czwartek, 28 stycznia 2016

81. Sekretna Księga

Siedzę przed księgą pełną rozdziałów. O tych smutnych i najszczęśliwszych. Przeglądając jej treść zauważyłam, że coś poszło nie tak. Inny atrament, inne pismo... a ja na to pozwoliłam nie dając ani granicy, że to przecież nic takiego. Chcę napisać zakończenie, ale boję się, że to co zamierzam napisać w niej, sprawi, iż będzie to księga choć najistotniejsza, to najsmutniejsza. Inne już dawno zbierają kurz. Główni bohaterowie pomarli. Ale w tej, którą tak pielęgnuję, historia wciąż trwa.
Obawiam się wielu rzeczy, czuję się przez to mega rozdarta, choć sama wiem jak to wygląda, nie umiem przed samą sobą tego przyznać. Na sabacie czarownic (hehe) dotarły do mnie obawy, przed którymi uciekałam.
Jedno marzenie jest przeterminowane, owszem. Już od czerwca, skoro szybciej nie walczyłam o dłuższą rozmowę, niż 2 minuty, to jaki sens było to przekładanie do końca roku? Dotarło do mnie wiele przy kim czuję się wspaniale i 100% sobą, jaką chcę być, dotrzymać obietnic i jak bardzo chcę i nowy rok zacząć najlepiej i układać jeszcze wspanialsze życie. A jak wyszło? Meh.
Zawsze o cokolwiek poproszę los, zawalczę, mam tego przeciwność.  Ponoć o marzenia się walczy, a nie rezygnuje. Nie można z nich rezygnować, jeśli widzi się otwartą drogę, chce się spełniać. Ale co kieruje człowiekiem, który z tego rezygnuje, przy okazji nie czując ulgi, a ból, ma się bezsenność, nie odczuwa się szczęścia, ale jakoś kroki musi zrobić. Bo się słucha głosu zza pleców, podpowiedzi innych, "słuchaj się mnie, będzie tak lepiej". Niczym słowa węża, który zmusza do decyzji zerwania tego głupiego jabłka, a potem żałować, że nie usłuchało się siebie. Ja wiem czego chcę i co czuję. Nie zerwałam i nie żałuje. Nie słuchałam szeptów za sobą, nawet jeśli mnie popierały. Straciłam miesiąc życia, gdzie myślałam czy na pewno dobrze myślę. Nie spotykałam się z ludźmi, nie robiłam nic co uwiebiam, bo chciałam myśleć i się zastanawiać. Nad swoim życiem przyszłym, nawet jeśli są rzeczy, które mogą sprawić moje złe samopoczucie. Ale chcę z tym walczyć, więc dlaczego nie mogę? Dlaczego to się dzieje jak kolejna przeciwność?
Chcę już zawsze pozostać szczera ze sobą, aby każdy to potrafił, jak przed każdym innym. Każde kłamstwo wyjdzie i tak, każde jest takie samo- obrzydliwe. Zranimy tym samego siebie i ludzi dookoła. I jedno najważniejsze - rozmowa, nie przez portale, nawet telefon, a normalna, taka, gdzie widzi się rozmówcę.
Slowa "zależy mi" nie wystarczyły. Nie w moim przypadku i żadne inne czy czyny.
Choć o tym tak piszę, widzę inne, na tą chwilę ważniejsze zmartwienie. Jak to będzie? Dowiem się.
Również chowam żal, ale to nieistotne się robi. Jest rzecz, która choć mi bliska, stoi pod znakiem zapytania.
Cóż, to tak jakby kto pytał co u mnie. Celów się nadal trzymam. Czas najwyższy wyjść do ludzi. Swoje przemyślałam, spędzam nad tym i tak wolną chwilę, nie już całe dnie.  Nadal jestem pewna swego, już zdania nie zmienię, jeśli to byłaby próba czy moje nie jest na siłę- nie i nie będzie. Bo myślami nad tym jestem już od połowy sierpnia, gdzie intensywnie myślałam o tym dwa miesiące później i teraz oraz niedawno. Przez jedno wydarzenie zmieniając obieg, odsunęłam myśli, ale nigdy nie uciszyłam. Bolą mnie niewypowiedziane wtedy słowa, nie bycie szczerym oraz, że choć osoba trzecia miała pojęcie, przypatrywała się nieszczęściu. Meh...
Niedawno moja sprawa została porównana do pewnych głównych bohaterów. Pomimo problemów czym się borykają, pomimo rezygnacji, coś jednak było silniejsze, walczyli o siebie. I no cóż wielkie szczęście budowali. To jakby taka jawna odpowiedź odnośnie tego.  I jest to istotne, jeśli by nie było, zostało by zlane. Moczem. Ciepłym. A nie jest.
Dopiero odżyłam, dobrze się trzymam na mniejszej dawce, herbata o smaku czekolady i takim aromacie, nawet mająca w sobie pralinkę, to daleko jej do czekolady. A blogger na telefonie jest beznadziejny, zaznaczył mi pogrubioną czcionkę i tego wyłączyć nie mogę. Poprawię jutro.  Mój pokój to w końcu pokój, a nie artystyczny nieład. A za jakiś czas ma być ponoć lepiej.
A wszystkie ważne słowa nie zapiszę na kartce czy tutaj, czy gdziekolwiek indziej. Zapytasz o nie, to o nich opowiem. Trzymam je bowiem w najważniejszym miejscu.
I no cóż, to chyba na tyle. Miałam więcej napisane, ale mi skasowało treść. Albo w końcu odnajdziesz ten klucz w Pustce i otworzysz te drzwi, albo obaj będziemy tkwić w ciemnościach. To rada dla każdego czytelnika, który nie jest pewnien co robić.

Nigdy nie rezygnuj z marzeń, jeśli widzisz otwartą drogę, nawet po jakimś czasie, naprawiaj błędy i nie tłumacz sobie, że coś jest nieistotne. Nie rób, przez co usłyszysz, że jest za późno, bo to najgorsze co możesz usłyszeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz