środa, 10 października 2018

194. Rubinowy sen

Jeszcze będziesz mym towarzyszem, w końcu przyjdzie na to czas.

***

Tuż obok laptopa mam buteleczkę tabletek, od których jestem zależna. I nawet nie wiedziałam do tej pory jak bardzo. Ostatni weekend był ciekawym doświadczeniem. Zdarzały mi się dni, kiedy zabrakło mi encortonu. Od nich w sumie zaczynam dzień, staram nie dopuszczać się do sytuacji bym ich nie miała. Myślałam, że są  najważniejsze, zwłaszcza, że jeśli miałam pogorszenie - lekarka zawsze zalecała mi bym wzięła większą dawkę leków. O 5mg, 10, najwięcej to chyba było 20mg. Mestinon również zwiększałam i zmniejszałam, dopóki ostatecznie nie wskoczyłam na dawkę po dwie tabletki tak jak odczuję by je wziąć. Biorę razem z encortonem jak wstanę, wieczorem i przed spaniem. I przez mój obecny tryb życia zabrakło mi odrobiny czasu by podejść szybciej po receptę. Myślałam, że wystarczy mi tabletek. No niestety. Ostatni mestinon, jedną tabletkę wzięłam w południe, w sobotę. I zaczęło się, etapowo czułam się coraz gorzej. Mój organizm bez tych małych tabletek o kolorze brzoskwiniowym  zachowuje się jak nad jakimś odwyku. Moje ślinianki, które zazwyczaj pracują intensywniej, miały problem, a ja przez to odczuwałam suchość, przez którą czułam dyskomfort. Czułam się zmęczona, osłabiona, jak już było powyżej doby, dołączył problem z oddychaniem, ręce(szczególnie lewa ręka), problemy ze wzrokiem, czułam, że nawet nogi są słabsze i odczuwałam, że zaczynają mi siadać mięśnie okolicy ust. No po prostu wszystko, objawy, które mam przeważnie zawsze i te, z którymi borykałam się całkiem niedawno. W dodatku mogło być jeszcze gorzej. Jak tylko w końcu było po weekendzie, leciałam szybko przed pracą po receptę, od razu do apteki, gdzie wiem, że są moje leki stacjonarnie. Przed ich wzięciem byłam już tak osłabiona, że nie mogłam utrzymać butelki z napojem. Od wzięcia tabletek minęło może 15 czy 20 minut. Wszystkie objawy znikały, tak jakbym sobie to wszystko zmyśliła. Odżyłam i to gwałtownie. Powiem, że byłam w niemałym szoku. Byłam dotąd przekonana, że brak encortonu, za mała dzienna dawka powoduje takie pogorszenie. I zawsze czekałam aż w końcu na dniach coś ruszy, że nadejdzie poprawa. Pierwszy raz miałam taką sytuację, pierwszy raz miałam leki sterydowe, a zabrakło mi tych drugich. I dzięki temu odżyła we mnie nadzieja. Może jest szansa na to, że jeszcze zejdę z encortonu. Na dniach planuję właśnie zejść z 5mg encortonu zwiększając dawkę mestinonu jeśli tylko pojawi się pogorszenie. Jeśli się to uda, to no słów mi zabraknie by opisać to szczęście jakie mnie ogarnie. Przez prawie to dziesięć lat jak choruję nie dopuściłam do takiej sytuacji i trochę szkoda, bo kto wie, może wtedy bym już spróbowała. Ale słowa lekarki, że prawdopodobnie encorton będzie już moim towarzyszem do końca i za każdym razem zwiększanie głównie tych leków, no nie przeszło mi by przez myśl. Już obczaiłam ulotkę z dawkowaniem mestinonu. Nie planuję robić jakichś wielkich zmian w swoim dawkowaniu, więc nie muszę czekać na konsultację z moją lekarką. Chcę to zrobić bezpiecznie i wolno, tak jak z nią to robiłam. Jeśli jednak będzie się coś działo, to będę dzwonić i się umawiać na najbliższy termin. Ale w końcu czuję nadzieję, tą, która serio szepcze mi, że to może się udać. W końcu jest szansa na zrzucenie tej wody, której mam w sobie za dużo. Nawet moja dieta nic nie daje i wyrzeczenia. Ja psychicznie czuję się lepiej, ale w lustrze żadnych zmian. 
Jest też dzisiaj wyjątkowy nieco dzień, bo właśnie mija rok odkąd jestem tu, w Łodzi. Był to nie powiem dość ciekawy, intensywny nawet rok i nie sądziłam, że tak szybko zleci. Planowałam zostać tu rok, no cóż, póki co nigdzie się nie wybieram. Choć nadal Trójmiasto kusi, to teraz tu czuję się lepiej. Przestałam czuć się samotna. W końcu mogę powiedzieć, że spotkałam cudownych ludzi. Przykro mi jest, że ci, do których przyjeżdżałam przed przeprowadzką nie utrzymują już ze mną takiego kontaktu. Meh.
 Mam nadzieję, że będzie pozytywniej i nie doznam już przykrości takich, jakie miałam okazję odczuć. Póki co, zmierza w dobrym kierunku.
Może tym razem mi się uda?


Ale bym zatańczyła taniec z pochodniami... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz