wtorek, 18 grudnia 2018

200. Potłuczone szkło

Poczekam, myślę, że warto.

***

Przed chwilą się obudziłam. Zajęło mi dobrą chwilę ogarnięcie jak to się stało, a potem do mnie dotarło. Wszystko, powoli, docierała świadomość. A potem poczułam ból. Oczekiwałam, że mym oczom ukaże się wypis w końcu z tego miejsca. Zebrałam się, czułam, że to ten moment, a potem nie wiem co się stało. Czułam jakbym tonęła i było za późno by się uratować. Drżą mi ręce. W środku to, co się jeszcze trzymało, każdy maleńki kawałeczek rozdrobnił się jeszcze bardziej. Jestem jak dzisiejsze potłuczone szkło, które widziałam. Jednak nie poddaję się. Jednak pomimo tego coś mnie trzyma jeszcze. Widzę to jasne, ciepłe światło, które choć jest słabe, ogrzewa i mówi, że będzie dobrze. To nadzieja. Będę cierpliwa i poczekam. Wiem, że warto. 
Myślałam, że pod wpływem emocji, szczególnie tych, których nie pożądam, nie będę już zbytnio pisać. Przy gorszych dniach, kiedy bywam zmęczona ludźmi, owszem, ale nie z tymi, z którymi obecnie się borykam. Jednak nie jest wcale tak źle. Bywało gorzej. I mój optymizm szepcze mi ciepłe słowa, dzięki którym jestem wstanie wytrzymać i być cierpliwa. Co prawda może to nie nastrój by skakać z radości, ale jest całkiem znośnie. Mam ochotę zatańczyć dawne tańce, które towarzyszyły mi podczas wtorkowych spotkań bractwa. Ostatnio próbowałam sobie przypomnieć jak niektóre szły. Też jeszcze trochę i jadę do domu. Odbuduję siły. 
Wiem również, że bez leków nie jest zbyt dobrze, z nimi nie miewam praktycznie żadnych objawów. Po akcjach jakie miałam już na szczęście w byłej przychodni, w końcu zażegnam problem z nieaktualnymi godzinami przyjęć, brakiem leków czy odmową udzielenia pomocy. W ogóle wybiła mi ładna liczba postów. Chciałam ją zachować na podsumowanie roku, ale nie będę się wstrzymywać specjalnie, kiedy potrzebuję coś napisać. Ten blog to najlepsze co mam i nieważne ile osób tu zagląda, póki ktoś to czyta, może nabędę stałego czytelnika, który będzie ciekaw co u takiej miasteniczki dzieje się w życiu. A tak to czasami pogrywam sobie, coraz częściej myślę o tym, by wrócić do świata Thedas. Obecnie relaksuję się przy łowieniu ryb mając nadzieję, że znajdę małże. Może się zajmę w końcu rysowaniem, a tak to oglądam sobie przygody rudej, piegowatej dziewczynki o dużej wyobraźni, która mieszka na Zielonym Wzgórzu. Jak byłam mała, to z nią się bardzo utożsamiałam. Optymistka, odważna o wielkim sercu z tak samą dużą wyobraźnią, chciałam również taka być. Nie wiem czy choć trochę mogę się do niej porównać. Najchętniej bym wróciła do książek, mam przeczytany każdy tom tej powieści. W pewnej kwestii chciałabym i by mi się udało. Jestem dobrej myśli i ma nadzieję, że jeszcze te dobre dni, których wyczekują, nadejdą. Póki co zbieram się do sprzątania i przy okazji wyśpiewuję sobie to:

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz