czwartek, 11 maja 2017

164. Niewiele

Tak niewiele trzeba.

***

Jeszcze tylko trzy wizyty w Gdańsku w celu zrobienia badań i pobierania krwi. W końcu żyły odpoczną na dobre, bo coraz mniej to dobrze znoszą. Jestem ciekawa tego co się okaże. Póki co na nowo powieka jest w słabej kondycji i mięśnie były bardziej rozluźnione niż powinny. Cóż, przesadziłam trochę. To drugie wróciło do siebie już następnego dnia, czyli dzisiaj, ale powieka... mam nadzieję, że tym razem szybko wróci do poprzedniego stanu. A zaczynało być dobrze, bo przestałam widzieć różnicę. Nawet chyba przestała opadać... no, jeszcze jakiś czas minie zanim na nowo wróci wszystko do normy. Przynajmniej nie siada mi tak na mowę, nie mam problemów z jedzeniem czy się nie krztuszę, więc jest nadal dobrze. W sumie póki widzę normalnie to może sobie opadać minimalnie.;p
 Uświadamiam sobie, że im bardziej jestem bliska podjęcia decyzji, tym bardziej to miasto mnie odrzuca. Zaczynam się źle czuć tutaj, gdzie jestem. Może trochę trwa już taki stan, a dopiero sobie uświadamiam co mi tak przeszkadza. Mówię, że jeszcze trochę czasu mam, obawiam się jednak, że samą siebie oszukuję w tej kwestii. Mam jednak nadzieję, że uda mi się. Rozmawiałam nawet z rodzicielką i wiem, że jej się nie podoba to, że chcę się wynieść. Nie ukrywam, że się nastawiam bardziej na wyprowadzkę dalej, niż proszenie bez skutku o jedną głupią rzecz, albo szukania czegoś w rodzinnym mieście. Zaczynam mieć dość, bo to będzie lecieć 4 rok i to już wystarczająco dużo czasu minęło, gdzie obietnice okazały się pustymi słowami. Cierpliwość się wyczerpała. Zobaczymy w czerwcu jak ponownie zawitam w mieście, do którego mnie ciągnie. Chciałabym już w tamtym czasie mieć podjętą decyzję. Czeka mnie zmiana lekarzy, specjalistów, masa takiej roboty, ale jeśli będzie warto, to nie zniechęca mnie to.
 W końcu też pewien rozdział został skończony i może zbierać kurz. Szkoda, że niektóre scenariusze nie miały w tym wszystkim miejsca, ale wyjdzie to nawet na dobre. Jak nadal odkrywam takie kwiatki, że historia jest nieźle ubarwiana na własną korzyść... no, wymiękam. 
 A jeśli mowa o pisaniu, przez to, że w końcu posiadam własny sprzęt, mogę zacząć tworzyć na dobre swój świat do powieści. I już tak pochłania wolne chwile, także powoli się buduje, jeśli będę miała więcej stworzone, może zacznę gdzieś to publikować. Teraz priorytetem jednak jest materiał i uszycie się na XV wiek. Nie chcę by Grunwald przeleciał mi koło nosa. Zwłaszcza z kilku powodów...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz