niedziela, 4 lutego 2018

179. Strach

Tak bardzo chciałabym zrozumieć.

***

Jeśli chciałam by miastenia poszła w cień, to skutecznie mi się to nie udaje. Raz, że walczę z pewnymi problemami osobistymi, to jeszcze przez pewno nieszczęśliwe wydarzenie żyję w ciągłym stresie. Bardzo mi trudno ostatnio by opanować ducha i odzyskać spokój. Tak bardzo bym chciała aby następny dzień nadszedł, boję się nocy. Narasta wtedy we mnie strach, stres, nie czuję się bezpieczna, jest ze mnie jedno wielkie nieszczęście. Jestem zmęczona tym paraliżem i obawą przed położeniem się spać. Codziennie walczę z sobą, staram się pokonać ten stan, ale na chwilę obecną bezskutecznie. A wszystko to wina wydarzenia jakie miało miejsce w nocy z niedzieli na poniedziałek tj. 29 stycznia. Nigdy więcej. Wstałam w nocy, uznałam, że skoro rano nie muszę wstawać, a ja przespałam już to co miałam, ogarnę to co muszę i posiedzę troszkę. I właściwie ta decyzja mi uratowała życie. Po 2 w nocy jak oparzona odskoczyłam od laptopa widząc jak z łazienki do pokoju przedostaje się dym. Skąd?! Otwieram okno, otwieram łazienkę, a tam jeszcze więcej dymu. Przerażona otwieram mieszkanie, które w jednej chwili było mgliste i szare, pukam do sąsiadów, nikt nie otwiera, jest bardzo późno, ale ktoś ogląda telewizor, od razu tam pukam, na szczęście sąsiadka otwiera. Korytarz również powoli robi się mglisty od dymu. Po chwili wiedzieliśmy już co się dzieje - pożar pod moim mieszkaniem. Bardzo szybko zjawili się strażacy, od razu opanowali sytuację, u mnie wywietrzyli, niestety nie dla wszystkich skończyło się dobrze. Nieprzyjemny zapach osiadł na wszystkim na czym mógł. Strach towarzyszy mi po dziś dzień i nie chcą emocje zejść. A to tylko dlatego, bo mam świadomość, że mogłam tego nie przeżyć. Również rura wentylacyjna sprawia, że w mieszkaniu nie czuję się psychicznie komfortowo, bo póki na dole się nie wywietrzy, to u mnie tym bardziej. Co jakiś czas spoglądam na wywietrznik z łazienki do pokoju i oblatuje mnie strach. Boję się, że to się powtórzy, choć na to nie ma szans. Wszystko, gdyby nie ten smród. Okna również boję się zamknąć, a nawet jak to zrobię, to czeka mnie ponownie wywietrzanie mieszkania. Na chwilę obecną nie umiem walczyć z tym, przynajmniej póki dręczy mnie ta woń, nie zapomnę. Wypadki chodzą po ludziach, jednak wolałabym ich uniknąć. Mój czas jeszcze nie nadszedł. Miałam sporo szczęścia, to fakt, ale bym nawet nie pomyślała, że mogłam być śmiertelną ofiarą. Odkąd ta myśl mi towarzyszy, również ciężko mi jest się opanować. Dzięki temu doceniam towarzystwo ludzi, bo dzięki temu czuję się bezpieczniej. Nie dociera do mnie, że mogło to się stać o innej porze, na przykład rano, gdybym faktycznie spała, za dnia, gdzie bym widziała przez okno co się dzieje, mogłabym być w pracy i nie wiem czy bym zastała żyjące zwierzęta w domu. Tak bardzo pragnę już wypłaty, bo wtedy będę miała możliwość kupna czujnika i tą pewność, że gdyby coś znowu miało się stać z obecnością dymu i ognia to by mnie obudziło na czas. Tak samo na szczęście jest zimno i wieje, bo szybciej na dole się wywietrzy, latem bym chyba zwariowała. I też dopiero spokój nadejdzie jak zacznie się na dole remont, zablokują na ten czas rurę wentylacyjną, albo ja to zrobię u siebie i przestanę czuć ten zapach kojarzący mi się z tymi emocjami. Ale żyję, mam się dobrze, uniknęłam nieszczęściu i nikt mi nie wmówi, że siedzenie do późna jest złe. 
Przynajmniej inne myśli na ten czas mnie opuściły, nawet mogę spojrzeć trochę trzeźwiej na wszystko. Liczę, że to nieszczęsne pasmo się skończyło i będę mogła w końcu ruszyć na przód i będą już dziać się tylko dobre rzeczy. Swoje już przeżyłam, dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz