego. Nie wiem jak inni to znoszą. 
I schodzę z dawki leków, co na dniach będzie widać po mojej twarzy zapewne. Czy biorę więcej czy mniej - zawsze moja twarz jest najlepszym tego informatorem. Nigdy nie zapomnę tego jak w szpitalnej łazience widząc twarz w lustrze się przeraziłam - dlaczego tak spuchła? A wtedy brałam duużą dawkę. Teraz jest zdecydowanie lepiej, ale chciałabym w końcu zejść z tabletek, zapomnieć o chorobie tak jak teraz (nie dokuczają mi żadne objawy!) i aby nigdy nie wróciła, znaczy nie dawała o sobie znać. Może w moim przypadku takie coś jest możliwe, ale poprzedni tryb życia mi na to nie pozwalał. Teraz jest inaczej. Nie zmieniło się jednak w tym wszystkim, że żyję nadzieją. Jak jedną uciszę, narasta kolejna. Boję się tego, że każda inna będzie bardziej bolesna od drugiej, że to co budzi we mnie tyle pozytywnej energii, stanie się tylko wspomnieniem. Jak pisałam wyżej jestem zmęczona zmaganiami się z demonami w swojej duszy. Jestem tak słaba tylko dlatego, że nie mam odwagi zrobić kroku na przód. Jest sposób jakbym mogła nabrać tego, czego mi brakuje, ale co jeśli zostanie mi to odmówione? Nie chcę aby czas tak leciał i leciał, bo jak pisałam wcześniej, może mnie to zgubić. Nie chcę, aby ten nieograniczony czas, jednak powoli mi się kończył. 
O mało też nie straciłam swojej pracy, jaką jest tworzenie mojego świata do powieści, ale na szczęście dane odzyskałam. Jeśli kot mnie za dnia nie wykończy i szycie, to jutro prawdopodobnie w końcu skończę. 
W tym momencie nie ma nic bardziej uroczego od malutkiego kotka, który się na nas wdrapuje, aby połazić po klawiaturze i polować na kursor jeżdżący po ekranie, by następnie spojrzeć się na nas z pytaniem gdzie ona jest. :3 
Też nie mogę wybudzić się z Grunwaldu. Nie mogę się doczekać, kiedy za rok znowu pojadę. Tamten tydzień zdecydowanie był za krótki. Wystarczy, że włączę znajomą melodię, która mi tam towarzyszyła i znów widzę to wszystko swoimi oczyma i odpływam. 
 I tak sobie myślę... że skoro stało się, to chciałabym w końcu móc kochać. Może wtedy nie byłabym takim wulkanem emocji jakim jestem, kiedy nie jestem milczącym obserwatorem. 


Przeszłość zostaw za sobą, skup się na tym, co teraz jest najważniejsze.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz