czwartek, 27 grudnia 2018

202.

Jesteś gdzieś za tą mgłą, ja to wiem.

***

Jest tu tak cicho, tak pusto. Jestem tylko ja, a raczej to co ze mnie zostało. Próbuję przemieszczać się tu, nie wiem jednak czy robię jakikolwiek krok. Nie chcę stać w miejscu, ale to tak boli. Tak jakby każdy centymetr mojego ciała przebijała igła. Nie poddam się jednak. Choć teraz jestem rozdrobniona na małe kawałeczki, pozbieram je, skleję, albowiem coś jeszcze mnie trzyma i daje siłę. 

Zastałam Starogard w śniegu, od razu po świętach ani śladu po białym puchu, ale udało mi się zaliczyć wojnę na śnieżki. Smutno mi z powodu, że już za kilkanaście godzin opuszczę to miejsce. Znowu. Strasznie nie lubię powrotów do siebie, zwłaszcza, że obecnie czuję się samotnie w mieszkaniu. Nie każdy ma czas i pewnie ochotę, by teraz być przy mnie. Zastanawiam się czasami na co mi ten cały optymizm, silna wola, chęć walki, odwaga czy co tam jeszcze. Słyszę często, że hej, wystarczy spróbować, odważyć się zrobić krok na przód, a się uda! Hmm, tak. To już któryś z kolei, a historia nadal zatoczyła koło. Chociaż w sumie nie do końca. Zawsze koniec był inny. Właśnie, koniec. Teraz jeszcze on nie nadszedł. Chyba. Mam nadzieję dowiedzieć się tego szybko. Przynajmniej w rodzinnym gronie odpoczęłam od wszystkiego. Jestem zdecydowanie pełna nadziei na lepsze dni, za którymi nadal jednak czekam oraz jak się postaram to wskrzeszę ducha walki. Boli mnie, że wszędzie jak patrzę już jest, tylko nie u mnie, choć z głębi serca oczekuję tego najmocniej. Mówiłam, że mogę się nie pozbierać po ostatnim razie i pewnie by tak było, gdyby nie jeden szczegół. Zobaczymy co będzie. Chciałabym też wiedzieć właściwie jak zacząć. To, co robiłam do tej pory to zbyt mało. O ile nie dosięgnie tego mój słomiany zapał. 
Też w telewizji usłyszałam pewnie zdanie mianowicie, że osoba niepełnosprawna została skrzywdzona przez los. Hmmm.... i to jakoś obudziło moje myśli. Nie czuję się skrzywdzona przez los. Co prawda, moja miastenia jest nabyta, jakbym zdecydowała się na dzieci, nie odziedziczą tego po mnie, nikt wcześniej w rodzinie też nie miał. Jednak nadal nie sprawia to, bym czuła się skrzywdzona. Może choroba nie pozwala mi na wszystko w stu procentach, dodała mi niechcianych rzeczy itp., nadal jednak nie odczuwam tego tak. Ot, po prostu niechciany towarzysz przez większość życia. Może było mi to pisane. Takie wyzwanie, z którym muszę się zmierzyć. Było mi ciężko przez pierwsze dwa lata. Jak musiałam przyzwyczaić się do pewnych rzeczy, zacząć od nowa. Wiele co prawda nie zmieniłam w swoim życiu, nauczyłam się doceniać i właśnie - nie poddawać się tak szybko. Miastenia to od razu wykorzystuje. Obecnie jestem takim trochę wrakiem psychicznym, ale jak pisałam, dam radę. Czuję słabsze delikatnie ręce, czuję jak prawa powieka mniej sobie radzi, ale w sumie to tyle. Jestem obecnie na dawce 15mg. Sporadycznie łykam większą dawkę. Zobaczymy jak mi pójdzie. Muszę powiedzieć, że dawno nie byłam na takiej dawce i się bałam nieco. Gdyby był inny plan wydarzeń, nie musiałabym się martwić czy coś nieoczekiwanego na mnie spadnie. Także nadal nie jestem pewna czy wytrwam. Zawsze brałam to pięć mg więcej, była to dawka, z której myślałam, że nie zejdę już. Raz, że musiałam wziąć więcej, a potem jak zaczęłam schodzić, to nie chcę już tego zatrzymać. Będzie dobrze. Słowa powtarzane wielokrotnie w końcu się spełnią, prawda?
O jednej rzeczy też jakoś nie mogę przestać myśleć. Zawsze mówiłam, że mowy nie ma, nie chcę, że to nie dla mnie, ale jak w snach mam z tym do czynienia, mam mieszane uczucia. To nie są złe sny, dzieje się dobrze. Czyżby moje nastawienie zaczyna mięknąć?
Więc za chwilę powinnam była szykować się spać, chciałabym wstać wcześnie, by móc jeszcze trochę tutaj pobyć, najwyżej w busie pośpię. Wytulałam wszystkie pieski i gdyby warunki mi pozwoliły, bym wzięła jedną psinkę ze sobą. Obecnie próbuję postarać się wbić większy lvl na jednej grze i wciągnęłam się w bijatykę pod kultową nazwą, którą wszyscy znają - mortal kombat. 
Czasami też oglądam dzieje mojego ulubionego ninja z Konohy. Będę wytrwała jak Naruto, cierpliwa jak Hinata. Przed snem chyba włączę sobie jakiś odcinek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz