czwartek, 26 września 2019

218. Zamglony deszcz

Krótkie są momenty. 


***

Noc. Mokre chodniki oświetla niewielkie światło latarni. Choć mam kaptur, nie zakładam go. Przecież to tylko mżawka, która wręcz mnie otula. Nie wiem dlaczego, ale daje mi jakieś poczucie bezpieczeństwa. Ulice lekko zamglone, puste. Myślę, że to nawet lepiej, przynajmniej nie zwracam na siebie uwagi. Nikt nie widzi wyrazu moich oczu, które ukazują najwięcej tego, co się dzieje w środku. Nikt nie widzi po moich ruchach, że coś jest nie tak. Gdy jednak nad tym zastanowię się bardziej, nikogo to nie obchodzi. Przecież ludzie to egoiści i nawet ci bliscy często nie zauważają tego co się dzieje. Na samą myśl w jak okrutnym świecie żyję, czuję na ciele drgawki. Ciele spragnionym Twojego dotyku, pocałunku, bliskości. Pragnę byś objął mnie w swych ramionach, od tyłu, wiedząc, że jeśli powinie mi się noga, Ty nie pozwolisz mi upaść. Zaczynam czuć się częścią deszczu. Nie wiem ile jeszcze kroków mam przejść, ile muszę znieść, by w końcu na drodze spotkać kogoś. I wiem, że jedyną osobą, którą na niej może się tylko pojawić, jesteś właśnie Ty.
Dziś ta droga właśnie tak wygląda, jutro może być cała skuta lodem i każąca mi iść na niej boso. Tak bardzo pragnę już odpocząć. Poczuć ukojenie, które możesz dać mi tylko Ty. Zaczynam wątpić w swe siły czy podołam dalej iść. Wiem, że nigdy mnie nie dostrzeżesz. Nawet jeśli ruszysz w podobnym kierunku jak ja, obawiam się, że nigdy nie trafisz na moją ścieżkę. Zawsze trafisz na ścieżkę innej osoby, nawet podobnej do mnie, lecz to nadal nie będę ja. Nie spojrzysz na mnie tak jakbym tego pragnęła. Nie zobaczę tego ciepłego ognia miłości w Twych oczach, nigdy nie poczuję Twojego dotyku ust na mym ciele, które by tylko chłonęły to uczucie. Nigdy nie usłyszę tych wyjątkowych słów. Nigdy nie poczuję od Ciebie tej miłości, o której marzę. Nigdy. Nigdy. Nigdy. 
Wiem jaka jest przytłaczająca rzeczywistość.
Każdego poranka ciężko mi wstać i zmierzyć się z tym cierpieniem.
Mam związane ręce, bo wiem, że nie mogę nic zrobić. Jedynie mogę mieć nadzieję, że odwrócisz się i dostrzeżesz mnie. Mieć nadzieję, na to, że zakończysz moją wędrówkę i pojawisz się na tej drodze, którą cały czas przemierzam. Staniesz naprzeciwko mnie i zdejmiesz mi ten kaptur z głowy gdyż wtedy deszcz już nie będzie padać. Jednak i nadzieja, która jeszcze trzyma powoli się wypala.
Liczę na to, że kiedyś moje słowa trafią do Ciebie. Gdyż to właśnie moja nadzieja jest w Tobie.


Czy potrafisz ocalić moją duszę? 
Czy czujesz moje serce? 
Czy czujesz... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz