piątek, 5 stycznia 2018

177. Jeszcze jeden uścisk

Dzisiaj to Tobie otwieram drzwi.

***

 Wszystko wydaje mi się czasem snem. Czy tylko śniło mi się, że mieszkam sama z dala od rodziny, czy snem był nie tak dawny powrót do domu? A jednak to wszystko się dzieje.
 Bardzo sympatycznie spędziłam czas na pomorzu, tak jakbym nigdy nie opuszczała tego miejsca. Jedyne co się zmieniło, to to, że mój pokój jest prawie pusty. Jeszcze w domu gdzieniegdzie walają się moje rzeczy. Muszę przyznać, że choć wszystkie te nawyki, są mi znane od zawsze, mając od nich przerwę, było mi jakoś dziwnie. Nie umiem opisać tego uczucia. A teraz z powrotem w Łodzi, znowu ta dziwnie szarawa chmura nadciągnęła, która nie daje mi spokoju od jakiegoś czasu. Czuję jak powoli się w niej gubię, nie jestem wstanie coraz bardziej udźwignąć jej ciężaru. Nie, żeby mi tu było ciężko. Daję sobie radę, mam dobrą pracę, mam czasu dla siebie ile zapragnę, mam znajomych. Doskwiera mi coś, co uciszyło się na dobre 2 lata. A żeby przeszło potrzebuję coś, o co nie umiem prosić. Chciałabym aby dało mi już spokój. Nawet najtwardsza skała czasami ma dni, kiedy może się złamać. Nie ukrywam, mam obawy, tak bardzo nie rozumiem dlaczego chwytam się jakiegoś "ale", dlaczego pozwalam sobie by dusić się tym.
 Coraz bardziej obawiam się tego, czy miastenia nie postępuje. Objawy chwyciły odkąd musiałam przytrzymać na niższej dawce. Odczułam w rodzinnym mieście je bardziej, ale może to dlatego, bo byłam zmęczona podróżą i zarywaniem nocki. Obawiam się, że problem z oddechem to nie tylko wina słabszej kondycji. Jeśli problem wróci, czas najwyższy wybrać się do lekarza. Miastenia też bardzo lubi jeśli nie mam dobrego dnia, od razu to zauważy i wykorzysta. Nie mam sił jednak walczyć z tym w pojedynkę. A przez mój stan odczuwam wieczorami (znowu) nasilenie się objawów. Nie chcę wchodzić na większą dawkę, nie chcę by to była konieczność. Wystarczy mi dawka, którą biorę teraz i oby była cały czas tak samo stabilna jak do tej pory. 
Póki co - nie poddam się. Jak tylko stwierdzę, że mogę wyjść spod koca, zacznę w końcu układać najwspanialsze puzzle na świecie. Kiedyś może uda mi się przestać odkładać pewne rzeczy.
 Wrzucam utworek, który działa na mnie kojąco, bardzo stary, ale w klimacie:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz