poniedziałek, 12 marca 2018

183. Świeży powiew

Cały czas z tej górki, na którą się wspięłam Cię poszukuję.

***

Dość dawno czułam to uczucie. Tą radość na myśl o tym, że zima odeszła, że już skończyły się mrozy. Ja. Nie chcę w to wierzyć, ale tak jest, w końcu jest ona, wiosna! Miałam dość tego panującego chłodu i mrozu nieważne pod iloma warstwami ubrań czy koców w mieszkaniu. Teraz jest w końcu ciepło, siedzenie pod kocem stało się znowu przyjemnością, a nie koniecznością. Mieszkam tu dość krótko, a zdążyłam przeżyć wiele warunków. Nie będę tutaj wymieniać, bo na bieżąco opisuję co mi się tu przytrafia. Zachęcam do czytania poprzednich postów Drogi Czutelniku, jeśli już tu trafiłeś. ;)
Mój spokój ducha pozwala mi żyć bez objawów, oczywiście jak pilnuję tabletek. Mój organizm odczuwa i mi przypomina o tym, że ich potrzebuje, więc nie wiem czy wróci ten piękny czas, kiedy zapominałam o nich. Przynajmniej nie czuję się "inna". Nie lubię, kiedy miastenia postanowi się ukazać światu trochę bardziej niż poprzez uśmiech poprzeczny i widać po mnie, że coś jest nie tak.  Cieszę się, że nie opisuję codziennie przykrości jakie sprawia choroba, że jestem wstanie funkcjonować normalnie. Mogę być dzięki temu optymistką jaką jestem i próbować żyć samodzielnie.
Od strony samopoczucia poczułam powiew wiosny, który bym chciała wdychać codziennie, jednak boję się, że jeśli pozwolę sobie na więcej, to go zgubię. Mam dość mieszane myśli i nie wiem w sumie co robić i obawiam się robić jakikolwiek ruch. Z innej strony nie jestem pewna już niczego. Wegetuję sobie, przez to, że ostatnio czuję się przytłoczona tym co mi krąży w głowie, odprężam się na swój sposób. I jestem z siebie dumna. Cierpię na bezsenność, boję się spać i nie umiem z tym walczyć. Czuję niepokój i strach, kiedy się położę spać. Mija, kiedy jest 4 nad ranem, ale wcześniej nie dawałam rady zasnąć. Przedwczoraj byłam zmęczona, udało mi się zasnąć godzinę wcześniej, co jest dla mnie sukcesem. A wczoraj musiałam się położyć spać wcześniej, bo zmiana na rano i już leżałam o drugiej w nocy. Jednak był to dość niespokojny sen i się budziłam co jakiś czas, ale udało się. Jakoś zasnęłam. A to wszystko przez głupią świadomość ostatniego wydarzenia co by się stało, gdybym spała. 
Pod koniec miesiąca jadę na trochę na pomorze, postanawiam wrócić z pianką Evą oraz zabrać parę innych pierdół, które będę potrzebować do tworzenia kostura. Teraz sobie wegetuję, przesiaduję w grach i tyle. Nie jest tak jakbym chciała, ale się trzymam. Może uda mi się lęk przełamać, może jest całkowicie niepotrzebny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz