niedziela, 5 sierpnia 2018

196. Wciąż nieosiągalna

Przykro patrzeć mi na Twe smutne oczy.

***

A jednak to nadal trwa. Uświadomiłam to sobie całkiem niedawno, że nadal boli. Czuję jak wewnętrznie zaczyna coś wymierać we mnie i nie potrafię tego zatrzymać. Mój optymizm też gdzieś zanika. Właściwie cała moja pozytywna energia znika, którą zebrałam na urlopie. Może gdybym miała więcej czasu zaleczyć rany i się psychicznie po tym wszystkim pozbierać, ale to jest coraz trudniejsze. Odkąd pamiętam zawsze o tym marzyłam, była to od razu druga najważniejsza dla mnie rzecz, a ona nadal jest dla mnie nieosiągalna. Czuję jak tracę siły i nadzieję. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia oraz to, że pewne rzeczy się zmieniły, czuję jak narastają we mnie emocje. Zaczynam sobie z nimi nie radzić. I przez to wszystko czuję się bardzo źle. Obawiam się, że jeszcze trochę i nie wytrzymam tego, by dalej w sobie to wszystko dusić. Już czasami zdarza mi się wyrażać o tym wszystkim zdanie. W dodatku doszła jeszcze jedna dla mnie nieprzyjemna sprawa i wolałabym by inaczej została załatwiona, a ja nie musiała mówić o swoim niezadowoleniu. 
Zaczęłam się wahać, czy zostać chociaż jeszcze pół roku w Łodzi (o ile będzie możliwość podpisania na taki okres umowę na mieszkanie) czy jednak we wrześniu przeprowadzać się. Znalazłam fajną ofertę pracy, z tym, że nie wiem czy mnie wezmą, bo jeśli nie będzie przeciwwskazań i będą szukać ludzi, to nawet nie chcąc mieszkać w rodzinnym mieście, w sumie nie będę miała nic przeciwko. Problem nadal leży w cenach i małej ilości ogłoszeń. Stąd też  między innymi się waham. Też nie wszędzie chcą zwierzęta. :< 
Czy ja już wspominałam jak bardzo nie lubię lata? Już tak bardzo chcę wczesną jesień, strasznie źle znoszę te upały. Może mózg mi się przegrzał i stąd jest jak jest. :|
Czasami zastanawiam się kto tak właściwie tu zagląda, czy ktoś tylko od czasu do czasu chociażby. Czy są to osoby, które może w jakiś sposób zainteresowałam, czy to też osoby chorujące. Wiem, że będę pisać widząc, że są wyświetlenia, nawet jeśli są tylko przypadkowe. 
Cóż. W tym miesiącu będę miała 24 lata, w lutym będzie 10 lat jak choruję. I ostatnio mnie naszło czy może w końcu po takim czasie w końcu będę mogła zejść z leków. Przez ten czas do tej pory nabrałam wielkiego bagażu, który ani trochę lekki nie jest. I nie mam też nikogo, kto by pomógł choć trochę, by było lżej. Ja jestem zadowolona z tego, że pomimo choroby i problemów, nie poddaję się. Mieszkam sama, jestem w miarę samodzielna i chcę by to się nie zmieniło. Czasami zapominam, że choruję, kiedy objawy są znikome. Wiem, że mogę tak wiele, niektóre rzeczy bardziej, mniej, niektóre bym lepiej unikała. Cóż, inni mają astmę, problemy ze stawami, ja mam miastenię. Na tle intelektualnym mam się bardzo dobrze. Życie ani trochę mnie nie przygotowało co nadeszło, musiałam sobie jakoś radzić. Która nastolatka chce przeżywać takie rzeczy, leżeć w szpitalu i zastanawiać co się z nią dzieje? I od tego czasu zmienić swoje dotychczasowe życie, poniekąd. Jakby to wyglądało gdybym zachorowała, gdybym miała stabilniejsze życie? Wtedy możliwe, że nie martwiłabym się o niektóre aspekty, miałabym większe wsparcie, którego mi czasami brakuje. Nie byłam ani trochę na to wszystko przygotowana. W szczególności miałam nadzieję, że nie będę musiała brać encortonu. Albo, że zostanie na małej dawce. I tyle razy próbowałam zejść, nigdy się nie udało zejść całkowicie, albo na małej dawce zostać, 20 mg to jednak na tyle dużo, że moje ciało tej wody nie puszcza nadal. Nie pamiętam nawet jak wygląda moja szyja. I chciałabym chociażby odzyskać swoje ciało, które miałam za czasów szkoły, a leki mi na to nie pozwalają. Mogę próbować, ale wody się i tak nie pozbędę, a głównie stąd wyglądam jak wyglądam.
Więc osobo, która to czytasz, miło mi by było, gdybyś się odezwała, nawet mailowo, zaglądam tam codziennie. Naprawdę mam ochotę pogadać z ludźmi, szczególnie z czytelnikami. Zrobiłoby mi się choć trochę cieplej na sercu. 
Tak samo chciałabym móc w końcu wyrzucić z siebie ten ciężar jaki mi ciąży, przestać czuć to straszne uczucie, które mi towarzyszy od paru dni i pozbawia sił. Chcę tulaska. :< 
Włączyła mi się straszna faza na Linkin Park. Słuchałam przed zlotem do teraz, codziennie. Strasznie ich twórczość oddaje mój humor i się waham jaki utwór wrzucić tutaj, najchętniej bym z dobre pięć wrzuciła. I grywam obecnie w ukochane heroesy III. Ciągnie mnie znowu do świata Thedas, z tym, że jak odpalę dragon age, to czuję, że wszystkie części przejdę. :| W sumie to czemu nie. Strasznie uwielbiam Varrika, Fenris i Solas w moim serduszku. :3 I lubię wcielać się w postać Hawke jak i inkwizytora. Oczywiście pierwszą część bardzo lubię i od niej oczywiście zacznę. :D 
W końcu też poświęciłam więcej czasu na bloga, więc znalazło się więcej zakładek tuż obok postów. Również dodałam dwa nowe linki, w tym do artykułu, w którym chorująca kobieta opowiada jak to u niej wygląda z miastenią u boku. Także polecam poczytać sobie. 

(stwierdziłam, że wrzucę to, bo często wrzucam to samo, a to też ma dobry tekst)
A z innych również co czuję oddaje utworek Within Temptation - Lost, ale iż często ląduje tutaj, to jeśli ktoś chce, to polecam sobie włączyć i posłuchać o czym śpiewa Sharon)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz