niedziela, 15 lipca 2018

193.

Podobno i ta mgła ma kiedyś opaść.

***

Dopiero, kiedy coś stracimy, doceniamy. Tak to nie zauważamy swoich błędów, jesteśmy przekonani, że wszystko zmierza dobrze, przyzwyczajamy się do takiego stanu rzeczy, a potem nie dociera do nas co tak właściwie się stało i w jakim czasie. Ile razy już była taka sytuacja? Zbyt często. Czasami nawet nie zauważymy, kiedy zaczyna się robić źle. Dzisiaj chyba będzie wiele i długo. 
Chciałam wspomnieć, byśmy doceniali ludzkie życie, nie ignorowali, bo tragedia gotowa. Nie wiemy, kiedy jakiś bliższy bądź dalszy znajomy odejdzie z tego świata, a tym bardziej ktoś bliski, z rodziny. Szanujmy się, dbajmy, reagujmy, życie jest kruche i łatwo je stracić. Nigdy nie wiemy, kiedy nasze zachowanie może wpłynąć na innych, nawet nieświadomie. Jak jesteśmy grupą, to chyba działamy wspólnie i nikogo się nie wyklucza, prawda? Uczucie obojętności jest gorsze od jawnego okazywania, że kogoś się nie lubi, to moje osobiste zdanie. Możesz być w jakiejś grupie ludzi, uczestniczyć w życiu tej grupy, ale jesteś jak cień, nikt z Tobą nie zamieni słowa, nie zainteresuje się, jesteś jak powietrze, wiecznie na uboczu. Przykre, prawda? Nie powinno było to tak wyglądać, ja zawsze na to reaguję, by ktoś czuł, że w czymś uczestniczy, bo wiem jak jest ciężko to znosić. W dodatku dochodzą inne problemy, uczucie, że można się usunąć, bo przecież i tak nikt nie zauważy. Czy to już nie rodzi wątpliwości, że coś jest nie tak? 
Czułam się od środy bardzo podobnie. Może nie miałam aż tak takich myśli, by skończyć z tym wszystkim raz na zawsze, ale jednak podobnie. Było naprawdę źle i dopiero może odczuję spokój. A tak właściwie po wtorku. Szanujmy naprawdę życie. Nie wiemy, kogo kiedyś stracimy przez głupotę innych czy przez chorobę. Niektórzy mogą nie mieć psychiki by wytrzymać wewnętrzny ból, cierpienie oraz samotność. Za monitorem też jest człowiek, tak jak i w grupie nie liczmy kogoś tylko jako liczby. To tak odnośnie ludzi, którzy odchodzą, głównie przez samobójstwa, bo ostatnio wiele o tym słyszę i za każdym razem moje serce się kruszy, że kolejna osoba nie podołała. Czasami słowa bolą bardziej, albo właśnie ich brak oraz jak możemy, to spędzajmy każdą chwilę z bliskimi. Miał poczekać do dzisiaj, jakbym tylko z wyjazdu wróciła, bym odwiedziła, pogadała, jakby był wstanie. :(
Ja mam nadzieję tylko, że w końcu odpoczniesz od bólu i mdłości i od tego co Cię niszczyło od środka, pamiętaj, że Cię kocham i nigdy nie zapomnę. [*]
Cóż. Jak ktoś mnie zna choć trochę lepiej, to wie, że nie jestem tą "wiecznie na uboczu nic nie mówiącą" osobą. Co prawda, bywam częściej cicho w większym gronie, ale bez przesady no. Jestem introwertykiem, to prawda, ale nie takim gdzie tylko jestem wiecznym obserwatorem w dodatku z daleka. I mi przykro, że przez tyle lat nie odczuwam bym należała do grupy, by się zainteresowali jaka jestem i by mnie poznać. Pozwolić mi w końcu usunąć ten mur i pozwolić i mi być głośną. Mam dość tego. Próbowałam się wychylać, ale kończyło się tym, że się chowałam, bo nie odczułam, by ktoś tego chciał. Jestem, to jestem, jak mnie nie ma, to spoko. Żadnego zainteresowania w jakimkolwiek kierunku, wykluczona. Naprawdę strasznie mi przykro. A, że emocje niestety wpływają na mnie ogromnie to i na zdrowiu ja upadłam. To nie jest normalne, kiedy nie mogę się normalnie przebrać, dyszę przy tym jak po jakimś wysiłku i zajmuje mi zanim się ułożę do snu. Odczułam nie tyle co znowu w rękach, nie miałam siły by cokolwiek zrobić z palcami oraz pierwszy raz odczułam brak sił by dźwignąć nogę bardziej siebie. Byłam tym tak zszokowana, że wiele razy przesuwałam nogę bliżej siebie i za każdym razem to samo. Na oczy też mi siada od dłuższego czasu, częściej teraz oglądam świat patrząc w dół, bo widzę niewyraźnie, powieka mi opada i jak to się połączy, to koniec. Nie siada mi na mowę więc o tyle dobrze. 
Spędziłam czas na grunwaldzkich polach, znowu wygraliśmy. Swoje serce zostawiłam tam już cztery lata temu i uwielbiam tam wracać, ten klimat. <3 Za rok też chcę się tam znaleźć, ale raczej już inaczej zaplanuję wyjazd. Bym bardzo chciała aby udało się zrealizować plany. Teraz jeszcze jestem do soboty w Starogardzie, w piątek mam zlot fanów Linkin Park, na który się wybieram, a potem wracam do mieszkania. Nadal nie wiem czy zostaję w Łodzi czy jednak wracam. A czasu coraz mniej. 
Póki co liczę na to, że spotkam się ze znajomymi, spędzę czas z rodziną, zwłaszcza patrząc na okoliczności, odpocznę w końcu fizycznie, a tym bardziej psychicznie. Jutro mam trochę do ogarnięcia.
Póki jeszcze są to chociaż szczeniaczki umilą mi czas i zregenerują siły, bo moje koty są ode mnie póki co za daleko.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz